• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    mama Zuzki dowiedziała się o miłości do chłopaka ze spo\ywczego jeszcze przed naszym
    wyjazdem, pewnie powiedziała mamie Emmy, której wcią\ udzielała korepetycji z chemii i
    fizyki...
    - Mam tylko nadzieje, \e pani Adams nie powie nic ydziebełkom - westchnęłam
    nagle. - Ona przecie\ u nich pracuje.
    - Na pewno nic nie powie - uśmiechnęła się babcia. - Pani Adams to prawdziwa dama,
    jestem o niej jak najlepszego zdania. A prawdziwe damy dobrze wiedzą, kiedy trzymać język
    za zębami.
    Określenie  dama jakoś średnio mi pasowało do mamy Emmy. I w ogóle nie mogłam
    sobie przypomnieć, kiedy babcia miała okazję ją poznać. Ale jakoś mało mnie to w tej chwili
    obchodziło. Bo w tej chwili tak naprawdę obchodził mnie tylko Tomek. Chciałam, \eby ta
    rodzinna kolacja nareszcie się skończyła i \ebym mogła usiąść z nim spokojnie z dala od
    spojrzeń mamy, taty i babci. Przytulić się i powiedzieć, jak bardzo za nim tęskniłam.
    - Stęskniliśmy się za tobą, córeczko - powiedziała mama czule. Podejrzanie czule. -
    Nie pozwolimy ci wyjść z tej kuchni do rana, musisz nam wszystko dokładnie opowiedzieć.
    Po kolei! Zacznij od chwili, gdy autokar ruszył z dworca...
    Przera\enie w moich oczach było chyba widoczne nawet z drugiego końca ulicy.
    Mama nie wytrzymała i roześmiała się figlarnym śmiechem, który tak lubię - a który słyszę
    ostatnio coraz rzadziej:
    - śartowałam! Wiem, \e nie mo\ecie się z Tomkiem doczekać, a\ pozwolimy wam
    odejść od stołu. No to ju\, zmykajcie! Szybko, zanim się rozmyślę!
    Nie trzeba mi tego było dwa razy powtarzać. Wstałam, nie kończąc nawet kanapki z
    powidłami śliwkowymi i nie dopijając herbaty, i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Tomek
    ruszył za mną. Dopiero w tej chwili zauwa\yłam, \e nie ma ju\ kuli. A więc przez ten tydzień
    naprawdę du\o się zmieniło!
    - Nie masz ju\ kuli - powiedziałam, gdy zamknęliśmy za sobą drzwi.
    - Będziemy rozmawiać o mojej nodze? - zapytał i przytulił mnie mocno do siebie.
    A ja nagle poczułam, \e po policzkach płyną mi łzy.
    - Co się stało? - mój chłopak chyba trochę się przestraszył. - Coś nie tak?
    - Wszystko tak - uśmiechnęłam się, połykając łzy, które nie chciały przestać płynąć. -
    Wszystko nareszcie tak, jak trzeba. Strasznie za tobą tęskniłam. Nie wiem, po co w ogóle
    wyje\d\ałam w te góry...
    - Nie mów, \e nie było fajnie - Tomek usiadł na moim tapczanie i posadził mnie sobie
    na kolanach. - W takim luksusowym hotelu musiało być super.
    - śebyś ty wiedział, ile my tam miałyśmy kłopotów - westchnęłam, wspominając
    pierwszy dzień. - Z jedzeniem, z prysznicem, z ubraniami... Chciałyśmy uciekać!
    - Ale zostałyście - Tomek przytulił mnie jeszcze mocniej, chyba na znak, \e te\ bardzo
    za mną tęsknił. A potem nawet powiedział coś, co oznaczało, \e moja interpretacja była
    całkowicie poprawna: - Stęskniłem się za tobą jak wariat. Liczyłem dni. Chciałem nawet
    jechać w góry i szukać cię. Nie myślałem, \e będę za kimś tak tęsknił.
    - A ja... a ja myślałam, \e ty szybko o mnie zapomnisz - spuściłam głowę,
    przypominając sobie, o czym rozmyślałam w autokarze wiozącym mnie w góry. - Wiesz, jak
    to mówią: co z oczu, to i z serca. śe zapomnisz i znajdziesz sobie inną dziewczynę. W końcu
    większość naszej szkoły została na ferie w domu...
    - Głupiutka Koti! - mój ulubiony dryblas podniósł rękę i popukał mnie w czoło. - Czy
    ty naprawdę jeszcze nie zauwa\yłaś, \e jestem w tobie zakochany po uszy?
    - Słyszałam, \e tak twierdzi twoja mama - zaczerwieniłam się. - Kiedyś podobno
    powiedziała to Julce...
    - A ja nigdy ci tego nie powiedziałem? - zdziwił się Tomek. - Nigdy nie słyszałaś ode
    mnie, \e nie widzę poza tobą świata? Musisz się takich rzeczy dowiadywać od Julki?
    - Chyba coś mi wspominałeś... - droczyłam się z nim, zupełnie tak, jak przed feriami.
    A więc naprawdę nic się nie zmieniło! Mój tygodniowy wyjazd niczego nie popsuł, a
    mo\e nawet wprost przeciwnie: sprawił, \e jeszcze bardziej cieszyliśmy się ka\da wspólną
    chwilÄ….
    - Dobrze, \e ju\ jesteś - powiedział Tomek i pocałował mnie szybko w policzek. Tak
    szybko, \e nie zdą\yłam nawet zareagować!
    - Te\ się cieszę - starałam się, \eby w moim głosie nie było słychać, jak kolosalne
    wra\enie to na mnie zrobiło. W końcu to był tylko przelotny pocałunek, prawie nic... Całus w
    policzek, jak u cioci na imieninach... - Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej - przypomniało
    mi się kolejne przysłowie. - Tu mam swoje biurko, łó\ko, pościel... Mo\e jestem głupia, ale
    wolę bawełnianą mięciutką pościel ni\ tę w hotelu, śliską jak podszewka.
    - To pewnie był jedwab albo atłas - Tomek bawił się właśnie moimi włosami, a ja
    miałam dziwne wra\enie, \e myśli i mówi o nich, a nie o hotelowych powłoczkach. Jakoś
    dziwnie, miękko mówił o tym jedwabiu...
    - No i tu są powidła śliwkowe, których nie zamieniłabym na wszystkie quesadille i
    carpaccio świata - udawałam, \e nie dostrzegam tego, jak na mnie patrzy i jak nawija sobie
    powoli na palec kosmyk moich włosów, niby przypadkiem muskając mnie tym palcem po po-
    liczku.
    - Koti... - jego głos był bardziej miękki i aksamitny ni\ wszystkie hotelowe
    wykładziny razem wzięte! Jego oczy patrzyły na mnie z odległości dziesięciu centymetrów!
    A ja wiedziałam doskonale, co się zaraz zdarzy. To nie będzie lekcja sztucznego oddychania.
    To nie będzie szybki całus w policzek jak na rodzinnym obiedzie. To będzie prawdziwy
    pocałunek!
    Nie wiedziałam, co robić. Czułam, \e cała się trzęsę. Przecie\ umawiałyśmy się z
    Emmą i Zuzka, \e nie będziemy się na razie całować z chłopakami! Obiecałyśmy to sobie
    uroczyście miesiąc temu! I co? I ja mam tę obietnicę złamać? Mam to zrobić pierwsza? I
    opowiedzieć im, jak było?
    Nagle poczułam, \e mam okropną ochotę złamać przyrzeczenie. śe strasznie się boję,
    ale strasznie chcę to zrobić. I... i poczułam, \e jeśli to się stanie, \e jeśli złamię obietnicę, to
    wcale nie będę chciała o tym opowiadać. Ani Emmie, ani Zuzce, ani Julce. Nie dlatego, \e ich
    nie lubię. Nie dlatego, \e im nie ufam. Ufam, uwielbiam, to w końcu moje jedyne prawdziwe
    przyjaciółki... ale są na świecie, jak to powiedziała Julka, siedząc przy komputerze,  moje
    prywatne sprawy . Takie właśnie jak pierwszy pocałunek. Nie chciałabym z nikim się nim
    dzielić. Chciałabym, \eby był tylko mój.
    - Koti, kocham cię... - oczy Tomka były ju\ dosłownie milimetry od moich oczu - to
    znaczy: okularów.
    W panice pomyślałam o pięciu rzeczach naraz: \e powinnam chyba okulary zdjąć. W
    \adnym filmie nie widziałam, \eby romantyczne bohaterki całowały się w okularach! W [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl