• [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Co więcej  wiedziała, jakie będzie pytanie zasadnicze: co powinien zrobić z Judy,
    która nagle poczuła nieodpartą chęć zajęcia się dziećmi? Czy była w tym szczera?
    Czy ma się z nią ożenić, czy nie? I najbardziej absurdalne ze wszystkich pytań, które
    jej zadał: czy on właściwie chce się z nią ożenić? Dokładnie takie pytanie jej zadał!
    Było to wtedy, kiedy poszła pomóc przygotowywać Marilyn kostium na szkolne
    przedstawienie. Judy wpadła niespodziewanie, można by rzec  wpłynęła w
    oparach mocnych perfum. Przyniosła zabawki dla Teddy'ego, cukierki dla
    dziewczynek i różowy sweter z angory, który według wszystkich reguł powinien się
    podobać Marilyn. Ale nie podobał się. Kiedy tylko Judy wyszła, Marilyn
    powiedziała:
     Różowy! Aadnie bym w tym wyglądała! Przecież to dla dzieci!
    I właśnie w chwilę potem, kiedy Joe odprowadzał Sheilę do domu, postawił jej to
    pytanie:
     Z mojego punktu widzenia człowiek w mojej sytuacji powinien się ożenić.
    Chociażby po to, żeby dzieci miały matkę. Ale czy z niej byłaby dobra matka? Ona
    się zna na tej swojej ceramice i potrafi prowadzić sklep. Ale czy ktoś taki poradzi
    sobie z dziećmi? A nawet zakładając, że potrafi, to czy ja się chcę z nią ożenić? Skąd
    można to wiedzieć na pewno?
    Najpierw wydało jej się, że sobie z niej żartuje. Bo jak trzydziestoparoletni
    wdowiec, żonaty przez parę ładnych lat, może o dziesiątej w nocy, na pustej ulicy
    pytać swoją sąsiadkę, czy on chce się ożenić z obcą dla tej sąsiadki dziewczyną?
    Absurdalne. A potem się zezłościła.
     Boże ty mój; ożeń się z nią albo nie. Skąd ja mam wiedzieć, co ty chcesz zrobić.
    Powiem ci tylko tyle, że mam już dosyć tego twojego gonienia do mnie, kiedy tylko
    dopadną cię jakieś wątpliwości. Nie jestem twoją niańką.
    I poszła do domu. Ale praktycznie w momencie, kiedy się odwróciła, pożałowała
    tego, co powiedziała, i znowu zrobiło jej się go żal. W końcu takie
    kobiety jak Judy wiedzą, jak dopiąć swego, a tacy mężczyzni jak Joe często nie
    wiedzą, co zrobić.
     Ten Joe zaczyna mi się podobać  zagadnęła do niej babka, kiedy tylko znalazła
    się w pokoju  ma taki czarujący, chłopięcy uśmiech. Należy do tych, u których na
    zawsze pozostaje młodzieńczy urok. A tacy są najlepszymi towarzyszami na całe
    życie.
     Naprawdę?
     Tak, moja droga. Ponieważ są tacy, kobiecie też się bardzo długo wydaje, że jest
    młoda. Lepsze to niż wiązanie się z kimś, kto już po trzydziestce zachowuje się jak
    roztrzęsiony dziadek. A tak przy okazji, czy ci mówiłam, że Teddy ma w przyszłym
    tygodniu urodziny?
    Wyciągnęła druty i kłębek czerwonej włóczki i pokazała sweter, który dla niego
    robiła. Miała nadzieję, że zdąży, bo jak nie, to będzie trzeba coś kupić  może
    rower?
     I zdecydowałam, że urządzę dla niego przyjęcie w ogrodzie.
     Co zdecydowałaś? Chyba się przesłyszałam.
     A cóż w tym takiego dziwnego! Wielka mi sprawa! Odkryłam, że malec nie miał
    jeszcze nigdy urodzinowego przyjęcia. Wyobrażasz sobie? No i oczywiście biedny
    Joe nie ma na to czasu, i pewnie zresztą by nie wiedział, co należy zrobić, więc co mi
    pozostało?
     Ale babciu, zdajesz sobie sprawę, w co się pakujesz?
     W co się pakujesz! Przesada. Po prostu małe przyjęcie  to wszystko. I zaczęła
    objaśniać, co należy zrobić. %7łałowała teraz trochę tego
    ogrodzenia  było niepotrzebne, no ale cóż? To był błąd i teraz nie ma na to czasu,
    ale w przyszłości trzeba go będzie zlikwidować. W całym ogrodzie rozłoży się
    latarnie. No i przede wszystkim Sheila musi się porozglądać po okolicy za dziećmi
    w wieku Teddy'ego. Jeśli chodzi o jedzenie i napoje  to sprawa raczej prosta, ale
    ktoś będzie się musiał zająć grami dla dzieci. Czterolatki na przyjęciu chyba zajmują
    się grami, prawda?
     Tak mi się wydaje  odparła niepewnie Sheila.
     No więc jeśli chodzi o to, to polegam na tobie i Joe'em. Jakoś się dogadacie i coś
    wymyślicie.
    Wnuczka spojrzała podejrzliwie na babkę.
     Ej, babciu! O co tobie właściwie chodzi? Czy ty przypadkiem znowu nie
    planujesz...
    Marcia przerwała jej stanowczo:
     Słuchaj, Sheila, jeżeli ty nie jesteś na tyle przytomna, żeby jakoś zachęcić
    młodego człowieka, który świata poza tobą nie widzi, to niech ci się nie wydaje, że
    ja będę marnować swoją energię, żeby to zrobić za ciebie.
    Zabrała się do robótki, a po chwili dodała:
     Interesuje mnie tylko przyjęcie dla tego dziecka. A jeśli piękna i czarująca młoda
    dziewczyna nie potrafi zadbać o własne interesy, to niech zostanie zgorzkniałą, starą
    panną, co mnie do tego? To chyba jasne!
     Jasne, babciu, jasne odpowiedziała z czułością.
    ROZDZIAA 16
     Jak za dawnych, dobrych czasów, prawda?  zapytała Sheila. Skończyli właśnie
    kolację i siedzieli przed kominkiem.
     Pamiętasz, jak przygotowywałam kurczaka dla was  spojrzała mu prosto w
    oczy, ale widziała coś, co rozegrało się dużo wcześniej i w zupełnie innym miejscu.
     Tak  odpowiedział Clyde  pamiętam.
     A potem zawsze była kawa i brandy, tak jak teraz  pochyliła się do przodu
    sięgając po filiżankę  pamiętasz?
     Tak, Sheila, pamiętam.
    Piła powoli kawę i jednocześnie dalej patrzyła na niego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl