• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    myślała. Ktoś taki najrozsądniej by zrobił, milcząc.
    Dzień miał się ku końcowi. Przy drodze do Rudningen przemarznięte świerki stały w
    ciężkich czapach śniegu. Ale choć zmrok zapada wcześnie, minie jeszcze wiele godzin, nim zasiądą
    do stołu, by delektować się rybą, jeść kolację, rozpoczynającą świąteczną noc. Las trwał w ciszy,
    gdy sanie jechały w stronę dworu. Jedynym śladem życia był trop lisa, ginący między drzewami. Z
    komina w Rudningen wypÅ‚ywaÅ‚a gÄ™sta smuga dymu i Åshild ogarnÄ…Å‚ spokój. MajÄ…c Olego i Knuta
    przy sobie, czuła się bezpieczna.
    Wszyscy umyli się dokładnie i robili ostatnie przygotowania. Knut naszykował zapas
    smolnych drzazg na rozpałkę, żeby starczyło na całe święta, Ole wystawił snopki zboża dla ptaków,
    Sebjørg nacięła gaÅ‚Ä…zek jaÅ‚owca. Wkrótce rozsypie siÄ™ je na podÅ‚odze, i wtedy zacznÄ… siÄ™ Å›wiÄ™ta.
    - Co ty myÅ›lisz o tej kartce, którÄ… znalazÅ‚am? -Åshild i Ole mieli trochÄ™ czasu dla siebie, w
    alkierzu ubierali się w świąteczne ubrania. - Myślisz, że wszyscy dostali podobne ostrzeżenia?
    - Nie, to przeznaczone jest specjalnie dla nas. - Ole przyczesywał na mokro włosy. - Ale to
    on sam jest w najgorszej sytuacji, bo żyje pewnie teraz w strachu, że zostanie przyłapany.
    - Ty wiesz, kto to? - Åshild zapinaÅ‚a srebrnÄ… broszkÄ™, zerkajÄ…c spod oka na męża.
    - Dziś wieczór nie będziemy się zajmować tą żałosną figurą - odrzekł Ole krótko. Zapiął
    kamizelkę i włożył biały sweter. Ole Rudningen jest w tym ludowym stroju równie przystojny
    dzisiaj, jak wtedy kiedy staÅ‚ przy oÅ‚tarzu jako pan mÅ‚ody, pomyÅ›laÅ‚a Åshild. Wysoki, w alkierzu
    sięga prawie do sufitu. Musiała podejść i go dotknąć. Strzepnąć jakiś niewidzialny pyłek, poprawić
    kołnierzyk.
    - Nie musisz siÄ™ niczego obawiać - uspokajaÅ‚ jÄ… Ole, bo myÅ›laÅ‚, że Åshild szuka u niego
    pocieszenia.
    - Nie, to pewnie jeszcze jeden szaleniec we wsi -westchnęła, myśląc o Simenie. Ale
    chodzmy już do izby. Wieczór wigilijny powinien być miły i spokojny. Miejmy nadzieję, że
    kobiety z Gamlehaugen też dadzą sobie jakoś radę.
    - Dobrze, Åshild. Tak siÄ™ cieszÄ™, że jesteÅ› przy mnie. Możesz mi wybaczyć ostatnie
    tygodnie, kiedy byłem nieznośny?
    - Pewnie. JesteÅ› moim mężem i to dla mnie najważniejsze. - Åshild zarumieniÅ‚a siÄ™ niczym
    młoda dziewczyna.
    Gospodarze z Rudningen stali po środku sypialni, przytuleni do siebie. Oboje w pięknych
    ludowych strojach, w pokoju pachniało czystością. Drewniane ściany zostały przed świętami
    wyszorowane, meble lśniły w blasku świecy. Na stoliku położono świeży, śnieżnobiały obrus. W
    domu panowaÅ‚a cisza. Knut czuwaÅ‚ nad ogniem w kominku, a Sebjørg pilnowaÅ‚a, żeby ziemniaki
    nie kipiały. Na kolację wigilijną będzie lutfisk, ryba specjalnie marynowana w drzewnym ługu, do
    niej ziemniaki, a potem jeszcze inne pyszności.
    Dom trwał w milczącym oczekiwaniu, a znajome trzaski w drewnianych ścianach
    świadczyły, że na dworze mróz bierze coraz większy. Długi okres przygotowań można będzie teraz
    ukoronować czasem odpoczynku, przerywanego jedynie obrządkiem i niezbędną domową
    krzątaniną. Wolni od ciężkich obowiązków ludzie będą mogli pomyśleć o Zbawicielu, który
    przyszedÅ‚ na Å›wiat dla ich odkupienia. Åshild staÅ‚a blisko męża i rozkoszowaÅ‚a siÄ™ tÄ… uroczystÄ…
    chwilą. Trudno jej było skupić się na narodzinach Jezusa, bo obejmujące ją silne ramię męża
    odgradzało ją od całego świata.
    - Postarajmy się, aby ten wieczór był jak najlepszy dla Nilsa i dzieci - szepnęła. - Jak to
    dobrze, że jesteśmy razem. - Przytuliła się mocniej do Olego. - Mam tylko nadzieję, że Hannah też
    ma siÄ™ dobrze w Christianii.
    - Hannah radzi sobie świetnie. - Ole pogłaskał żonę po plecach. Miała na sobie dzisiaj swój
    najpiękniejszy strój, musiał być ostrożny, żeby czegoś nie zniszczyć. - A wkrótce ktoś inny
    wyruszy w drogę do wielkiego miasta - mruknął. - Nie, nie. Trzeba siadać do stołu.
    W izbie stół zostaÅ‚ nakryty Å›nieżnobiaÅ‚ym obrusem, a Åshild nie oszczÄ™dzaÅ‚a na Å›wiecach.
    - WesoÅ‚ych Å›wiÄ…t - powiedziaÅ‚ Ole, kiedy Åshild wychodziÅ‚a do kuchni po jedzenie. Jeszcze
    w drzwiach usłyszała, że Knut odpowiedział:
    - Wesołych świąt, tato.
    Uśmiechnęła się i pospiesznie otarła dłonią oczy. Wesołych świąt wszystkim - mruknęła
    sama do siebie... - także temu, który wypisuje te paskudne kartki.
    W tym samym czasie na drugim końcu wsi ktoś o zniekształconym przez chorobę ciele
    siedział przy stole i jadł w milczeniu. Podobnie jak reszta rodziny Svingen Mały Ole był
    wystrojony, miał uroczystą minę. To on czytał dzisiaj świąteczną Ewangelię, bo być może to jego
    ostatnie święta z rodziną. Ole bardzo się cieszył, że w pierwszych dniach nowego roku pojedzie do
    Christianii. Ale na myśl, że trzeba będzie opuścić Svingen, gardło zaciskało mu się boleśnie. Marte
    i jej mąż byli dla niego bardzo mili przez te wszystkie lata, a teraz, kiedy poznał powód, dla którego
    dorastał tutaj, jeszcze bardziej cenił ich miłość i ciepło. Ale oczywiście nie mogą zajmować się nim
    na zawsze, nadszedł czas, by spróbować nowego życia. Dzięki Olemu Rudningen.
    Ole otarł usta i oparł się o ścianę. Zwiąteczne świece płonęły równo, a twarze przy stole
    były spokojne i zadowolone. Wigilijny wieczór w Svingen był taki sam jak w większości innych
    domów: uroczysty i pełen zadumy. Nikt tu nie przywykł do drogich prezentów, ale Marte
    przygotowała dla wszystkich drobne, a przede wszystkim pożyteczne upominki. W tym roku były
    to skarpety, rękawice, swetry a także pudełko z przyborami do pisania. Te ostatnie dla Olego, bo
    będą mu potrzebne, skoro ma rozpocząć w stolicy nowe życie.
    - Z ciekawością będziemy oczekiwać wiadomości od ciebie, jak się już urządzisz -
    powiedział gospodarz Svingen. Uważał, że Ole ma niezwykłe szczęście. Niewielu ludzi wyjeżdża
    do Christianii, by zdobywać tam wykształcenie. %7łeby tylko Ole Rudningen nie przeżył
    rozczarowania. Nikt nie wie, jak taki kaleka zostanie przyjęty w wielkim mieście.
    - Będę pisywał często. - Ole rumienił się na samą myśl o tym. - Ale dziwnie będzie
    wyjeżdżać z Svingen.
    - Będziemy za tobą tęsknić, nie powinieneś w to wątpić. - Marte mrugała pospiesznie, by [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl