• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    guzik blokujący podsłuch.
    - Mam na imię Paweł. Proponuję, żebyśmy przeszli na  ty - powiedziałem podając
    rękę.
    - Robert - przedstawił się.
    - Od dawna zajmujesz siÄ™ poszukiwaniami skarbu?
    - Nie. Po ogólniaku trafiłem do woja, a teraz pracuję w lesie i uczę się na leśnika.
    Zawsze chodziłem po lasach, lubiłem to. Słyszałem o tej bitwie, opowiadali mi o niej starzy
    Mazurzy. Wiedziałem, że Rosjanie z Niemcami bili się na terenie obecnego poligonu.
    Czasami chodziliśmy z kolegą kopać. On miał wykrywacz metali, to różne bagnety, monety,
    amunicję znajdowaliśmy. Sam wiesz, że policja ściga takich zbieraczy, więc szybko
    pozbyłem się kolekcji. Część oddałem byłemu kierownikowi domu kultury, a resztę
    sprzedałem.
    - Możesz pokazać, gdzie znajdowałeś te militaria? - poprosiłem.
    - Tu, tu i tu - palec Roberta szybko uderzył w trzy punkty na mapie.
    - W tym miejscu dużo tego było? - pytałem wskazując szczególnie interesujący mnie
    rejon.
    - Tam do dziś ludzie różne rzeczy wykopują. Słyszałem, że przyjechał jakiś Niemiec.
    Wiesz, to ludzie tak gadają. Ten Niemiaszek rozkopał grób i podobno był tam cały samochód
    osobowy wyładowany majątkiem.
    Przy ostatnich słowach Robert lekko uśmiechnął się.
    - Pewnie jeszcze mu się światła paliły - żartowałem.
    - Tak, oczywiście - Robert śmiał się. - Jest rzecz trochę gorsza. Nie mówię, że z
    Kociaka, ale była taka rodzina, która rozwalała niemieckie groby. Szukali złotych zębów.
    Krzywisz się? Nie dziw się. Tu osiemdziesiąt procent ludzi nie ma pracy. Latem żyją z
    turystów, jesienią z grzybów, ale pozostają jeszcze dwie pory roku!
    Jeszcze pół godziny rozmawialiśmy na temat tajemnic okolicznych lasów. Na koniec
    wziąłem od Roberta numer jego telefonu. Serdecznie uścisnęliśmy sobie dłonie i drwal
    poszedł do swojego domu. W korytarzu spotkałem Maćka.
    - Jak wam idzie? - zapytałem.
    - Powoli - odrzekł wymijająco.
    - Mam do was prośbę. Zaraz będzie kolacja, moglibyście do tej pory rozejrzeć się po
    okolicy? Chodzi mi o to, czy nadal w Kociaku biwakuje banda Kurzawy.
    - Jasne.
    Harcerz okręcił się na pięcie i zbiegł do kolegi.
    Stałem przy oknie patrząc, jak budzi się Pan Samochodzik. Nagle drzwi mojego
    pokoju otworzyły się z trzaskiem.
    - Widziałem samochód Batury! - krzyknął Maciek.
    - Gdzie?
    - Przy polu biwakowym. Batura chodzi używając laski, ale już zdjęto mu gips.
    Rozmawiał z Kurzawą. %7ływo gestykulowali. Siedzieliśmy w krzakach, za daleko, żeby coś
    usłyszeć.
    - Doskonale - zatarłem ręce.
    Usłyszałem, jak szef wchodził po schodach ciężko stawiając nogi.
    - Panie Tomaszu! - zawołałem.
    - Co się stało? - spytał wchodząc i rzucając koc na tapczan.
    Włączyłem zielony guzik na pudełku od Leszka. Zrobiłem to tak, żeby szef widział,
    co robię. Uniósł brwi lekko zdziwiony.
    - Batura jest w Kociaku - zakomunikowałem mu. - Wygląda na to, że chce dogadać się
    z bandÄ… Kurzawy.
    Wyraz zdumienia na twarzy pana Tomasza zaskoczył mnie. Cieszyłem się, że potrafię
    czasami zadziwić przełożonego.
    - Batura nie powiedział Milionerowi o podziemiach na Jastrzębiej Górze - mówiłem. -
    Wysłał tam Kurzawę, ale nie powiedział mu, że w ruinach, dwadzieścia metrów od głównego
    budynku, jest wejście do podziemi. Myślę, że powinniśmy pojechać tam jutro z samego rana.
    - Tak, to dobry pomysł - szef intuicyjnie wyczuł, do czego zmierzam.
    - Chodzmy na spacer - rzekłem naciskając czerwony guziczek.
    - Co ty kombinujesz? Chcesz skłócić Milionera z Batura? - pytał szef. - Batura jest za
    sprytny na taki numer. Mogą się domyślić, że wiemy o podsłuchu.
    - Stawiam na chytrość Milionera i jego delikatność słonia w składzie porcelany. Mam
    nadzieję, że mój plan wypali.
    Wykonałem jeszcze jeden telefon. Człowiek, do którego dzwoniłem, zgodził się
    wyświadczyć mi pewną przysługę.
    Zszedłem do jadalni. Przy posiłku Barbara czytała nam swoje notatki na temat
    budynku, w którym mieszkaliśmy.
    - Dom ten wybudowano na początku XIX wieku - opowiadała zsuwając okulary na
    czubek nosa. - Miała to być siedziba pruskiej straży granicznej ścigającej przemytników.
    Jednak po trzydziestu latach jej działalności budynek wystawiono na licytację. Kupił go [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl