• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    całkiem zrezygnować. Mogę sam wybierać, co robię.
    - Mówisz serio?
    - Jak najbardziej. Wiem, co to brak ojca. Chcę dobrze znać moje
    dzieci i mieć z nimi jak najbliższy kontakt.
    - Użyłeś liczby mnogiej? To ile już mamy tych dzieci?
    127
    RS
    - Dwoje, może troje. Gdybyś się zgodziła, to nawet więcej. Nie
    chciałbym tylko, żebyś się czuła rozdarta między firmą a domem i
    dziećmi. Podobno pracujące matki często czują się winne, że poświęcają
    im nie dość czasu.
    - Skąd wiesz? - spytała zaczepnie.
    Web jakby się speszył. Wzruszył ramionami.
    - Gdzieś o tym czytałem.
    - Gdzie?
    - Już nie pamiętam.
    WidzÄ…c jego zaczerwienione, na pewno nie tylko od mrozu, policzki,
    Marni o mało nie parsknęła śmiechem.
    - W piśmie dla kobiet?
    - Cóż chcesz, w końcu robię dla nich zdjęcia. Przy okazji zdarzy mi
    się czasami przeczytać jakiś interesujący artykuł.
    - Od jak dawna interesujesz się życiem pracujących matek?
    - Przeczytałem na ten temat jeden artykuł. Słownie jeden. Jakieś pól
    roku temu.
    - Już wtedy wiedziałeś, że chcesz mieć dzieci?
    - Wiem o tym od dawna, a artykuł przeczytałem z czystej
    ciekawości. - Trochę speszony rozmową, postanowił przejść do ofensywy.
    - A w ogóle to zamiast mnie wyśmiewać, powinnaś się cieszyć, że
    interesujÄ™ siÄ™ losem pracujÄ…cych kobiet.
    - Oczywiście, że się cieszę - zapewniła go wesoło.
    Długo jeszcze spacerowali po lesie, nie czując chłodu. Chroniło ich
    ciepło pięknych marzeń. Zastanawiali się, jak będą spędzać wolny czas,
    dokąd jezdzić na wakacje, jak wychowywać dzieci.
    128
    RS
    Nastrój miłej beztroski nie opuszczał ich po powrocie do domku.
    Web narąbał drewna do kominka, a Marni ugotowała potrawę z kurczaka i
    brokułów. Podczas kolacji rozmawiali o polityce, gospodarce, filmach i
    literaturze, potem znowu snuli marzenia, całowali się i kochali. Spali
    potem długo i głęboko. I dobrze, bo w niedzielę rano obudzili się ze
    świadomością, iż za kilkanaście godzin znajdą się z powrotem w realnym
    świecie, w którym czekają ich realne problemy. Przez długą chwilę leżeli
    obok siebie, wpatrując się w sufit. W końcu Web spytał:
    - Jak powiemy o nas twoim rodzicom? Marni nie była jego pytaniem
    zaskoczona.
    - Nie wiem.
    - Jak zareagują, kiedy im oświadczysz, że się pobieramy?
    - Pobieramy się... Zabawne, dotąd nie wspominaliśmy o ślubie.
    Przewrócił się na bok, by spojrzeć jej w oczy.
    - To... rozumiało się samo przez się, prawda?
    - Tak.
    - Chcesz tego?
    - Tak.
    - No więc? - Z powrotem przewrócił się na wznak. - Jak zareagują?
    - Załamią ręce i powiedzą, że po ich trupie.
    - Bardzo ciÄ™ to obejdzie?
    - Oczywiście, przecież to moi rodzice!
    - Jesteś już dorosła. Sama o sobie decydujesz.
    - Wiem, codziennie podejmujÄ™ dziesiÄ…tki samodzielnych decyzji. Ale
    to będzie bardzo trudny orzech do zgryzienia.
    - Dorosłe dzieci nie muszą się liczyć ze zdaniem rodziców.
    129
    RS
    Ale tutaj wchodzÄ… w grÄ™ bardzo silne emocje.
    - Nie mogą mi darować śmierci Ethana.
    - I wszystkiego, co się wydarzyło tamtego lata.
    - Ale przede wszystkim jego śmierci. - Web usiadł na łóżku, czując
    gwałtowną potrzebę wyładowania tłumionych od wielu lat uczuć. - Czy
    oni nie rozumieją, że to był nieszczęśliwy wypadek? Tuż przed nami
    zderzyły się dwa samochody i zablokowały szosę. Nie miałem jak ich
    wyminąć.
    Marni zesztywniała. Powinna być z nim szczera, niczego nie
    ukrywać.
    - Chodzi o ciebie i twój motocykl. Uważają, że gdyby nie ty, Ethan
    pojechałby samochodem i nic by się nie stało.
    - Nie zmuszałem go, żeby ze mną jechał! - wykrzyknął Web. - A
    jeśli się zaprzyjazniliśmy, to nie z mojej, tylko z jego inicjatywy.
    - Staliście się nierozłączni. Tego też nie mogą ci darować.
    - Uważali, że traci czas, zadając się z takim podejrzanym zerem jak
    ja. Ale to nieprawda. Nie masz pojęcia, ile ta przyjazń znaczyła dla nas
    obu. Ethan nauczył się ode mnie sto razy więcej niż od tych
    ugrzecznionych mydłków, z którymi zwykle się zadawał. A on dał mi tyle,
    że nawet nie potrafię powiedzieć! Marni, na litość boską, Ethan był moim
    przyjacielem! Nie masz pojęcia, jakim ciosem była dla mnie jego śmierć!
    Marni zobaczyła błyszczące w oczach Weba dwie łzy. Pragnęła go
    objąć, przycisnąć do serca, pocieszyć, lecz czuła, że coś ich dzieli.
    Należała do klanu Lange'ów. Była jedną z nich.
    - Kiedy po wypadku znalazłem się w szpitalu - podjął po chwili Web
    - byłem tak zdruzgotany, że prawie nie czułem bólu rozharatanej nogi. Nie
    130
    RS
    mogłem sobie darować tego, co się stało. Wciąż myślałem, że gdybym
    jechał trochę wolniej, albo trochę szybciej, nie trafilibyśmy na moment
    zderzenia... Zadzwoniłem ze szpitala do twego ojca... Wiedziałaś o tym?
    - Nie.
    - Zadzwoniłem do niego, jak tylko oprzytomniałem po operacji na
    tyle, żeby utrzymać w ręku słuchawkę. Byłem obolały, miałem trzy pę-
    knięte żebra, a nogę tak poharataną, że jej zszywanie zajęło chirurgom
    cztery i pół godziny. Jednak ból fizyczny był niczym w porównaniu z tym,
    co zrobił twój ojciec. Nie zapytał, jak się czuję, nie przyszło mu do głowy
    wyobrazić sobie, co muszę przeżywać, wyszedłszy z życiem z wypadku, w
    którym zginął mój najlepszy przyjaciel. Nic z tych rzeczy. Zapytał mnie
    tylko, czy jestem zadowolony, że zniszczyłem cudze życie, które miałoby
    nieskończenie większą wartość niż moja godna pożałowana, nędzna eg-
    zystencja.
    Serce Marni zapłonęło gniewem. Poderwała się na łóżku i zarzuciła
    Webowi ręce na szyję.
    - Jak on mógł! - wykrzyknęła. - Nie miał prawa! Nie byłeś niczemu
    winien. Powtarzałam mu to sto razy, ale nie chciał słuchać. Jego zdaniem
    byłam głupią zadurzoną siedemnastolatką, która nic nie wie i jeszcze mniej
    rozumie.
    Web zaczerpnął powietrza. Nadal nie mógł się oderwać od
    strasznych wspomnień.
    - Kiedy rzucił słuchawkę, rozpłakałem się jak dziecko. Przyszła
    pielęgniarka, wyjęła mi z rąk telefon, a ja płakałem i płakałem, nie
    mogłem się uspokoić.
    - Mój kochany! - Marni otarła mu łzy z oczu.
    131
    RS
    - To było okrutne. Wypadek zdarzył się bez twojej winy. Nic nie
    mogłeś zrobić.
    - Ale czułem się winny. Do dziś mam poczucie winy.
    - A co ja mam powiedzieć? - wykrzyknęła.
    - Gdybym się nie naprzykrzała, żebyście mnie ze sobą zabrali,
    pojechalibyście samochodem Ethana, a nie twoim motorem. Myślisz, że
    mnie to nie dręczyło przez te wszystkie lata? Wyznałam ojcu, jak do tego
    doszło, ale kazał mi siedzieć cicho. Miał tylko jedno w głowie: że jego
    jedyny syn i dziedzic fortuny nie żyje. A matka we wszystkim mu potaki-
    wała.
    - A Tanya? Nie stanęła w twojej obronie?
    - Tanya? Nie tylko mnie nie broniła, ale opowiedziała matce, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl