• [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    bardziej dostępne. Gdyby nie to, misja we wnętrzu  Aona mogłaby się okazać
    niemożliwa, bo nie dostaliby się do środka.
    41
    Doktor wszedł pierwszy.
    42
    Rozdział 19
    Jeden ze snów - ten, gdy po raz drugi uciął sobie drzemkę - wyglądał właśnie
    tak: Johnowi śniły się ogromne eskadry helikopterów szturmowych. Ale
    śmigłowce nie były jak te ze snu, maszynami z dwudziestego wieku. Dużo
    nowocześniejsze, niemal bezgłośnie nadlatywały nad lotnisko z południowego
    wschodu. Rourke popchnął Natalię w cień prowizorycznego schronienia, jakie
    dawało im duże zwalisko skał, fragmentów rozbitego wierzchołka góry.
    - Mój Boże...
    Doktor spojrzał na Natalię.
    - Zaczyna ci to wchodzić w nawyk.
    - John - to muszą być...
    - Sowieci.
    - Były jakieś plany obrony cywilnej, bardzo dobre i szczegółowo opracowane,
    ale ja nic o nich nie wiedziałam. Władymir nigdy mi nie powiedział.
    - Może on sam ich nie znał - mruknął John, chowając się głębiej.
    - Ale ktokolwiek by tu nie dotarł, musiałby... Amerykanin manipulował przy
    zamku swojego CAR-a 15, sprawdził komorę i ustawił bezpiecznik.
    - Mógłby tu przybyć w związku z tymi lotami obserwacyjnymi albo z tysiąca
    innych powodów. Mógł mieć dostęp do materiałów KGB... Cofnij się.
    Rourke ostrzegł ją gestem, żeby się nie wychylała. Rubenstein został gdzieś
    daleko za nimi i John nie mógł zobaczyć, co się z nimi dzieje. Miał jednak
    nadzieję, że jego młody przyjaciel też się dobrze schował.
    Więcej niż dwa tuziny helikopterów zawisło tuż nad miejscem dawnego
    lądowiska  Aona . Jeden ze śmigłowców w centrum formacji zaczął gwałtownie
    się obniżać. Rourke odbezpieczył CAR-a. Na plecach czuł dotyk dłoni Natalii, wy-
    dawało mu się, że jej ręce lekko drżą.
     Duchy - pomyślał. - Grozne duchy sprzed pięciuset lat!
    Czerwone radzieckie gwiazdy na czarnych pancerzach helikopterów
    wyglądały jak ogromne plamy krwi. Gdy tylko pierwszy śmigłowiec dotknął
    podłoża, pozostałe złamały szyk. Zanim jednak płozy pierwszego zetknęły się z
    ziemią, zaczęli wyskakiwać z niego uzbrojeni mężczyzni w czarnych,
    sfatygowanych kombinezonach i czarnych czapkach podobnych do tych, które
    nosili grający w baseball. Utworzyli wokół maszyny niemal idealny krąg. Ich
    karabiny - Rourke uważnie im się przyjrzał - na pewno skonstruowane na bazie
    kałasznikowa, były jakby mniejsze i lżejsze od pierwowzoru.
    - Wyglądają na korpus elitarny KGB - szepnęła z tyłu Natalia. - Ale to
    przecież niemożliwe, oni wszyscy są...
    - Tak - przytaknął Rourke niepewnie, nie wiedząc, co ma na to odpowiedzieć.
    Z helikoptera wysiadł mężczyzna, który wyraznie odróżniał się od pozostałych
    - wyprostowany, atletycznie zbudowany, ze złotym wężykiem zdobiącym daszek
    czapki i jakimiś dystynkcjami na kołnierzyku. Amerykanin nie potrafił z daleka
    odczytać jego rangi.
    Rourke poczuł, że ręce Natalii zaciskają się na jego ramionach, a szyję owiało
    mu z boku ciepło jej oddechu, kiedy odezwała się do niego przerażonym szeptem:
    43
    - To Mikołaj Antonowicz. Był na Kremlu najbliższym współpracownikiem
    Władymira. Ależ, Rourke, on powinien...
    Oparła czoło o kark Johna. Rourke dokończył za nią:
    - Nie żyć!
    44
    Rozdział 20
    Wydawało im się, że minęły wieki, odkąd opuścili swoją kryjówkę i cofnęli się
    do miejsca, w którym schronił się Rubenstein. Jego schmeisser był gotowy do
    strzału. Ale Rourke chciał uniknąć niepotrzebnej strzelaniny. Teraz wszyscy troje
    podeszli bliżej, podczas gdy dwa kolejne helikoptery usiadły na ziemi. Coraz
    więcej czarno ubranych ludzi zapełniało podziurawioną, betonową płytę. Mijając
    Natalię, Rourke wyczuł drżenie jej ciała. Paul był najwyrazniej wściekły i - co
    było dla Johna jak najbardziej zrozumiałe - trochę przestraszony.
    Siły radzieckie były teraz prawdopodobnie najpotężniejszymi siłami
    zbrojnymi na Ziemi, może nawet była to jedyna regularna armia.
    Rourke, Natalia i Rubenstein dotarli do skał stanowiących najbliższe
    otoczenie lotniska okrężną drogą, żeby nie zostać zauważonymi ani z ziemi, ani z
    powietrza. Stanęli w kamiennej niszy. John sprawdził swoje uzbrojenie. Natalia
    powoli zaczęła mówić, jej głos się łamał.
    - To, że oni tutaj są... jest niemożliwe... to jest...
    - A jednak są i tyle - trochę szorstko przerwał dziewczynie Paul.
    Rourke wsunął na miejsce drugi z nierdzewnych detoników, odbezpieczywszy
    go przedtem. Spojrzał na Paula, potem na Rosjankę.
    - Są tutaj i nie czas teraz na jałowe domysły, jak udało im się przetrwać i tutaj
    dotrzeć. My przybyliśmy po materiały wybuchowe. Bez względu na obecność
    Sowietów w tym rejonie, promy  Projektu Eden będą zmuszone w końcu wyjść
    ze swych orbit. Bez naszej pomocy nie uda im się pomyślnie wylądować. Jeśli
    będą musiały wybrać lądowiska w Utah, będą przelatywać dokładnie nad
     Aonem i Rosjanie zestrzelą je podczas lądowania ze swoich helikopterów
    bojowych. Być może nasi  towarzysze znalezli sposób na reaktywizację miotaczy
    strumieni cząstek elementarnych, chociaż w to akurat wątpię. Nie zauważyłem
    dotąd żadnego transportera sprzętu ciężkiego, a bez części zamiennych, wielkich
    generatorów i bez zródła mocy nie byłoby to możliwe. Możliwe za to, że mają tego
    rodzaju broń w innych punktach planety. To najwyrazniej nie jest ich baza
    główna. Sposób, w jaki wylądowali, nie wskazuje na to, że szykują się do walki.
     Aono jest martwe.
    - Jakim cudem mamy wydostać ze środka potrzebne nam materiały tak, żeby
    oni się o tym nie dowiedzieli?
    John spojrzał na Rubensteina, pozwalając sobie na lekki uśmiech.
    - Już nie musimy tego robić. Czy nie sądzisz, że Natalia jest znakomitym
    pilotem?
    - Oczywiście, ale nie lepszym od ciebie.
    - Nie oczekiwałem komplementu, ale miałem nadzieję, że i o tym wspomnisz.
    Te śmigłowce powinny być szybsze od naszego samolotu, w dodatku wyposażone
    są w doskonały sprzęt umożliwiający tak obronę, jak i atak, a tego sprzętu nam
    brakuje. Co powiecie na to, żebyśmy ukradli im dwa egzemplarze i na razie
    wykorzystali ich broń pokładową do zniszczenia wiaduktów, a potem do ostrzału
    osłonowego w przypadku ataku odwetowego?
    45
    - Masz na myśli - mówiła wolno Natalia - porwanie dwóch śmigłowców, kiedy
    wszystkie już wylądują, potem szybkie zapoznanie się z działaniem ich systemów
    pokładowych i...
    - Planuję nawet więcej. Musimy poradzić sobie przynajmniej z kilkoma
    takimi maszynami. Trzeba sprawić, żeby się stały bezużyteczne - wyjaśnił
    Rourke. - To nie powinno być zbyt trudne. Zwykle coś, co wydaje się bardzo
    skomplikowane, przychodzi z łatwością, gdy zajdzie konieczność podjęcia ryzyka.
    Kiedy wzniesiemy się w powietrze, nie może ruszyć w pościg więcej niż pięć, sześć
    maszyn, a z tyloma już damy sobie radę po starcie. Na nasze śmigłowce załaduje-
    my broń oraz sprzęt wymontowany z innych helikopterów. W ten sposób
    będziemy mieli więcej amunicji. Ponadto mamy w garści jeszcze jeden atut:
    będziemy działać z zaskoczenia.
    - Jak, u diabła, to sobie wyobrażasz, John? Rourke znów spojrzał na Paula.
    - Na lądowisku jest już wystarczająco dużo radzieckich śmigłowców
    transportowych. Natalia i ja biegle znamy rosyjski. Wśród tych czarnych
    żołnierzy zauważyłem również kobiety. Pożyczymy sobie ich mundury, a ty
    będziesz nas z tyłu osłaniał na wypadek, gdyby miało wydarzyć się coś nieprze-
    widzianego. Kiedyś już coś takiego tutaj miało miejsce. Unieruchomimy tyle
    śmigłowców, ile się tylko da, zgromadzimy broń, która przyda nam się na
    pokładach naszych maszyn. A potem po prostu polecimy. - O, cholera! - jęknął
    Paul.
    46
    Rozdział 21
    Czuła, że coś niedobrego dzieje się z jej żołądkiem. Podobne zaburzenia miała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl