-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Możliwe, że się mylę - przyznał. - Czy to takie istotne?
Chcesz tam coś kupić?
- Peter mówił mi, że wszystkie rzeczy po babci sprzedał
antykwariuszowi z Winton.
- Mam dla ciebie propozycję - rzekł Dominic. - Kiedy już
dostarczÄ™ ten srebrny serwis, pojedziemy do Winton. To nie
tak daleko. Pojedz ze mną, a sama będziesz się mogła
przekonać.
- A twój sklep?
- W niedzielę po południu zawsze jest zamknięty. Jadłaś
już obiad? No, to od razu możemy pojechać. Tylko zamknę
sklep.
Dominic ma bardzo praktyczne podejście do życia,
pomyślała Jean, gdy w kilka minut pózniej ruszyli w drogę.
Szybko podejmował decyzje. Nawet nie dyskutował z nią o
istnieniu sklepu antykwarycznego w Winton, tylko
natychmiast rozsądnie zaproponował, żeby zbadać sprawę na
miejscu.
Przez cały czas dręczyła ją niepewność. Co będzie, jeśli
Peter skłamał, i sklep antykwaryczny okaże się szopą
handlarza starzyzną? Ale po co miałby zmyślać całą tę
historię? Jean bała się, że tłumaczenie Petera okaże się
kłamstwem. Bezsensownym kłamstwem.
Ale jeszcze inna sprawa zaprzątała jej myśli. Nie mogła
zapomnieć ostatnich słów Petera. Czy marynarski kuferek
rzeczywiście krył w sobie klejnoty warte majątek?
- Jak to miło, że w końcu spotkałaś swojego kuzyna -
przerwał milczenie Dominic. - Czy ucieszył się, że znów cię
widzi?
- Tak - bardzo zdecydowanie odparła Jean.
- Wyjaśnił, dlaczego wczoraj bawił się z tobą w
chowanego?
Dominic wjechał w tak ostry zakręt, że Jean mimowolnie
musiała się o niego oprzeć.
- Wcale nie bawił się ze mną w chowanego - odparła
poirytowana. - Nawet nie wiedział, że jestem w Anglii.
- W takim razie musiał być bardzo zaskoczony, kiedy cię
zobaczył... Peter jest przeczulony na punkcie swojego ojca.
Wątpię jednak, by w Saltcreek tak wielu ludzi pamiętało
jeszcze Harveya Lairda.
- Niektórzy tak. Mary, żona Josha Tamlina, opowiedziała
mi o wielu sprawach, o których w ogóle nie wiedziałam.
Potrafię zrozumieć rozgoryczenie Petera.
- Dlatego że Harvey Laird był łobuzem? - W głosie
Dominica zabrzmiało rozbawienie. - Nie jesteśmy
odpowiedzialni za grzechy naszych ojców. Mój stryjeczny
pradziadek został powieszony za kradzież owiec. Mimo to nie
cierpię na bezsenność.
Jean nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
- No właśnie - stwierdził z zadowoleniem Dominic. -
Powoli zaczynasz widzieć rzeczy w prawidłowej
perspektywie. Najwyższy czas zostawić wujka Harveya w
spokoju.
- To nie jest takie proste. Mam wrażenie, że podczas
tamtej rewizji policja jednak coś przeoczyła. Wydaje się, że
brakuje jakiegoÅ› przedmiotu.
Mówiąc te słowa, kątem oka obserwowała Dominica. Była
rozczarowana, ponieważ nie dostrzegła żadnej reakcji.
- W tamtych czasach mnóstwo ludzi straciło swoje
najcenniejsze rzeczy - odrzekł. - Na przykład mój dziadek.
Można by powiedzieć, że był prawdziwym znawcą sztuki.
Kolekcjonował obrazy. Tuż przed wybuchem wojny nabył
obraz, który uważał za zaginione arcydzieło Caravaggia. Czy
to nazwisko coś ci mówi?
- Wiem tylko, że był Włochem, a jego dzieła warte są
dzisiaj majÄ…tek.
- Właśnie. Caravaggio zmarł w wieku trzydziestu siedmiu
lat, ale już za życia był sławny. Dotychczas niewiele z
przypisywanych mu obrazów uznano za autentyczne, możesz
więc sobie wyobrazić, jak bardzo podekscytowany był swoim
odkryciem dziadek.
- Czy pózniej sprzedał ten obraz?
- Skądże znowu! Moi dziadkowie mieszkali w pobliżu
granicy francusko - niemieckiej. Na tym terenie toczyły się
najcięższe walki. Najpierw okupowali zamek Niemcy.
Ogólnie rzecz biorą, zachowywali się nawet dość przyzwoicie,
potem wyparli ich stamtÄ…d alianci.
- Właśnie w tej części Francji stacjonował oddział wuja
Harveya - wtrąciła Jean.
- Naprawdę? Cóż, dziadek i babcia już nie żyją. Dziadek
nie zdążył ukryć obrazów w bezpiecznym miejscu, a kiedy
wojna się skończyła, brakowało kilku najcenniejszych
egzemplarzy z jego kolekcji.
- To okropne! Czy udało się je odzyskać?
- Tak... oprócz jednego. I to właśnie był Caravaggio.
- Może zabrali go Niemcy? - podsunęła Jean.
- Trudno tego dowieść. Wrogie oddziały przesuwały się
raz w jedną, raz w drugą stronę, a w czasie nalotów
bombowych dziadkowie ukrywali siÄ™ w piwnicach. Nie mieli
pojęcia, kto mógł ukraść obraz. Dziś zapłacono by za niego
sześciocyfrową sumę. Dziadek do śmierci nie mógł przeboleć
tej straty.
Jean milczała. Dopiero teraz uświadomiła sobie uczucia
ludzi z domów plądrowanych między innymi przez wuja
Harveya.
- Jesteśmy na miejscu - odezwał się nagle Dominic.
Samochód zatrzymał się przed pięknym, starym domem,
położonym za wsią. - W schowku znajdziesz atlas
samochodowy. Sprawdz, proszę, jak najłatwiej możemy się
dostać do Winton.
Dominic poszedł do tego domu niosąc starannie
zapakowany serwis do herbaty, Jean tymczasem wzięła się do
studiowania mapy. Stwierdziła, że do Winton najwygodniej
można dojechać boczną szosą.
Po chwili Dominic wrócił.
- To był prezent na srebrne wesele - rzekł uruchamiając
silnik. - To musi być piękne: dwadzieścia pięć lat wspólnego
życia. W dzisiejszych czasach małżeństwa rzadko tak długo [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl