-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dodał, bo przestraszył się, że ona to opacznie zrozumie.
- Czy to nie dziwne, że ojciec nie dal znaku życia, odkąd wyjechaliśmy? - Birgit błądziła
wzrokiem po kilimach pokrywających ściany. Jeden z nich bardzo przypominał jej ten, który miała
po matce; musiała jednak przyznać, że ten tu wyglądał dużo lepiej niż tamten na pokrytej tapetą
Å›cianie w Sørholm.
- Pewnie ma dużo pracy z doglądaniem majątku.
- Albo z ustępowaniem we wszystkim Sabine.
- Uważasz, że będą z nią kłopoty? - Sten wyglądał na zaskoczonego. - Mnie się wydaje
ostrożna i rozsądna.
- Nie wiem. Może to tylko on zaczął się nagle rządzić. - Birgit pomyślała o pomyśle
wyrzucenia Leny i tkaczki ze wschodniego skrzydła. Czy mógł na to wpaść sam, wbrew woli
Sabine?
- Kto wie, może jest w Bremie? - zastanawiał się głośno Sten. Rozumiał niepokój Birgit. -
No, ale niedługo Boże Narodzenie i na pewno do nas napisze.
- Oby. Martwi mnie to wschodnie skrzydło...
- Chcesz jechać do domu?
- Nie, nie - zamachała ręką Birgit. - Oczywiście, że nie! Płomienie zgasły i na kominku
został tylko żar. Birgit podłożyła kolejne polano i siadła obok Stena na ławie. Pomyślała o
wspaniałym lecie w górskiej zagrodzie, o tym co bliznięta mówiły o pastorze, o tajemniczym
Å›wiateÅ‚ku w Grøtenuten, które wielu ludzi widziaÅ‚o jesieniÄ…, o zródle w Skogshorn i na koniec o
zimowym uboju. Wszystko tu byÅ‚o takie inne niż w Sørholm!
- Jak ci się podoba w Hemsedal? - Wyciągnęła z włosów grzebień i pozwoliła im opaść na
ramiona.
- Każdy dzień jest nowym przeżyciem! Nigdy dotąd tyle się nie uwijałem, co tu; stale jest
coś do zrobienia. I z przyjemnością patrzę, jak ty i Johan rozkwitacie...
- Uważasz, że jest za dużo roboty? - Birgit udała, że nie słyszy ostatnich słów Stena, ale
starannie je zanotowała w pamięci.
- Ależ skąd. Aapię się stale na myśli, że w majątku mógłbym robić o wiele więcej... Ale nie
wypada mi przecież włożyć roboczego ubrania i pójść za pługiem.
- Od czasu do czasu dziedzic wręcz powinien okazać zainteresowanie pracą - mruknęła
Birgit pod nosem. - Jak sÄ…dzisz, czy Ole i Åshild przeprowadzÄ… siÄ™ kiedyÅ› do Sørholm?
- Ole czuje się lepiej w lasach i górach niż w Danii -odpowiedział w zadumie Sten. - Ale
lata lecą, więc trudno przewidzieć, co się stanie. %7łycie w majątku jest dużo łatwiejsze.
- Wspaniale byłoby, gdyby się przeprowadzili! - Birgit natychmiast wyobraziła sobie, jak
spacerujÄ… po ogrodzie z Åshild i zrywajÄ… róże. Mężczyzni mogliby polować na kaczki, a wszyscy
razem mogliby jezdzić na konne spacery po okolicy. Będąc tutaj tak blisko z bratową, poczuła, jak
bardzo jej brak przyjaciółki. W Danii nie miaÅ‚a z kim tak porozmawiać, jak z Åshild.
- Tak czy owak będą nas tam odwiedzać, więc mamy jakąś przyjemną perspektywę -
powiedział Sten, bawiąc się długimi włosami żony. Pocałował ją w policzek. - Położymy się już?
Zanim zdmuchnęli lampę, Sten i Birgit przegrzebali w kominku, by ciepło utrzymało się jak
najdłużej. Na dworze było zimno, lada chwila mógł spaść śnieg. Zegar na ścianie pokazywał, że jest
już dobrze po północy. Nagle Birgit wzdrygnęła się. Co to był za dzwięk?
- Słyszałeś?
- Cicho...
Rozległ się znowu: stuknięcie, jakby gdzieś zamykały się drzwi.
- Ktoś jest na dworze? - Sten podszedł do drzwi.
- Nie, poczekaj! - Birgit chwyciła go za kurtkę i przytrzymała. - To mogą być jacyś rabusie.
Nie wychodz bez strzelby.
- Bzdura! %7ładni rabusie nie odeszliby tak daleko od gościńca. - Sten nabrał takiego
przekonania już dawno temu, kiedy była mowa o przeciągających przez wieś bandach włóczęgów.
Ludzie uważali, że trzeba wtedy wszystkiego pilnować, bo nagle w ich izbie mógł się pojawić jakiś
zbój. Ale Rudningen leżało z dala od uczęszczanych dróg, więc zostawiano je w spokoju.
Obiecał, że będzie ostrożny. Otworzył zasuwę i wyjrzał w ciemność, a Birgit szybko
zapaliła latarnię, więc mógł zobaczyć pokryte warstwą szronu podwórze. Było puste. Drzwi do
stodoły były pozamykane, wszędzie panował spokój.
- To tylko wiatr - powiedział Sten i już chciał wracać, by nie wypuszczać cennego ciepła.
Budynki i tak zlewały się w jedno z lasem, bo księżyc niczego dziś nie oświetlał. - Chociaż nie,
poczekaj. Pobiegnę sprawdzić drzwi od obory, bo nie ma nic bardziej irytującego jak niedomknięte,
trzaskajÄ…ce drzwi.
Zeskoczył ze schodków i już był na środku podwórza, kiedy od drzwi obory oderwał się
jakiś cień. Po chwili Sten zobaczył, jak ów cień znika za rogiem stodoły.
- Hej, stój! - Jego głos zadudnił między drewnianymi zabudowaniami i obudził Nilsa i
Olego. Okrzyki nic nie pomogły: intruz rzucił się do ucieczki i zanim Sten dotarł do rogu stodoły,
był już daleko. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl