• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    ale spróbuję.
    Utrzymywałem prowadzenie przez jakieś sto metrów, nim mój sobowtór za-
    czął mnie doganiać. Zwiększyłem wysiłek i przez chwilę utrzymywałem zmniej-
    szoną przewagę. Potem on znowu przyspieszył i ruszył w tempie, którego pewnie
    nie wytrzymałby do samej taśmy. Chociaż nie zamierzałem spokojnie czekać na
    potwierdzenie tej teorii. Sięgnąłem do ostatnich rezerw. Pędziłem jak najszybciej.
    Ten sukinsyn doganiał mnie, był coraz bliżej, doszedł, wyprzedził, zwolnił
    na ułamek sekundy. W ciągu tego ułamka znowu znalazłem się obok. Ale on nie
    popełnił tego samego błędu. Utrzymywał to potworne tempo, a ja nie chciałem
    ustąpić, póki serce nie pęknie mi na kawałki.
    Biegliśmy ramię w ramię. Nie wiedziałem, czy mam jeszcze siły na finisz.
    Nie umiałem ocenić, czy on wyprzedza mnie trochę, może o pierś, czy został
    trochę w tyle. Pędziliśmy po równoległych, lśniących torach, aż nagle zniknęło
    wrażenie szklanej bariery. Dwie wąskie ścieżki stały się jedną szeroką, ramiona
    i nogi tamtego poruszały się w innym rytmie niż moje.
    Na ostatniej prostej zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej  w końcu dość
    blisko, żeby dostrzec szczegóły. To nie z własnym odbiciem się ścigałem: pęd
    powietrza zdmuchnął mu włosy do tyłu i zobaczyłem, że nie ma lewego ucha.
    Znalazłem siły na końcowe przyspieszenie. On również. Razem wpadliśmy na
    taśmę. Sądzę, że ja dotknąłem jej pierwszy. . . ale nie jestem pewien.
    Minęliśmy metę i dysząc padliśmy na ziemię. Przetoczyłem się natychmiast,
    żeby mieć go na oku, ale on leżał nieruchomo i sapał. Oparłem dłoń na rękojeści
    miecza i słuchałem szumu krwi w uszach.
     Nie wiedziałem, Jurt, że jesteś taki szybki  rzuciłem, kiedy już mogłem
    swobodniej oddychać.
    Zaśmiał się krótko.
     Wielu rzeczy o mnie nie wiesz, bracie.
     Jestem tego pewien.
    Grzbietem dłoni otarł czoło i zauważyłem, że znów jest na miejscu palec,
    który stracił w grotach Kolviru. Albo więc był to Jurt z innego okresu, albo. . .
     Jak się czuje Julia?  zapytałem.  Wyleczy tę ranę?
     Julia?  zdziwił się.  Kto to jest?
     Przepraszam. Nie jesteÅ› tym Jurtem.
     A to co ma znaczyć?  zapytał.
    Oparł się na łokciu i spojrzał gniewnie zdrowym okiem.
     Prawdziwy Jurt nigdy nie znalazł się w pobliżu Wzorca Amberu. . .
     Ja jestem prawdziwym Jurtem!
    71
     Masz wszystkie palce. On niedawno jeden stracił. Byłem przy tym.
    Odwrócił wzrok.
     Musisz być upiorem Logrusu  mówiłem dalej.  Na pewno robi te same
    sztuczki co Wzorzec. . . rejestruje tych, którzy go przechodzą.
     Czy to. . . czy tak właśnie było?  spytał niepewnie.  Nie bardzo pamię-
    tam, skąd się tu wziąłem. Tylko tyle, że mam się z tobą ścigać.
     Założę się, że ostatnie, co zapamiętałeś sprzed wyścigu, to przejście Lo-
    grusu.
    Przyjrzał mi się uważnie. Kiwnął głową.
     Masz racjÄ™. I co z tego wynika?
     Nie jestem pewien. Ale mam pewnÄ… teoriÄ™. To miejsce jest rodzajem wiecz-
    nej odwrotnej strony Cienia. Praktycznie poza zasięgiem Wzorca i Logrusu. Ale
    potrafią tu przeniknąć ich upiory, sztuczne twory skonstruowane na podstawie za-
    pisu, dokonanego w chwili przejścia. . .
     Chcesz powiedzieć, że jestem tylko jakimś zapisem?  Wyglądał, jakby
    miał ochotę się rozpłakać.  Jeszcze przed chwilą wszystko było takie wspaniałe.
    Przeszedłem Logrus. Cały Cień leżał u moich stóp.  Potarł skronie.  Ty! 
    warknął.  Przeniosło mnie tutaj z twojego powodu. %7łebym się z tobą ścigał,
    żebym cię pokonał w tym biegu.
     Prawie ci się udało. Nie wiedziałem, że taki z ciebie sprinter.
     Zacząłem ćwiczyć, kiedy się dowiedziałem, że trenujesz w college u.
    Chciałem być dobry, żeby ci dołożyć.
     Jesteś dobry  przyznałem.
     Ale nie znalazłbym się tutaj, gdyby nie ty. Albo. . .  Przygryzł wargę.
     To nie całkiem prawda. Nigdzie by mnie nie było. Jestem tylko zapisem. . .
     Spojrzał mi w oczy.  Jak długo możemy przeżyć?  zapytał.  Ile może
    przetrwać upiór Logrusu?
     Nie mam pojęcia, jak się stwarza takiego upiora ani jak się podtrzymuje
    jego istnienie. Ale spotkałem kilka tworów Wzorca. Odniosłem wrażenie, że moja
    krew daje im siłę, rodzaj autonomii, niezależności. Tylko jeden z nich, Brand,
    dostał ogień zamiast krwi i się rozpadł. Deirdre dostała krew, ale potem zniknęła.
    Nie wiem, czy wzięła wystarczającą ilość.
    Pokręcił głową.
     Mam uczucie. . . nie wiem, skąd się wzięło. . . że coś takiego działa również
    na mnie. I że krew jest dla Wzorca, ogień dla Logrusu.
     Nie wiem, w jakich regionach moja krew jest palna  stwierdziłem.
     Tu by płonęła  odparł.  Zależy, kto sprawuje kontrolę. Skądś o tym
    wiem. Nie mam pojęcia skąd.
     Ale skÄ…d wziÄ…Å‚ siÄ™ Brand na terytorium Logrusu?
    Uśmiechnął się.
    72
     Może Wzorzec chciał jakoś wykorzystać zdrajcę. A może Brand próbował
    działać na własną rękę jako podwójny agent.
     To by do niego pasowało  przyznałem. Mój oddech nareszcie zwolnił.
    Wyrwałem z buta sztylet Chaosu i naciąłem lewe przedramię. Trysnął pło-
    mień. Wyciągnąłem rękę.
     Szybciej! Bierz, jeśli potrafisz!  zawołałem.  Zanim Logrus cię odwo-
    Å‚a.
    Pochwycił moje ramię i zdawało się, że niemal wdycha płomienie. Spojrzałem
    w dół: stopy miał już przezroczyste. . . potem golenie. Logrus wyraznie chciał
    go wezwać z powrotem, tak jak Wzorzec odwołał Deirdre. Dostrzegłem ogniste
    kłęby wirujące we mgle, która przed chwilą była nogami Jurta. Potem nagle ogień
    zamigotał i znowu pojawiły się zarysy nóg. Jurt nadal ssał moją płonącą krew,
    chociaż nie widziałem już ognia, gdyż pił jak przedtem Deirdre  wprost z rany.
    Kontury nóg zaczęły się wypełniać.
     Chyba się stabilizujesz  zauważyłem.  Pij jeszcze.
    Coś trafiło mnie w prawą nerkę. Szarpnąłem się w bok, i odwróciłem pada- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl