• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

     Co widzisz?  zagadnÄ…Å‚ szef.
     Tunel, zakręca chyba. Całkiem zamulony.
    Wstałem i ruszyliśmy dalej na wschód. Niebawem tunel doprowadził nas do niedużej
    sali. Prowadziły z niej dwa korytarze. Jeden opadał w dół, w stronę Wisły, drugi zakręcał
    na południe. Wszedłem do tego w stronę rzeki. Po przejściu kilkudziesięciu kroków
    zatrzymał mnie zawał. Wycofałem się. Szef z inspektorem oświetlali sufit sali na
    skrzyżowaniu tuneli. Popatrzyłem i ja.
     Satanistyczne graffiti  mruknÄ…Å‚ inspektor.  Ciekawe, jak siÄ™ tu dostali?
    Poczułem się odrobinę niepewnie. Gdyby zaskoczyła nas tu większa grupa, to
    tkwiliśmy jak w pułapce. Ruszyliśmy na południe. Tunel był stosunkowo wąski,
    w ścianach widać było wyraznie otwory strzałowe. Co kilka metrów w przewężeniach
    ścianę zdobiły potężne zardzewiałe zawiasy. Po drzwiach dawno nie pozostał żaden
    ślad. Tunel skończył się zupełnie nieoczekiwanie. Przyłożyłem do muru echosondę,
    ale przyrząd pokazał mi, że dalej jest tylko ziemia. Cofnęliśmy się. Przy pierwszym
    rozgałęzieniu znowu poszliśmy na południe. Tunel był dość długi i także skończył się
    litym murem. Wycofaliśmy się na powierzchnię. Przyjemnie było odetchnąć mroznym,
    ale świeżym powietrzem. Nieoczekiwanie kątem oka spostrzegłem coś dziwnego
    w jednym z okien, prowadzących do pomieszczeń na najwyższym poziomie.
     Szefie, niech pan zobaczy!  zawołałem.
    Odwrócił się i poprawił okulary. W ciemnej sali majaczył piękny prawosławny
    fresk.
     Matka Boska typu Znamjenije  powiedziałem.
    Podeszliśmy do okna i patrzyłem teraz do środka usiłując przebić wzrokiem
    122
    półmrok. Latarka niewiele mogła tu pomóc. Obok zniszczony fresk przedstawiał twarz
    Chrystusa w medalionie. Tynk popękał miejscami.
     Zaraz  mruknąłem.  Układ malowideł jest niekanoniczny. Ale i tak to sensacja.
    Tu musiała być kaplica żołnierska z czasów zaborów! Siedemnastowieczne freski...
    Szef westchnął ciężko.
     Pawle  powiedział  rusz głową. Skąd siedemnastowieczne freski
    w dziewiętnastowiecznym forcie?
    Zatkało mnie.
     A teraz właz przez to okno i obejrzyj je sobie bliżej.
    Wszedłem i oświetliłem najbliższy przedstawiający anioła. Postaci były rozmyte,
    jakby namalował je kompletny dyletant. Kontury były nieostre. Skrzydła i aureole lśniły
    podejrzanie, jak namalowane złotym lakierem w sprayu.
     Co to jest?  jęknąłem.
     Prawosławne graffiti?  zdziwił się Jacek.  To pewnie namalował ten ruski
    anarchista...
    Kowalski, który stał w oknie obok Pana Samochodzika, uśmiechnął się lekko.
     To tu kręcono scenę z uczty bojarów do  Ogniem i mieczem Hoffmana
     powiedział.  Ja też za pierwszym razem się naciąłem.
     No cóż  mruknął szef.  Nacieszyliśmy się freskami, to teraz pora odnalezć
    studniÄ™.
     Wy też chcecie ją znalezć  uśmiechnął się inspektor.  Toż jej od pięćdziesięciu
    lat szukajÄ… bezskutecznie.
    Szef wyciągnął z torby cztery stalowe taśmy oraz kłąb sznurka i duży drewniany
    kÄ…townik.
     Pawle, do dzieła.
    Zabrałem się za staranne mierzenie wszystkich pomieszczeń na dolnym poziomie,
    a Jacek pod kierownictwem szefa mierzył górę. Inspektor obserwował moje poczynania
    z pobłażliwym uśmiechem. Wreszcie zakończyłem pomiary.
     I co?  zagadnÄ…Å‚ szef.
    Zaprowadziłem ich do jednej z sal na górnym poziomie, niedaleko od bramy.
    Stanąłem pośrodku.
     W tej chwili jestem dokładnie nad studnią  powiedziałem.
     Piętro niżej jest w tym miejscu blok cegieł około sześciometrowej grubości.
    Studnia wchodzi pod tą ścianę  klepnąłem ceglany mur od strony dziedzińca.
    Wyjąłem z plecaka echosondę. Przyłożyłem ją do podłogi i dłuższą chwilę
    wsłuchiwałem się w słabe echo.
     Zrednica szybu około dwu metrów  mruknąłem.  Grubość podłogi nad
    studnią około sześćdziesiąt centymetrów.
    123
     No to do dzieła!  szef wyjął z torby solidny młotek murarski.
     Chwileczkę  powstrzymał go inspektor.  Panowie zamierzają wybić tu
    w podłodze dziurę głęboką na sześćdziesiąt centymetrów...
     I pewnie około metra średnicy  dodał Pan Samochodzik.  Przydałby się jakiś
    bloczek, bo liny już mamy.
    Inspektor przybrał urzędowy wyraz twarzy.
     Bardzo mi przykro, ale będę musiał poskromić panów zapędy
     powiedział.  Nasz zakład tylko administruje tym budynkiem, a na kucie dziur
    wszelkiego rodzaju zgodę musi wyrazić zarówno agencja mienia wojskowego, jak
    i wojewódzki konserwator zabytków.
     Załatwienie wszystkich potrzebnych zezwoleń potrwa parę dni  mruknął szef.
     Bardzo mi przykro, ale nie mam pełnomocnictw, żeby nagiąć te przepisy
     powiedział inspektor.  Ale przecież studnia wam nie ucieknie.
    Wyszliśmy z fortu i Kowalski zamknął bramę na kłódkę.
     Proszę opieczętować obiekt  polecił szef.
    Inspektor popatrzył na niego dziwnie, ale spełnił jego prośbę. Zniechęceni
    ulokowaliśmy się w samochodzie.
     Szefie, jeśli trzeba, to mogę się przebić od dołu  powiedziałem.
     Wejść do fortu można od fosy przyporowej  dodał Jacek.  Tylko trzeba
    rozwalić kawałek ściany.
     Nie. Załatwię te świstki. Ale nie byłoby zle tymczasem poszukać wejścia od ulicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl