-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
On za niÄ….
Wtem zakrztusiła się. Chwycił ją i wyciągnął szybko na powierzchnię. Wypluła
ustnik i zaczęła kasłać. Potem zsunęła z twarzy maskę i popatrzyła smętnie na Nikosa.
- Zasada numer jeden: pod wodą nie wolno się śmiać - powiedziała, znów zanosząc
siÄ™ kaszlem.
- A co cię tak rozśmieszyło?
- Ty, a raczej twoje zdziwienie na mój widok. Po prostu nie wytrzymałam. Zapo-
mniałam, gdzie jestem. Otworzyłam usta i zachłysnęłam się wodą.
- Dobrze, starczy na dziÅ›.
Motorówka kołysała się na wodzie ze sto metrów od nich. Sara położyła dłoń na
ramieniu Nikosa. Raptem poczuła, jak mięśnie mu się spinają. Wciąż oddychała ciężko.
Czyżby bliskość Nikosa zapierała jej dech? Ich nogi ocierały się o siebie w wodzie...
R
L
T
Nikos również zsunął maskę, po czym utkwił wzrok w ustach Sary. Zwilżyła je.
Miały słony smak.
- Wyglądasz rozkosznie - szepnął niskim głosem.
- Chyba żartujesz! Włosy wiszą mi w strąkach. Jestem nieumalowana, słona od
wody...
Pokonał kilkucentymetrowy dystans, jaki dzielił ich twarze, i przywarł ustami do
jej ust.
R
L
T
ROZDZIAA CZWARTY
Przebierając leniwie nogami, by utrzymać się na powierzchni, całowali się długo i
namiętnie. Sara zamknęła oczy. Było jej dobrze, tylko przeszkadzał sprzęt. Marzyła o
tym, aby się go pozbyć. %7łeby nic ich nie dzieliło.
Nagle oprzytomniała. Otworzyła oczy.
- To jest zły pomysł - powiedziała.
Tak, pomysł był zły z wielu powodów, mimo to nie potrafiła odsunąć się od Niko-
sa.
- Dlaczego?
- Związek między szefem a pracownicą zawsze się zle kończy, zwykle dla pracow-
nicy. - Nie był to powód najważniejszy, ale pierwszy, który przyszedł jej do głowy.
Nikos odpłynął z pół metra.
- To był tylko pocałunek. Ale masz rację: związki między ludzmi pracującymi ra-
zem nie kończą się dobrze.
Sara skierowała się w stronę motorówki. Tak, to był tylko pocałunek. Nie warto
przykładać do niego przesadnie wielkiej wagi.
Spędziła przyjemne popołudnie. Niczego od Nikosa nie chciała. Zdziwiła się, kie-
dy ją pocałował. Jeszcze bardziej zdziwiło ją, że odwzajemniła pocałunek. No cóż, uległa
magii wyspy, magii krajobrazu, magii rejsu. Im szybciej wezmie się w garść, tym lepiej.
Pierwsza dotarła do motorówki, ale ze sprzętem na plecach nie potrafiła do niej
wejść. Psiakość, musi czekać na Nikosa, liczyć na jego pomoc.
Nikos wdrapał się bez trudu, zdjął akwalung, po czym podawszy Sarze rękę,
wciągnął ją do środka. Stojąc w chyboczącej się łodzi, rozpięła paski. Nikos przytrzymał
jej sprzęt, po czym umieścił go w specjalnym schowku.
- Dziękuję - powiedziała. - Nie przypuszczałam, że nurkowanie może sprawiać ta-
kÄ… frajdÄ™.
- Cieszę się, że ci się podobało.
Prysł swobodny, beztroski nastrój. Czy uda im się go odzyskać? I czy chciałaby?
Nikos wciągnął kotwicę i włączył silnik.
R
L
T
Sara podjęła decyzję: postara się zapomnieć o pocałunku. Kiedy wróci do Anglii,
jej przyjaciele będą ciekawi wszystkiego. A ona o wszystkim im opowie, tylko ten poca-
Å‚unek zachowa dla siebie.
Dziesięć minut pózniej dopłynęli do jachtu. Jeden z pracowników usłyszał warkot
motorówki i zszedł przywiązać łódz, następnie podał Sarze rękę. Skierowała się na po-
kład rufowy.
- Nikos, gdzieś ty był? - zawołała Gina.
- Skorzystałem z okazji, żeby trochę ponurkować - odparł. - Co tu robisz?
- Kapitan powiedział, że pojawisz się od strony rufy, więc przyszłam poczekać.
Mogłeś mnie uprzedzić, że chcesz popływać. - Popatrzyła na Sarę. - Pani, zdaje się, jest
kucharką? - spytała nagle.
- Szefową kuchni - odparła Sara, oddalając się.
- Myśmy nie pływali, Gino - rzekł Nikos, wchodząc na pokład. - Nurkowaliśmy.
Mówiłaś, że ciebie to nie interesuje...
- No tak, ale mogłam się popluskać.
Sara pchnęła drzwi. Niech Nikos się tłumaczy, dlaczego zamiast bawić gości, woli
pływać z personelem.
Chwilę pózniej, stojąc pod prysznicem, sama zaczęła się nad tym zastanawiać. Ni-
kos zna dziesiątki kobiet, pięknych, młodych, eleganckich, więc dlaczego postanowił z
nią spędzić dzień? Czy wyczuł w niej bratnią duszę, podobnie jak on zafascynowaną
starożytnością? Chyba nie.
Szykując kolację, zdołała odzyskać równowagę psychiczną. Kaczka w pomarań-
czach wyszła idealnie. Drugi półmisek zawierał ugotowane na parze warzywa. Kiedy
steward wyniósł potrawy, Sara skupiła się na przyrządzaniu deseru. Niektórzy goście zo-
stawiali deser nietknięty. Wiedziała którzy. Trudno, ich strata. Dzisiejszy tort czekola-
dowy wszystkim zawsze rozpływał się w ustach. To była jej specjalność. Przygotowała
podwójną porcję, by starczyło na dokładki. Sama też zamierzała zjeść spory kawałek. Na
poprawÄ™ humoru nie ma jak czekolada.
Kiedy Stefano zaniósł gościom deser, Sara przeszła na rufę. Członkowie załogi
siedzieli przy długim stole.
R
L
T
- Wspaniała kolacja! - pochwalił jeden.
- Chętnie wziąłbym dokładkę tortu - powiedział drugi.
Sara uśmiechnęła się. Uwielbiała, kiedy doceniano efekty jej pracy.
- Zmiało. Specjalnie zrobiłam więcej. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl