-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Beau wyjedzie, będzie musiała sama radzić sobie ze Spencerem.
A dzisiejszy poranek z chłopcem nie był przyjemny. Złościło go wszystko, co robiła i mówiła, oprócz
chwili, kiedy pozwoliła mu zjeść na śniadanie płatki Cap n Crunch. To z jej winy nie obejrzał swojej
ulubionej kreskówki i uderzył się palcem stopy o stolik. Nie chciał umyć zębów ani włożyć rzeczy, które mu
przygotowała.
W dodatku cały czas zamęczał ją pytaniami o to, kiedy przyjdzie Beau i czy będą mogli jechać do zoo.
Zniecierpliwiona Jordan w końcu powiedziała coś, czego nie miała zamiaru mówić, że kiedy przyjdzie Beau,
wcale nie pojadą do zoo. Jeśli on się w ogóle pojawi. Miała już co do tego wątpliwości, chociaż dwa razy
zadzwonił z biura, żeby powiedzieć, że będzie u niej, gdy tylko zdoła się wyrwać.
Może jednak byłoby lepiej, gdyby musiał zostać w pracy, pomyślała, otwierając szufladę i wyciągając
pierwsze z wierzchu szorty. Były czarne, ten kolor pasował do jej nastroju. Włożyła je i jeszcze raz spojrzała
w lustro. Nie mogła zejść na dół z dekoltem w czerwone plamki. Nie chciała, żeby Beau Somerville
zobaczył, jak podniecił ją jeden pocałunek.
Uświadomiła sobie, że zbyt długo już nie dotykał jej żaden mężczyzna. Za długo nikt nie patrzył na nią tak,
jak Beau tuż przed pocałunkiem
Tak musi pozostać jeszcze przez jakiś czas, powiedziała sobie stanowczo, szukając w innej szufladzie
odpowiedniej bluzki. Jeśli chodzi o pana Somerville a, to może sobie nie robić nadziei. Nie zamierzała ulec
przystojnemu czarusiowi z Południa. Nie chciała nowych kłopotów.
W dniu swojego planowanego ślubu przysięgła sobie, że już nigdy się nie zakocha, a już na pewno nie w
mężczyznie podobnym do Kevina. W mężczyznie, który kusi obietnicami, przy którym zapomina się o ca-
łym świecie i myśli się tylko o byciu razem.
Ale od czasu do czasu, gdzieś w zakamarkach jej umysłu pojawiała się myśl, że może jeszcze się z kimś
zwiąże. %7łe może kiedyś zmęczy ją samotność. %7łe znajdzie się ktoś, przy kim zapomni o goryczy bycia po-
rzuconÄ….
Tak, to mogło się zdarzyć. Ale wiedziała, że mężczyzna, który zdobędzie jej serce - jeśli kiedykolwiek się
to zdarzy - na pewno nie będzie przypominał tego, który je złamał. Jeśli już myślała o odległej przyszłości,
to wyobrażała ją sobie u boku spokojnego, dającego poczucie bezpieczeństwa pana, małomównego,
spokojnego dżentelmena przypominającego jej ojca. A Beau Somerville nie był podobny do Clarka
Curry ego. Czy można porównać wytrawne martini z ciepłym mlekiem?
Jordan z westchnieniem włożyła zielony golf bez rękawów i rozpuściła włosy. Dzień był stanowczo za
ciepły, żeby nosić dopasowaną, bawełnianą bluzkę bez dekoltu, ale Jordan nie przejmowała się upałem na
dworze. Martwił ją ogień, który rozpalił w niej Beau jednym zmysłowym pocałunkiem.
Zapadał zmierzch, gdy Beau podjechał pod dom Jordan. Radio, nadające starą piosenkę Vana Morrisona i
szum klimatyzacji nagle umilkły, gdy wyłączył silnik.
- Wciąż śpi? - zapytał, odwracając się i patrząc na Spencera.
- Chyba tak - odpowiedziała Jordan.
Przez chwilę przyglądali się chłopcu, przypiętemu pasami bezpieczeństwa do tylnego siedzenia. Miał
zamknięte oczy, lekko rozchylone usta spokojnie oddychał. Spał od kilku godzin. Przespał całą drogę
powrotną z parku w Wirginii Zachodniej, gdzie zjedli kolację pod gołym niebem.
Dzień minął im bardzo przyjemnie, pomimo ukrytego napięcia między Beau i Jordan oraz między Jordan i
Spencerem. Najpierw wpadli do samochodowej restauracji typu fast food, gdzie kupili lody, a potem jezdzili
po Waszyngtonie, oglądając Biały Dom, Pentagon, muzeum Smithsonian i zabytki, omijając jednak zoo.
Beau codziennie widywał te miejsca z okien swojego samochodu, ale udawał przed Spencerem
zdziwionego każdym mijanym zabytkiem. Spencer oczywiście błagał, żeby się zatrzymali, wysiedli i
obejrzeli wszystko z bliska. A Jordan za każdym razem odmawiała. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl