• [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    mi opowiedzieć. Byliśmy już przy jego oborze, gdy więc otworzył szerokie wrota,
    uderzyło nas gorące, duszne powietrze. Skrzypnięcie zawiasów w starych drzwiach
    wzruszyło mnie, gdyż wywołało mnóstwo ciepłych wspomnień. %7łarówki nie miały kloszy i
    świeciły jaskrawym światłem prosto w oczy.
    Wreszcie Grim odezwał się:
    - Pamiętasz nasze ostatnie spotkanie w szałasie? Od tamtej pory minęło już chyba z
    sześć, siedem lat.
    - Owszem. Układaliśmy wtedy plan zemsty na pannie Lilly.
    22
    - Zgadza się. Przypominasz sobie, jaki był pomysł Inger?
    - Jasne. Chciała uwieść kapitana Moe.
    - No właśnie. I to jej się udało.
    - Co? Co ty mówisz, to niemożliwe!
    - A jednak. Kapitan Moe postanowił rozwieść się z żoną i ożenić z Inger Nilsen.
    Byłam zaszokowana tą wiadomością.
    - Ale... przecież on jest... był chyba ze dwa razy starszy od niej? Jak ona sobie to
    wyobrażała?
    Grim spojrzał na mnie takim wzrokiem, że ciarki przeszły mi po plecach. Teraz
    rzeczywiście przypominał nieprzyjaznego trolla.
    - Nie wiem, Kari. Ale myślę, że nie traktowała tego związku zbyt poważnie. Chciała
    przede wszystkim odegrać się na Lilly, która nigdy nie kryła niechęci do Inger. Często
    była dla niej nieprzyjemna, przygadywała jej, wytykała lekkomyślność i zły charakter.
    - No tak, ale... Czy to znaczy, że dwoje z nas potraktowało te dziecinne pomysły
    poważnie? Najpierw Grethe, która zapadła się pod ziemię, a teraz znowu Inger. Wiesz,
    dopiero teraz rozumiem, co miała na myśli moja mama - dodałam cicho.
    Grim spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, więc wyjaśniłam:
    - Mamę zdziwiła tak niespodziewana śmierć kapitana Moe. A tymczasem jest ona
    właściwie na rękę domownikom.
    - Masz rację. To dziwny zbieg okoliczności - powiedział, a w jego ciemnoszarych oczach
    pojawił się ponury cień.
    Co za zimnica! W taką pogodę w ogóle nie ma po co wychodzić z domu, pomyślałam i
    otuliłam się szczelniej płaszczem. Przenikliwy kwietniowy wiatr dokuczliwie rozwiewał
    poły mojego okrycia i z minuty na minutę coraz bardziej dawał mi się we znaki.
    Mimo tej niesprzyjającej pogody dostrzegałam całe piękno moich rodzinnych stron. Znieg
    wciąż częściowo zalegał na rozległych polach, tworząc białe plamy. Strzeliste topole i
    równie smukła wieża miejscowego kościółka rysowały się wyraznie na tle
    granatowofioletowego nieba. Również wiecznie zielone, porastające zbocza świerki i
    sosny pięknie komponowały się z przeróżnymi odcieniami błękitu i granatu. Przytulone
    do muru cmentarnego korony dębów szeleściły łagodnie wiosenną kołysankę.
    23
    Tuż na przeciwko mnie, nad grobem kapitana Moe, w ciasnej grupce zebrała się
    najbliższa rodzina zmarłego. Wdowa, wsparta na ramieniu swojego szwagra Andreasa,
    szczelnie ukryła twarz za czarną woalką. Obok stała koścista Molly Olsen, którą
    troskliwie obejmował Oskar. Chłopak jak zwykle prezentował się doskonale, choć na jego
    twarzy malowała się powaga. Na końcu, zupełnie osamotniony i przygnębiony, stał Erik.
    Brakowało jedynie siostry Erika, Grethe.
    Uroczystość pogrzebową zaplanowano z najdrobniejszymi szczegółami. W ostatniej
    drodze kapitanowi towarzyszyło bardzo wielu ludzi. Wśród zgromadzonych dostrzegłam
    wielu oficerów w eleganckich mundurach, była też delegacja pracowników z zakładu
    kapitana Moe oraz kilku bogatych gospodarzy.
    Orkiestra wojskowa właśnie zakończyła kolejną pieśń i pastor rozpoczął mowę
    pogrzebową. Szukałam wzrokiem znajomych twarzy.
    Wkrótce zauważyłam dyrektora ze szkoły wraz z żoną - rodziców Arnsteina i Terjego.
    Obok nich... czyżby? Czy ten młody mężczyzna to naprawdę Arnstein? Tak! To on, ale
    jaki zmieniony! W pamięci pozostał mi wysoki chudzielec o dużych stopach i w małych
    okularkach, a tymczasem miałam przed sobą postawnego, pełnego powagi mężczyznę!
    Dawna niepewność zniknęła zupełnie z jego twarzy, ustępując miejsca pełnemu
    zdecydowania spojrzeniu.
    Stojący obok Terje dużo bardziej przypominał siebie sprzed kilku lat. Był średniego
    wzrostu, ale sprawiał wrażenie wysportowanego. Wprost biła od niego energia i radość
    życia, choć uroczystość, w której uczestniczył, do tego nie nastrajała.
    Po lewej ręce Arnsteina stała wyjątkowo poważna Inger, która dziś przywdziała czarny
    strój. W tej samej chwili również i ona mnie dostrzegła i skinęła głową na przywitanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl