• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    złożyli go na ołtarzu jako wotum i krzyżem leżeli pod lampą w nocy, modląc się żarliwie o
    spokój duszy Dominika. Na drugi dzień obadwaj odprawili msze żałobne.
     Dziwne rzeczy... A pani w tym czasie, gdy tu sama jedna została, doświadcza jakich
    przestrachów w tym domu?
     Nie. Teraz jakoś przycichł. Nie rzuca beczkami i nie trzaska jak zwykle. Raz tylko, ale
    tego nie będę mówić.
     Nie trzeba. Proszę zapomnieć...
     Niech pan tylko pomyśli. Tu przychodzą wojskowi, rewidują dom, krzyczą, hałasują,
    straszą. A gdy nareszcie odejdą i można by lżej odetchnąć, to zostaję sama jedna i poczynam
    lękać się tamtego. Teraz, gdy pan się zjawił, już się nic a nic nie boję. To jest  boję się, ale
    tylko wojska, lecz to przynajmniej z ludzmi sprawa...
     Z ludzmi? Doprawdy?
     Można się bronić, nie dawać zębami i pazurami, wreszcie umrzeć  ale z takim!
     Dzisiaj się pani nie bała?
     Nic a nic! Spałam jak zabita, choć ja śpię bardzo czujnie, i jak tylko Ryfka zastuka,
    natychmiast usłyszę.
     A gdzie pani śpi?
    Panna Salomea zawstydziła się, zaczerwieniła wszystka, mówiąc:
     Tu śpię, w drugim pokoju.
     Gdzie?
     W salonie.
     W tamtym zimnym salonie?
    Siennik sobie przyciągnęłam pod pańskie drzwi, to ciepło z pokoju szło, no i tak śpię. Bo,
    widzi pan, muszę być w pobliżu okna, żeby słyszeć, jak Ryfka stuknie w szybę.
    20
    3
    Przewidywanie bezwzględnie niepomyślnych następstw w razie, gdyby rannego
    znaleziono w domu, zmusiło pannę Salomeę do szukania kryjówki dla pupila. Po długich ze
    Szczepanem naradach zgodzono siÄ™ na pewne zabezpieczenie. Ze spalonych dawniej
    zabudowań została, oprócz stajni fornalskiej, na uboczu stojąca stodoła pełna zeszłorocznego
    siana, które ocalało wobec wyniszczenia i rozkradzenia inwentarza. Jedno zapole tej stodoły
    pełne było siana aż po wiązania krokwi. Tam Szczepan krył swój worek z kaszą. Tam
    również postanowił przechowywać w nagłym razie powstańca. W głębi zapola, od szczytu
    poczynając, wybrał i wydrążył w sianie rodzaj studni na jakie siedem, osiem łokci głębokiej.
    Ponieważ to siano było dobrze w ciągu jesieni i zimy uleżane i spodem tęgo zbite, studnia
    owa miała ściany twarde i trzymające doskonale linię jak cembrowina. Na samym jej dnie
    wyborował nadto dla oddechu rodzaj leja prowadzącego w stronę otwartej ściany zapola. W
    ruinach gorzelni wynalazł dawne okute drzwi, które w czasie pożaru opaliły się na rogach i
    miały kształt eliptyczny. Tą pokrywą  wybrawszy dla niej w sianie odpowiednią do
    wielkości framugę  nakrywał studnię niby wiekiem. Na wierzch drzwi kładł znowu warstwy
    siana, co zasłaniało kryjówkę nie do poznania. Jednocześnie pomyślano o przypuszczalnym
    ubraniu chorego. Wynaleziono w szafach podróżne futro pana Rudeckiego, grube i długie,
    niedzwiedzie, oraz buty futrzane. Trzymano to pod ręką wraz z dwoma nowymi postronkami
    znacznej długości.
    Panna Salomea sypiała początkowo w zimnym salonie przytykającym do jej dawnej
    alkowy, a obecnie legowiska chorego. Ale obawa, żeby nie przespać ostrzegawczego sygnału,
    zmuszała ją do trzymania otworem drzwi do tej alkowy, gdzie było właśnie umówione okno.
    Nadto w owej nieopalanej sali było nieznośne zimno, co śpiącej na sienniku rozciągniętym na
    podłodze szczególnie dawało się we znaki. Opalać sali nie było sposobu, bo Szczepan rąbał
    już od dawna płoty ogrodu i całego obejścia, a i tego ledwie starczyło pod komin w kuchni i
    do pieca sypialnej izdebki. Nie było tedy rady... Panna Salomea  zwana w rodzinie i przez
    wszystkich Mija  musiała przenieść się na noc do swego dawnego pokoiku, czyli do sypialni
    księcia. Tu na sofce, na pół tylko rozbierając się z sukien, okryta futrem niedzwiedzim,
    drzemała przy chorym. Codziennie, gdy wypadało iść na spoczynek, wstyd ją ogniem oblewał
    i lęk o złe posądzenia chwytał za gardło. Trwoga przed zdradzeniem się z bytności w domu
    tego człowieka zmuszała do pominięcia takich względów.
    Gdy trzecią noc na pół śpiąc spędzała przy chorym, który bredził w gorączce, jęczał i
    stękał  nagle rozległy się cztery uderzenia w okiennicę. Pózniej jeszcze raz cztery... Stukanie
    było gwałtowne i szybkie. Panna Mija zerwała się momentalnie na równe nogi  w skok
    przebiegła sionkę dzielącą alkowę od kuchni i zbudziła kucharza. Stary natychmiast
    przydreptał, mrucząc po swojemu. Krzyknęła mu do ucha, że idą, i co tchu zabrała się do
    ubierania Odrowąża. Wciągnięto mu na nogi grube dolne ubranie i futrzane buty, odziano go
    w szubę niedzwiedzią  pod kolana i pod pachy zarzucono pętle z postronków, a mocny
    starzec podsadził się pod ten ciężar jak pod wór ze zbożem. Panna Mija zadała mu brzemię na
    plecy, otwarła kluczem wyjście z sionki na tylny ogród i zamknęła drzwi na nowo. Stary
    Szczepan brnął w górę po śniegu, sapiąc i stękając pod nadmiernym ciężarem.
    21 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl