-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mówiąc to dziękowała w myślach Bogu, że ma przy sobie
dostatecznie dużo pieniędzy, aby móc spełnić swą obietnicę.
Jeśli zaś okazałoby się, że jest ich za mało, w każdej chwili
mogła napisać do banku, w którym ojciec miał swoje konto, z
żądaniem przysłania większej sumy. Aby to jednak było
możliwe, musiała być pewna, że będzie tutaj wtedy, gdy
pieniÄ…dze nadejdÄ….
- Jeśli wrócisz teraz do domu - powiedziała do Danny'ego
- postaram się znalezć jakieś resztki dla Kolumba i jutro
urządzimy mu ucztę, z której na pewno będzie zadowolony!
Widząc, jak chłopiec żegna się z psem, obejmując go
mocno za szyję, Roberta pomyślała, że Kolumb musi bardzo
wiele dla niego znaczyć.
Kiedy wracali razem do domu, dziewczyna skłoniła
chłopca, aby opowiedział jej nieco więcej o ciotce Margaret i
Clincie Dulaine. Danny nazywał ich mamą" i tatą", co
pozwalało się domyślać, że prawdopodobnie nie pamiętał
swych prawdziwych rodziców. Zresztą Roberta nie chciała
wypytywać go o to, w jaki sposób znalazł się u pastora
Dulaine.
Po przyjściu do domu przeszukali całą kuchnię w
poszukiwaniu jedzenia dla Kolumba, stwierdzając z żalem, że
nie ma prawie nic do wyniesienia. Roberta wysłała Danny'ego
do łóżka, przygotowawszy mu gorący napój z resztek
czekolady, którą kupiła na którejś stacji w czasie podróży
pociÄ…giem.
- Teraz już nawet brzuch mnie nie boli - stwierdził mały
po wysÄ…czeniu wszystkiego do ostatniej kropli.
- Czy to oznacza, że bolał cię co wieczór? - spytała
Roberta.
- Tak i w ciągu dnia też. Czasami aż nie mogłem
wytrzymać.
- Musimy więc sprawić, aby nie powtórzyło się to już
nigdy więcej - powiedziała Roberta pochylając się nad
chłopcem i całując go. Nagle poczuła na szyi uścisk
szczupłych, dziecinnych ramion.
- Czy to mama przysłała cię z nieba? - spytał Danny
sennym głosem.
- Myślę, że tak właśnie było - odrzekła cicho Roberta
czujÄ…c, jak Å‚zy cisnÄ… siÄ™ jej do oczu.
Następnego dnia miała dowiedzieć się o wiele więcej o
ciotce Margaret. Kiedy pastor poszedł do kościoła,
postanowiła zapytać Danny'ego, gdzie ma się udać, aby kupić
prowianty konieczne do przygotowania lunchu. Nagle drzwi
kuchenne otworzyły się pchnięte energiczną dłonią i do środka
wkroczyła bez pukania szczupła kobieta w średnim wieku.
Ujrzawszy Robertę, stanęła jak wryta, gapiąc się na
dziewczynę niezbyt przyjaznym wzrokiem. Następnie
rozejrzała się uważnie po kuchni i gestem pełnym nietajonej
irytacji ujęła się pod boki.
- Dzień dobry pani - powiedziała Roberta po chwili.
- Może on i dobry dla ciebie! - odparła kobieta z
gniewem. - A ja właśnie przyszłam zobaczyć, kim jest
przybłęda, która pozbawiła mnie pracy!
- Pozbawiła panią pracy? - powtórzyła Roberta ze
zdziwieniem.
- Nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię! - ofuknęła ją
tamta. - Właśnie spotkałam pastora, który powiedział mi, że
przyjął nową gosposię i nie będzie już korzystał z moich
usług!
Ostatnie słowa wypowiedziała, naśladując afektowany
sposób wyrażania się kaznodziei.
- Bardzo mi przykro. Nie wiedziałam, że pan pastor
zatrudnia tu kogoÅ›!
- Od trzech lat! - wykrzyknęła kobieta z oburzeniem. - Od
trzech lat nie opuściłam ani jednego dnia z wyjątkiem mojego
ostatniego połogu. A teraz ty się zjawiłaś, a ja muszę odejść!
- Może się poznamy? - zaproponowała Roberta. -
Nazywam się Roberta Worth. Pani Dulaine była moją ciotką.
- A więc tak się sprawy mają! - pokiwała głową tamta. -
Od czasu gdy wysiadłaś z pociągu, wszyscy w miasteczku
zachodzą w głowę, kim jesteś i po co tu przyjechałaś. No,
skoro tak, to powiem ci, że pani Dulaine nigdy nie
traktowałaby nikogo tak, jak traktuje się mnie teraz w tym
domu!
- Nietrudno mi w to uwierzyć! - odparła dziewczyna.
Bardzo chciałabym usłyszeć coś więcej o mojej ciotce,
ponieważ wiadomość o jej śmierci bardzo mnie zaskoczyła.
Gdyby zechciała pani usiąść na chwilę, mogłybyśmy
porozmawiać i napić się kawy. Niestety, nic innego nie mogę
pani w tej chwili zaproponować.
Przez chwilę Roberta miała wrażenie, że kobieta odrzuci
ze wzgardą zaproszenie. Jednak ciekawość okazała się
silniejsza i dotychczasowa gospodyni pastora usiadła za
stołem patrząc na nią wyczekująco.
Dziewczyna ujęła dzbanek, który podała do śniadania, lecz
okazało się, że jest w nim tylko tyle kawy, że z trudem
starczyło na jedną filiżankę. Widząc konsternację Roberty,
kobieta pokiwała głową:
- Dziwne, że i tyle zostawił! Widać nie mógł już więcej
zmieścić. To skąpiradło!
- Mówi pani o pastorze?
- A o kimże innym? I wcale się go nie boję. Oj, inaczej tu
było, inaczej, kiedy jeszcze żyła pani ciotka!
- Bardzo chciałabym, żeby opowiedziała mi pani o niej! -
powiedziała Roberta siadając również przy stole. - A... czy
mogłabym wiedzieć, jak się pani nazywa?
- Srubotski, pani Srubotski - odparła tamta. - Ale tutaj
nazywają mnie pani Ski", ponieważ wiele osób nie może
wymówić mojego nazwiska.
Roberta roześmiała się.
- Rzeczywiście, jest nieco trudne - stwierdziła.
- To polskie nazwisko - oznajmiła krótko gospodyni. -
Moi rodzice, podobnie jak i rodzice mojego męża, przybyli do
Kalifornii w czasach gorączki złota", ale ja nie pamiętam
wiele z tamtych czasów.
- Proszę opowiedzieć mi coś o mojej ciotce - wtrąciła
szybko Roberta obawiając się, że gorączka złota" stanowi
ulubiony temat pani Ski.
PopijajÄ…c kawÄ™ z wyraznym zadowoleniem, gospodyni
zaczęła rozprawiać o tym, jak wszyscy w miasteczku
uwielbiali Dulaine, oraz o tym, jak pastor uparł się, że
wybuduje tu kościół.
- Nikt w Blue River nie zdziwił się, gdy adoptowała
małego Daniela - ciągnęła pani Ski. - Piętnaście osób zginęło,
gdy pociąg wykoleił się niedaleko stąd. Wśród nich byli
niestety obydwoje rodzice chłopca.
- W jakim wieku był wtedy Danny? - spytała Roberta.
- Sądzę, że miał około dwóch lat.
- A teraz? Ile ma?
- Siedem. Jeśli chce pani obejrzeć jego świadectwo
urodzenia, to wiem, że pastor trzyma je gdzieś w swoim
biurku.
Rozmawiały jeszcze chwilę o lady Margaret, gdy wtem
Roberta powiedziała:
- Droga pani Ski! Przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
Zgodziłam się zostać w domu pastora jako gospodyni,
ponieważ byłam tak zaskoczona wiadomością o śmierci ciotki,
że sama nie wiedziałam, co mam robić dalej i dokąd się udać!
Pani Ski pokiwała głową, jak gdyby domyślała się, co
Roberta ma na myśli.
- Chciałam zaproponować, aby dalej przychodziła tu pani
wykonywać swoją pracę. Pastor nie musi nic o tym wiedzieć,
a zapłatę otrzyma pani ode mnie.
- Myśli pani, że może sobie na to pozwolić? - spytała
tamta zaskoczona tÄ… propozycjÄ….
- Na razie tak - odparła Roberta. - Mówiąc całkiem
szczerze, będę pani bardzo wdzięczna za pomoc, ponieważ nie
znam siÄ™ dobrze na wykonywaniu prac domowych. Niezbyt
też je lubię, z wyjątkiem może gotowania.
- Można lubić gotowanie pod warunkiem, że jest co do
garnka włożyć! - wzruszyła ramionami pani Ski. - A to, co ten
stary skąpiec przeznacza na zakupy, nie wystarczyłoby nawet
do utrzymania przy życiu myszy!
- Danny jest wręcz zagłodzony - przyznała Roberta [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl