• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    szwagier, sądzę, że odpłaciłaś mu już z nawiązką.
    Jeszcze nie, pomyślała. Daleko mi do tego, ale
    świadomość, że David nie spuszcza ze mnie oczu,
    sprawia mi prawdziwÄ… satysfakcjÄ™.
    Jednakże jego cierpliwość miała swoje granice
    i w końcu się wyczerpała. Kiedy mistrz ceremonii
    zapowiedziaÅ‚ ostatniego walca, podszedÅ‚ do niej szyb­
    kim krokiem.
    - TaÅ„czyÅ‚aÅ› już ze wszystkimi czÅ‚onkami persone­
    lu naszego szpitala, nie wyłączając portiera, więc ten
    walc należy do mnie - oświadczył zdecydowanym
    tonem.
    - Ależ naturalnie, David - odparła z promiennym
    uśmiechem.
    - Zrobiłaś to z premedytacją, prawda? - spytał,
    prowadzÄ…c jÄ… na parkiet. - Specjalnie tak siÄ™ wy­
    stroiłaś, żeby wyglądać jak najbardziej zmysłowo.
    Wszystko sobie zaplanowałaś.
    - No i co, udało mi się, David?
    - Oczywiście - przyznał niechętnie, obejmując ją
    w talii. - Ale teraz moja kolej. Kiedy odwiozÄ™ ciÄ™ do
    domu, będziesz należeć tylko do mnie.
    Czy jego słowa znaczą to, co myślę? - spytała się
    w duchu, ale puściła jego uwagę mimo uszu. Być może
    atmosfera wieczoru i strój Neli Gwynn sprawiły, że
    czuła się beztroska i radośnie podniecona.
    Ten nastrój nie opuścił jej w drodze powrotnej ani
    wtedy, gdy David wszedł za nią do jej domu. Dopiero
    kiedy wziął ją w ramiona i poczuła na swoich ustach
    dotyk jego warg, ogarnęły ją lekkie wątpliwości.
    - David, nie powinniÅ›my tego robić - wymamrota­
    ła, próbując wyzwolić się z jego uścisku. -Nie myślę...
    - I nie powinnaÅ›. To nie jest odpowiednia pora na
    myślenie - wyszeptał. Przyciągnął ją bliżej do siebie,
    namiętnie całując jej usta, szyję i dekolt.
    Kiedy rozpiÄ…Å‚ jej biustonosz i dotknÄ…Å‚ jej piersi,
    poczuła ogarniające ją pożądanie.
    - David, to... fatalny pomysł. Nie jesteśmy już tacy
    jak dawniej.
    - To nawet lepiej. Możemy dokonać porównań,
    dostrzec różnice i podobieństwa.
    - Nie powinniśmy. Ja nie...
    - Och, daj spokój, Rachel. Na pewno pamiętasz,
    jak dobrze było nam ze sobą.
    To prawda, przyznała w duchu. Zawsze potrafiłeś
    rozpalić mnie do czerwoności. Takjak teraz. Wcale się
    nie zmieniłeś. Jesteś taki sam jak sześć lat temu,
    a skoro wtedy nie byłeś skłonny zaspokoić moich
    pragnień, teraz też tego nie zrobisz.
    - David... - Najwyższym wysiłkiem woli uwolniła
    się z jego objęć. - Nie chcę się z tobą kochać
    - skłamała, czując, że jej zmysły zdecydowanie temu
    przeczą. - Ciebie interesuje wyłącznie seks.
    - A ciebie nie? - spytał, spoglądając znacząco na
    jej piersi. - Nie oszukasz mnie, Rachel.
    - No dobrze, może istotnie cię pragnę - wyjąkała
    drżącym głosem, nerwowo podciągając suknię, by się
    zakryć. - Ale nie wszyscy ludzie zaspokajają swoje
    pragnienia, a ja właśnie do nich należę.
    - Ale dlaczego...?
    - David, po prostu nie chcę komplikować sobie
    życia. Choć jesteś bardzo atrakcyjnym mężczyzną, ja
    pasujÄ™.
    - Ale Rachel, ja mówię o...
    - Przygodzie miłosnej, która potrwa najwyżej dwa,
    może trzy miesiÄ…ce, a potem mnie porzucisz? - Po­
    trząsnęła głową. - Przykro mi, ale to nie wchodzi
    w rachubÄ™.
    - Rachel...
    - Posłuchaj uważnie, David. Nie interesuje mnie
    przelotny romans. Sam seks już mi nie wystarczy.
    Pragnę... trwałego związku.
    - Dobrze wiesz, że ja się do tego nie nadaję. Znasz
    mnie przecież.
    - Dlatego właśnie nie posuniemy się dalej ani
    o krok. David, w przyszÅ‚ym miesiÄ…cu koÅ„czÄ™ trzydzie­
    Å›ci lat. MarzÄ™ o stabilizacji, mężu i dziecku, rozu­
    miesz?
    David milczaÅ‚ przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™, a potem uÅ›mie­
    chnÄ…Å‚ siÄ™ przewrotnie.
    - A czy nie moglibyśmy najpierw się pokochać,
    a potem wrócić do tej rozmowy?
    Rachel zamknęła oczy, żeby na niego nie patrzeć.
    - Wyjdz stÄ…d!
    - Mam wyjść? Myślałem, że...
    - Dobrze wiem, o czym myślałeś, lecz do tego nie
    dojdzie.
    - Ale...
    - Idz już.
    Po chwili usłyszała jego kroki na korytarzu, a potem
    odgłos zamykanych drzwi.
    PostÄ…piÅ‚am sÅ‚usznie, pocieszaÅ‚a siÄ™ w myÅ›lach, sia­
    dając na kanapie. Pokazałam mu, że nie jestem już taka
    głupia jak dawniej. %7łe od tamtego czasu wydoroś-
    lałam. A jednak... Nie, już raz dałam mu się zwieść.
    I dokąd mnie to zaprowadziło? W ślepą uliczkę. Nie
    powtórzę tego błędu. Nie chcę...
    - A jednak pragnę, żeby mnie kochał - mruknęła
    posępnie. - Jestem głupia, bo choć sześć lat temu
    oddałam mu swoje serce, nadal chcę, żeby się we mnie
    zakochał, a przecież dobrze wiem, że to niemożliwe.
    ROZDZIAA SZÓSTY [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl