• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    godziny.
    Wsiadłem na rower i już drugi raz tego dnia jechałem na budowę.
    - Chłopaki! - krzyczałem z daleka. -Ale afera! - opowiadałem, gdy wszyscy wylegli
    przed barak. - Przyjechały telewizja, radio i gazety. Dym na całą okolicę. Ktoś się dowiedział
    o tej monetce, coście jadali sklepowej.
    - Nowy przekombinował! Mówiłem! - gorączkował się Henio.
    Spojrzałem na niego groznie i zamilkł.
    - Co robić? - pytał Szczerba.
    - Uruchomimy plan B - powiedziałem. - Dziennikarzy nie wpuszczamy na budowę, bo
     Obcym wstęp wzbroniony , no nie?
    - No! - odpowiedział mi chrapliwy chórek.
    - Po drugie, opylamy skarb pierwszej osobie, która przyjedzie i da więcej niż Wilczek
    - kontynuowałem. - Dobra! Do roboty, bo już chyba jadą - powiedziałem zerkając za siebie.
    Robotnicy zamknęli bramę na kłódkę i ukryli się w baraku. Zza brudnych szyb
    obserwowali inwazję reporterów. Pierwszy podjechał wóz telewizji, z którego wysiadł
    znudzony kamerzysta żujący gumę i dziewczyna w pantofelkach, w mini-spódniczce, w
    futerku i bluzce z dużym dekoltem.
    - Ale szprycha! - usłyszałem komentarz.
    - Kto pójdzie ich przegonić? - zapytał Henio.
    - Szczerba jest wygadany - zasugerowałem.
    - Ty idz, ja mam niefartowny wygląd - Szczerba zląkł się kontaktu z mediami.
    W końcu robotnicy niemal siłą wypchnęli mnie z baraku.
    - Chcesz dostać dolę, to musisz zapracować - argumentował Henio.
    Powoli, trzymając ręce w kieszeniach, wyszedłem do dziennikarzy.
    Natychmiast znalazłem się w świetle przenośnych reflektorów i kamerzyści przytknęli
    oczy do kamer. Radiowcy przygotowali mikrofony, a Olbrzym wyjÄ…Å‚ notes.
    - Dobry wieczór panu, czy to prawda, że panowie tu wykopali jakieś stare blaszki? -
    zapytał mnie.
    - Dobry - odpowiedziałem spokojnie. - O co tu chodzi?
    - Słyszeliśmy, że panowie wykopali jakieś blaszki i próbowali nimi płacić w sklepie -
    reporterka telewizji przystawiła mi mikrofon.
    Uśmiechnąłem się do niej i przyglądałem jej się dłuższą chwilę.
    - Kto tak mówił? - udawałem ciekawość.
    - Ludzie we wsi mówili - odparła reporterka.
    - A myśmy to nawet wykopali tutaj starego mercedesa i jeszcze mu się światła paliły.
    Ludzie kłamią z zazdrości, ze złości, a w ogóle to macie pozwolenie na kamerowanie
    budowy? Boja siÄ™ nie zgadzam na pokazywanie mojej twarzy!
    - Może moglibyśmy chociaż nakręcić tę budowę i powiedzieć potem widzom, że tu
    nic nie znaleziono? - prosiła reporterka wdzięcząc się.
    - Panią bym wpuścił, ale samą. Dobrą herbatę mam i coś do herbaty...
    - Paluszki i kruche ciasteczka? - wtrącił złośliwie Olbrzym.
    - Nie! - krzyknąłem. - Nic nie wiem, nie znam się, nie orientuję, nie mam pojęcia, a w
    ogóle jest niedziela i jestem zarobiony! - zacytowałem słowa pewnego mechanika z polskiej
    komedii, którą niedawno oglądałem.
    Odwróciłem się i odmaszerowałem do baraku.
    - Jadą! - cieszył się Szczerba. - Odjeżdżają, sępy!
    Ciężko usiadłem przy stole i oparłem głowę o złożone na blacie ramiona.
    - O, jeszcze jakaś łajza jedzie! - po chwili krzyknął Henio. - Nowy, na podwórek!
    - Nie jestem psem, żebyś mnie tak ganiał! - odpowiedziałem.
    Henio najchętniej rzuciłby się na mnie z pięściami, gdyby nie słowa Szczerby.
    - Ta to jakaś lepsza sztuka - powiedział.
    Wreszcie uroda Pluvii skusiła Szczerbę do wyjścia. Wrócił z nią po dwóch minutach.
    - Pani chciałaby obejrzeć nasze znalezisko - oznajmił.
    - Może to glina? - Henio był nieufny.
    - Może to was przekona? - Pluvia wyjęła z torebki plik banknotów.
    Robotnicy przenieśli łakomy wzrok z kształtów Pluvii na pieniądze.
    Henio z nabożną czcią wyjął z szafy ubraniowej skrzynkę narzędziową i postawił ją na
    stole. Otworzył wieko i Pluvia mogła obejrzeć znalezisko.
    - Jeszcze kogoś tu niesie - zauważył jeden z robotników, patrząc przez okno.
    Zdenerwowany wyszedł przegnać intruza. Wrócił w towarzystwie Wilczka, który
    posłał Pluvii grozne spojrzenie.
    - No, to kto da więcej? - Henio już zacierał ręce.
    - Ta chciwość was zgubi - mruknął Wilczek.
    Nawet nie wiedział, jak bliski był prawdy.
    - Ile dajesz? - Wilczek zwrócił się do Pluvii.
    Ta podała cenę. Wilczek przebił ją dwukrotnie. Licytacja trwała minutę. Robotnicy
    oglądali ją jak najpiękniejszą bajkę. Wygrał Wilczek.
    - Przybijacie!? - wyciągnął dłoń do Szczerby, chcąc dobić targu.
    - Czekajcie! - zawołałem.
    Wilczkowi na mój widok ręka automatycznie powędrowała do kabury pod pachą.
    - Co znowu, komandosie? - zapytał wściekle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl