-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niem.
- Musisz mi uwierzyć - rzekł błagalnie. - Nie wiem, jak mam ci dowieść, że mówię
szczerze. W jaki sposób mogę ci okazać, jak bardzo cię kocham?
- Nie możesz - odparła.
To koniec. Nie ma sensu dłużej tego przeciągać. Odwróciła się i ruszyła do drzwi.
Musi stąd wyjść, zanim wynajdzie powód, by zostać.
- Nie pozwolę ci znowu zniknąć z mojego życia - rzucił ostrzegawczo.
- Owszem, będziesz musiał - odparła szorstko. Nie odważyła się odwrócić i spoj-
rzeć mu w twarz. - Poprzednio mnie wyrzuciłeś. Tym razem uniknę tego i sama odejdę.
R
L
T
Usłyszała, że podążył za nią. Chciała wyjść stąd jak najszybciej, zanim jej deter-
minacja osłabnie. Zanim pozwoli sobie uwierzyć w jego zapewnienia. Podniosła plecak i
zarzuciła na ramię.
- Jesteśmy sobie przeznaczeni - powiedział. - Nie możesz mnie porzucić.
- Wkrótce ten romans stanie się tylko mglistym, odległym wspomnieniem - rzekła i
gwałtownym szarpnięciem otworzyła drzwi.
- Zapominasz o czymś - rzucił. - Oboje wspólnie sprawujemy władzę nad bizne-
sowym imperium Rossich. To oznacza, że będziemy musieli współpracować i pozo-
stawać ze sobą w stałym kontakcie.
Isabella znieruchomiała z ręką na klamce. To prawda. Musiałaby codziennie mieć z
nim do czynienia i przyglądać się, jak wiedzie nowe życie, podczas gdy jej znowu legło
w gruzach.
- Przekażę ci pełnomocnictwo, czy jak to się nazywa - odparła bez namysłu. - Bę-
dziesz mógł podejmować wszystkie decyzje bez omawiania ich ze mną.
- Nie zgadzam się - rzekł. Położył dłoń na jej ramieniu i odwrócił ją do siebie. -
Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
Dlaczego, skoro on mógł się jej pozbyć i uczyniłby to ponownie? - pomyślała.
- Nie chcę mieć nic wspólnego z tobą ani z koncernem Rossi Industries - powie-
działa.
- Jesteś teraz na mnie zła...
- Zła? Powiedz raczej: cholernie wściekła!
- Ale wkrótce uświadomisz sobie, że wszystko, co nas łączyło, było prawdziwe. %7łe
nie udawałem i jestem szczerze oddany tobie i dziecku.
- Wykluczone - odparła stanowczo.
W przeszłości wielokrotnie ryzykowała i obracało się to zawsze przeciwko niej.
Nie może powtórzyć tego błędu i raz jeszcze zaufać Antoniowi.
Istnieje tylko jeden sposób, w jaki mogłaby ochronić dziecko. Na myśl o tym serce
załomotało jej w piersi. To zwariowany pomysł, lecz tylko tak uwolni się na zawsze od
Antonia.
R
L
T
- Zrezygnuję z praw mojego dziecka do majątku Rossich - oznajmiła. - Nie chcę
udziałów w firmie ani niczego. Wszystko będzie twoje.
Wytrzeszczył oczy i zacisnął dłoń na jej ramieniu.
- Oszalałaś?
Wyrwała mu się.
- Kiedy wrócę do Los Angeles, polecę jakiemuś prawnikowi, by przygotował sto-
sowne dokumenty. Wszystkie pieniÄ…dze i akcje przypadnÄ… tobie.
- Nie możesz tego zrobić.
- Owszem, mogę - odparła wyzywająco.
Im dłużej o tym myślała, tym mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że to słuszna
decyzja. Tylko w ten sposób odzyska wolność.
- Nie możesz odrzucić fortuny. A co z dzieckiem? Te pieniądze mu się należą.
- Nie chcę, żeby wiedziało cokolwiek o spadku i o swojej rodzinie. Muszę uchronić
je przed staniem siÄ™ kimÅ› takim jak Giovanni czy ty.
W oczach Antonia błysnął gniew.
- Bella, nie pozwolę ci na to. Popełniasz wielki błąd.
- Dlaczego próbujesz mnie od tego odwieść? - spytała już na progu. - Dostaniesz
wszystko, czego chciałeś, i nawet nie będziesz musiał się poświęcić i mnie poślubić.
- Nie wszystko - zaprzeczył. - Chcę ciebie.
- Nie martw się - rzuciła, wychodząc. - Jestem pewna, że ten kaprys wkrótce ci mi-
nie.
R
L
T
ROZDZIAA PITNASTY
Cztery miesiące pózniej
Isabella przystanęła i uchwyciła się poręczy przy ścianie. Drżała, a jej czoło zrosił
pot. Zanadto się forsowała, ale była zdecydowana szybko dojść do siebie po cesarskim
cięciu. Ostatecznie za parę godzin ma wrócić sama z niemowlęciem do domu, więc musi
być w stanie się ruszać.
Rozejrzała się po zatłoczonym oddziale położniczym i zorientowała się, że jej po-
kój znajduje się na końcu korytarza. Kusiło ją, by się poddać i poprosić o fotel na kół-
kach, ale była twarda. W przeszłości wiele razy tylko dzięki temu przetrwała.
Po powrocie do Kalifornii przezwyciężyła chęć skulenia się w kąciku i szlochania.
Musiała żyć dalej i zatroszczyć się o dziecko. Nie było to łatwe, ale obecnie miała ma-
leńkie mieszkanko, kilkoro przyjaciół i pracę w galerii malarstwa. Wkrótce wróci do co-
llege'u i dokończy studia z historii sztuki.
Gdyby tylko potrafiła wymazać z pamięci Antonia i przestać o nim śnić. Te sny
przypominały jej o wszystkim, co straciła i czego już nigdy nie odzyska. Pewnego dnia w
końcu zapełni tę pustkę w sobie, ale do tego czasu musi przestać rozmyślać o przeszłości
i skoncentrować się na przyszłości.
Kiedy krańcowo wyczerpana weszła do swojego szpitalnego pokoju, pragnęła tyl-
ko położyć się z powrotem do łóżka i odpocząć. Dlatego nie zauważyła, że ma gościa.
- Bella.
Tylko jeden człowiek tak ją nazywał. Podniosła wzrok i wskutek owego zbyt
gwałtownego ruchu zakręciło jej się w głowie, tak że niemal straciła równowagę. Wspar-
ła się ręką o ścianę i zobaczyła Antonia stojącego przy oknie.
Serce zabiło jej boleśnie w piersi. Pomyślała, że uległa złudzeniu, i zamrugała, ale
wciąż go widziała. Wpatrzyła się w niego chciwie. Wyglądał dokładnie tak jak wtedy,
gdy się z nim rozstała. Władczy, surowy i niewiarygodnie seksowny. Marsowa mina i
nienagannie uszyty garnitur czyniły go jeszcze bardziej onieśmielającym.
Wiedziała, że ona wygląda okropnie - potargana, w obszernej szpitalnej koszuli.
R
L
T
- Co ty tu robisz? - spytała słabym głosem.
- Przyjechałem do ciebie.
Te słowa nadal przyprawiały ją o dreszcz podniecenia. Ale nie potrzebowała takich
doznań. Nie potrzebowała Antonia w swoim życiu.
- Musisz wyjść - powiedziała i powoli, nieporadnie ruszyła w kierunku łóżka.
Zorientował się, jak bardzo jest osłabiona, i w jednej chwili znalazł się przy niej.
- Pomogę ci - zaofiarował się i delikatnie otoczył ramieniem jej plecy.
Nie potrzebowała jego uprzejmości. Chciała strząsnąć jego rękę, ale ostatecznie
pozwoliła, by poprowadził ją do łóżka. Wyczuwała, że Antonio ma ochotę wziąć ją na
ręce i zanieść.
Kiedy wreszcie dotarła do łóżka, westchnęła z głęboką ulgą. Położyła się, syknęła z
bólu i naciągnęła na siebie kołdrę.
- A teraz mów, po co się tu zjawiłeś.
- Widziałem twoją córeczkę - rzekł cicho. - Jest piękna.
Widział już Chiarę? Zesztywniała, odruchowo chcąc chronić dziecko.
- Podobna do ojca.
Skinął głową.
- Owszem. Ale także do ciebie.
Isabella zerknęła na Antonia, lecz nie dostrzegła na jego twarzy ani śladu niechęci,
jakby wcale nie kłopotało go ojcostwo Gia. Jak to możliwe?
Przymknęła oczy.
- Antonio, naprawdÄ™ nie jestem jeszcze gotowa na przyjmowanie wizyt.
- Nie byłaś gotowa przez cztery miesiące - zauważył z przekąsem.
Nie zamierzała go za to przepraszać. Gdy pierwszy raz zadzwonił, rozpoznała nu-
mer na wyświetlaczu i odrzuciła połączenie. Spędziła wtedy resztę dnia na przemian we
łzach i w porywach gniewu. Lecz wiedziała też, że pragnie porozmawiać z Antoniem,
podtrzymać ich znajomość - i to ją przerażało. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl