• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    dopóki moi goście nie wyjadą.
    Powiedział to ostrym głosem. Pan Watson, jak zwykle
    taktowny, rzekł z cicha:
    - Czy wasza wysokość życzy sobie, bym zaprosił
    najbliższych sąsiadów?
    - Niech pan raczej zaprosi tych, którzy mieszkają trochę
    dalej. Chcę, żeby musieli nocować. W pałacu jest mnóstwo
    miejsca. I proszę wynająć ludzi ze wsi do pomocy służbie.
    - Tak jest, oczywiście. - Pan Watson zawahał się, po
    czym zapytał niepewnie: - Czy wasza wysokość zechce zdać
    się na mnie, jeśli chodzi o wybór gości?
    - Pan będzie lepiej wiedział, Watson, kogo należy
    zaprosić. %7łyczę sobie, żeby pałac był pełen gości, rozumie
    pan? Dopóki lady Faversham i pan Joscelyn nie wyjadą.
    Sekretarz zdawał sobie sprawę, że za tym niezwykłym
    poleceniem kryje się jakiś głębszy powód. Po wyjściu księcia
    zadzwonił na asystenta i obaj puścili machinę w ruch. A nikt
    inny nie zrobiłby tego równie dobrze.
    Książę zmierzał do Błękitnego Salonu, z cynicznym
    uśmieszkiem, błąkającym mu się na ustach. Postanowił
    maksymalnie utrudnić Joscelynowi dostęp do siebie. Wiedział,
    że kuzyn będzie go nagabywał o pieniądze, potrzebne mu na
    spłatę długów. Chciał też dać do zrozumienia Fionie, że
    dobiegł końca czas jej panowania. Gdy wszedł do Błękitnego
    Salonu, od razu się ożywiła.
    - Och, jesteś nareszcie, Sheldonie! - wykrzyknęła. -
    Zastanawialiśmy się właśnie, jak to się stało, że tak szybko
    wciągnęły cię sprawy parafialne.
    Oczywiście, zdążyła już dowiedzieć się wszystkiego o
    Laveli. Książę nie odpowiedział, podszedł natomiast do
    hrabiny Henley i pocałował ją w policzek.
    - Nie spodziewałem się ciebie, Isobel - rzekł. - Zawsze
    mówiłaś, że nienawidzisz wsi o tej porze roku.
    - Moor Park to nie wieś - odparła Isobel Henley - lecz
    boski pałac! A to zmienia postać rzeczy!
    Uwagi takie zawsze wywoływały śmiech. I Joscelyn
    poczuł się do niego zobowiązany.
    - Jak się masz, Sheldonie? - podszedł do księcia. -
    Rozumiesz chyba, że gdy te dwie piękne damy postanowiły
    cię ścigać, poczułem się w obowiązku im towarzyszyć.
    - Nie dziwię się - odrzekł książę chłodno. - Mam nadzieję,
    że nie będziesz się tu nudził.
    Usiadł obok lady Henley i zaczął rozmawiać z nią o
    wspólnych znajomych w Londynie. Isobel Henley była znaną
    pięknością, a jednocześnie słynęła z ciętego języka, czasem
    wręcz jadowitego. Od lat żyła w separacji z mężem. On wolał
    mieszkać w ich majątku na północy, podczas gdy ona
    przepadała za spotkaniami towarzyskimi w Mayfair. Było
    publiczną tajemnicą, że nieustannie zmienia kochanków.
    Książę domyślał się z jej spojrzeń i niby przypadkiem
    rzuconych słówek, że chętnie odbiłaby go Fionie. Przez całe to
    popołudnie był świadom, że Fiona i Joscelyn obserwują go
    uważnie, z ulgą więc powitał koniec podwieczorku. Dopijał
    właśnie herbatę, gdy kamerdyner oznajmił:
    - Pan Watson chciałby zamienić słówko z waszą
    wysokością.
    - Wybaczcie, moi drodzy - rzekł książę.
    Wstał, spojrzał na Isobel i stwierdził:
    - Jesteś jak zwykle urocza, Isobel. Nie będę mógł się
    doczekać kolacji.
    Hrabina posłała mu zalotny uśmiech. Przechodząc przez
    pokój, z satysfakcją dostrzegł gniewne błyski w oczach Fiony.
    Pan Watson czekał w hallu.
    - Mam odpowiedz od pułkownika Robertsona, wasza
    wysokość. Przybędzie wraz z małżonką na kolację. Lord i lady
    Bredon już proszą o przysłanie powozu.
    - Dziękuję, Watson! Proszę by przy kolacji hrabina
    Henley siedziała po mojej prawej strome, a pani Robertson po
    lewej.
    Pan Watson skrzętnie zapisał to w notatniku.
    - Lady Bredon będzie siedzieć przy drugim końcu stołu
    dziś wieczorem, a także do końca pobytu - powiedział jeszcze
    książę i ruszył w stronę gabinetu. Zamierzał popracować nad
    programem premiery.
    Aż trudno było uwierzyć, że Maria Colzaio mieszka tak
    blisko. Little Bedlington leżało zaledwie sześć mil od Moor
    Park. Skoro jednak Robertsonowie nie jechali do domu po
    nocy, a mieszkali mniej więcej w takiej samej odległości, to
    dzieci z Little Bedlington również nie powinny wracać po
    przedstawieniu.
    Niech zostaną na noc - zdecydował. Tym bardziej że
    będzie to dla nich nie lada atrakcja. Dopiero ludzie we wsi
    będą mieli o czym rozprawiać! Niektóre dzieci były bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl