-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bogaty i ma wielkie wpływy. Gdyby naprawdę chciał mnie
zabić, już by to zrobił.
- Nie sądzisz chyba, że podejdzie do ciebie na ulicy i
zastrzeli ciÄ™? Nie, on jest o wiele bardziej subtelny. Na tyle
subtelny, by zaaranżować wypadek samochodowy.
- W takim razie mógł mnie wykończyć w Miami.
- Gdybyś zginęła w Rhode Island, wzbudziłoby to o wiele
mniej podejrzeń.
- Doprowadzasz mnie do rozpaczy -jęknęła.
- Spencer...
Trąciła go nagle w ramię, nie zauważając, że skrzywił się z
bólu.
- Dojeżdżamy do domu. Powiedz mu, gdzie ma skręcić w
bramÄ™.
David zacisnął zęby, pochylił się ku kierowcy i wskazał mu
podjazd. Młody policjant kiwnął głową i ponownie się
uśmiechnął. Kiedy zatrzymał radiowóz przed bramą, Spencer
wysiadła, by nacisnąć guzik domofonu, a potem pokazała im, że
mogą wjechać. Postanowiła przebyć resztę drogi na piechotę i
wytrząsnąć z włosów resztki szkła, a może zastanowić się nad
słowami Davida. Kiedy dotarła na miejsce, obaj czekali na nią
obok samochodu. Policjant patrzył na rezydencję z nie skrywaną
ciekawością.
- Czy mogę zaproponować panu coś zimnego do picia albo
filiżankę kawy? - spytała Spencer.
- Nie, dziękuję, jestem na służbie - odparł. - Ale chętnie
skorzystam z zaproszenia innym razem.
- Będzie mi bardzo miło - zapewniła, ściskając jego dłoń.
- Będę z panem w kontakcie, panie Delgado - oznajmił
policjant, salutujÄ…c.
- Dzięki - odparł David.
- W jakiej sprawie chce się z tobą kontaktować? - spytała
w chwilę pózniej.
- Obiecał, że da mi znać, co było z tymi hamulcami.
158
- Co to znaczy?
- Będą próbowali stwierdzić, jak i kiedy je uszkodzono.
- Dlaczego sądzisz, że je uszkodzono? Mogły po prostu
być popsute.
- Owszem, mogły - odparł David. - Jest to równie
prawdopodobne jak to, że ja mógłbym nauczyć się latać.
Wejdzmy do domu.
Popchnął ją lekko w kierunku schodków, gdzie przy
drzwiach czekał na nich Henri. Wydawał się zdezorientowany.
- Mieliśmy drobny wypadek z tym wynajętym
samochodem - oznajmiła nonszalanckim tonem Spencer, prawie
siÄ™ nie zatrzymujÄ…c.
- Czy mogę państwu coś podać? Lub cokolwiek zrobić? -
spytał Henri. - Rodzice pojechali już na lunch, wydawany przez
pani matkę. Wrócą dopiero póznym popołudniem.
- To dobrze - mruknęła pod nosem. David usłyszał jej
słowa i uniósł brwi ze zdziwienia. Zignorowała go i ruszyła w
kierunku schodów.
- Nic mi nie trzeba, Henri.
- A ja poproszę o bardzo duży kieliszek koniaku -
powiedział uprzejmie David.
- Zaraz panu przyniosę, sir - skłonił się Henri.
David, który mijał właśnie Spencer na schodach, mrugnął do
niej porozumiewawczo.
- To zagoi wszystkie moje rany - powiedział, podchodząc
do drzwi swego pokoju.
Spencer długo stała pod gorącym prysznicem, mając
nadzieję, że woda zmyje z niej resztki szkła. Potem bardzo
starannie umyła włosy.
David musi się mylić. To był po prostu jakiś problem
techniczny.
Była w prawdziwym niebezpieczeństwie tylko raz, na
cmentarzu, ale wtedy sama się na nie naraziła. Musiała
przyznać, że postąpiła głupio, ale nie mogła przyznać racji
swemu dziadkowi, który obsesyjnie twierdził, że oderwanie się
159
belki, która omal nie spadła jej na głowę w tym remontowanym
domu, nie było dziełem przypadku. Przecież hamulce czasem
zawodzą. Kłóciła się wtedy z Davidem; może niechcący sama
coś popsuła.
Teraz już naprawdę przesadzasz, Spencer, ofuknęła w
myślach samą siebie. Niemniej nadal nie mogła uwierzyć, że
zagraża jej niebezpieczeństwo, zwłaszcza tutaj.
Zakręciła kran i włożyła płaszcz kąpielowy. Czesząc się,
dostrzegła w lustrze swą bladą twarz. Odłożyła szczotkę, wyszła
na balkon i stanęła przed otwartymi drzwiami do pokoju
Davida. Słyszała, jak śpiewa w łazience jakąś starą piosenkę
Beatlesów. Doszła do wniosku, że ma niezły głos.
Nieśmiało weszła do jego pokoju. Instynkt ostrzegał ją, że
popełnia błąd, że naraża się na prawdziwe niebezpieczeństwo, [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl