-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sprawdz, czy wszystko w porządku, a ja pójdę powiedzieć Gene'owi,
że za chwilę będziemy gotowi.
Nawet nie zdążyła zaprotestować. Mruknęła tylko coś pod
nosem, a potem machnęła ręką. Patrzyła na niego z zachwytem, gdy
szedł wzdłuż nabrzeża - taki wysoki, zgrabny i ogorzały. Czuła, że
naprawdę go kocha, i była z niego dumna.
Po chwili przypomniała sobie, że miała jeszcze sprawdzić, czy
zostawili wszystko w porządku. Wróciła na jacht i zaczęła od kuchni;
246
Anula
ous
l
a
and
c
s
Zbliżając się do Gene'a, Rex odwrócił się, żeby sprawdzić, czy
Alexi nie depcze mu po piętach. Skoro nie było jej widać, to znaczy,
że zeszła pod pokład.
- Witaj, Gene! - zawołał i uścisnął mu rękę. Zaniepokoiło go to,
że starszy pan stoi w takim upale. - Jak długo na nas czekałeś? Czy
coś się stało?
- Na szczęście nie aż tak długo - powiedział Gene. - Co prawda,
zdążyłem już zjeść śniadanie, wypić szklaneczkę Krwawej Mary i
zjeść lunch. Wiedziałem, że zamierzacie wrócić dzisiaj, a bardzo
chciałem się z wami spotkać.
- Co słychać?
- John Vinto się odezwał - odparł Gene z zatroskaną miną. -
Cieszę się, że mamy chwilę, by porozmawiać w cztery oczy. Vinto
dzwonił do jej matki, do kuzynów i do mnie. Chce się umówić na
spotkanie. - Spojrzał w kierunku jachtu i ściszył głos, jakby się bał, że
Alexi może go usłyszeć. - Odniosłem wrażenie, że chce pojechać do
domu Brandywine'ów. Wie, że Alexi tam jest.
- Obawiam się, że on już był w domu Brandywine'ów. I to
niejeden raz - mruknął Rex.
- Może tak, a może nie. Amy, matka Alexi, jest pewna, że
widziała go, jak w zeszłym tygodniu kręcił się w pobliżu apartamentu
Alexi w Nowym Jorku.
- W dzisiejszych czasach żadna odległość nie jest problemem.
Samoloty z Nowego Jorku na Florydę latają co godzinę.
247
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Sam już nie wiem, co o tym sądzić - westchnął Gene. -Nie
mam pojęcia, co zaszło między nimi, dlatego też nie wiem, na ile
powinienem się niepokoić.
- Będę przy niej przez cały czas - obiecał mu Rex. - Samson też
będzie jej pilnował. - Więcej nie chciał mówić Gene'owi, żeby go nie
niepokoić. Sam nie był pewny, czy Vinto jest z natury niebezpieczny,
czy zagraża wyłącznie Alexi, bo jest od niej fizycznie silniejszy.
Przypomniał sobie, jak krzyczała tamtej nocy przed domem, i
pomyślał, że musiało ją to dużo kosztować, aby mu o wszystkim
opowiedzieć. John Vinto zranił ją na wiele sposobów. Alexi zmusiła
się, by stawić mu czoło, i dopiero potem uciekła. Rex wcale nie był
przekonany, że Alexi powinna się spotkać ze swoim byłym mężem.
- Zabiorę ją do siebie - powiedział. - Zostawię ją z Samsonem, a
sam spotkam się z tym Vinto i dowiem się, czego on od niej chce.
- Dobrze - zgodził się Gene, po czym szybko dodał: Uważaj,
ona tu idzie. - Alexi! - zawołał, a gdy się zbliżyła, mocno ją. uściskał.
Pocałowała go w policzek. Ubrała się w białe szorty i podkoszulek w
czerwono-biało-niebieskie pasy. Włosy związała w kucyk. Była
pięknie opalona i miała dyskretny makijaż. Reksowi wydała się
piekielnie pociągająca, a zarazem niewinna i dziewczęca.
Przypomniał sobie, jak się kochali, co jej mówił i co ona mu
mówiła. Czuł, że jest po uszy zakochany, a mimo to nie wierzył, że
mogliby sobie wspólnie ułożyć życie w przyszłości.
248
Anula
ous
l
a
and
c
s
Pomyślał, że nie może dopuścić do spotkania Alexi z Vintem.
Chyba że on sam byłby przy tym obecny. Bo jeśli ten Vinto ośmieli
się ją tknąć...
- Gene, co ty tu robisz? - zapytała z uśmiechem Alexi, po czym
szybko dodała: - Cieszę się, oczywiście, że cię widzę, ale dziś jest taki
straszny upał!
- Hm... wybrałem się tu na lunch. Wiedziałem, że dziś wracacie,
więc pomyślałem sobie, że moglibyśmy znowu zjeść lunch we trójkę.
Alexi przyjrzała mu się podejrzliwie.
- Co się stało?
- Nic - szybko zapewnił ją Gene, bo Rex mrugnął znacząco za jej
plecami. - Miałem nadzieję, że nie pogniewałaś się na mnie po tym
ostatnim spotkaniu. Rex zachował się wtedy dość brutalnie, a ja nie
przyszedłem ci w sukurs.
- Obaj macie dość przestarzałe poglądy i nadal do was nie
dociera, że kobiety mają już od dawna prawo głosu. - Ton Alexi był
surowy, ale na jej twarzy gościł uśmiech. Rex odetchnął z ulgą. Alexi
uwierzyła w tłumaczenie Gene'a. Znał starszego pana na tyle dobrze,
żeby wiedzieć, iż Gene nie miał mu wcale za złe jego zachowania.
Skoro Gene raz uznał, że on i Alexi są dla siebie stworzeni, nigdy nie [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl