-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiście pani Angel nie jest...
- Niech mnie pani nie swata, pani Gilly. Nie potrzebujÄ™
nowej żony, a Sandy jakoś radziła sobie przez tyle lat bez
matki.
- Ale panienka w tym wieku potrzebuje przyjaznej duszy,
kobiety, której mogłaby się zwierzyć...
- Ma przecież panią.
- Panie Aleks, wie pan równie dobrze jak ja, że to nie to
samo. O czym ja mogę rozmawiać z takim młodym stworze
niem? Za moich czasów...
Pani Gilly miała rację. Aleks nasłuchał się od niej już tyle
o czasach jej młodości, że nie miał złudzeń, iż Sandy wybie
rze jÄ… na swojÄ… powiernicÄ™. ObjÄ…Å‚ ramieniem barki starej
kobiety i poprowadził po schodach na dół.
- Proszę iść do męża i uspokoić go. Poradzimy sobie -
powiedział łagodnie. - Gdyby zaparzyła pani herbatę i kawę,
byłbym niezmiernie za to wdzięczny.
Natychmiast podbiegł do telefonu i wystukał numer
Angel.
- Zrobiła tu ogród. Zaplanowała klomby dokładnie tak,
jak... - Angel obchodziła wkoło kompozycję lawendowych,
błękitnych i żółtych plam ułożoną u stóp komody. Przyjecha
ła zaraz po rozmowie z Aleksem; nawet nie pomyślała o tym,
żeby się przebrać. Była ubrana w roboczy kombinezon i stary
żółty golf.
W zamyśleniu przyglądała się wzorom na podłodze.
- Oczywiście, nie miała z czego zrobić krzewów.
- O czym ty mówisz, do diabła! Ona doszczętnie pocięła
narzutę na łóżko! Dla mnie to oznacza zaburzenia psychiczne.
- Niekoniecznie. - Angel przyglądała się dziełu Sandy
w głębokiej zadumie. KJomby. Niedawno na farmie Sandy
próbowała swych sił w komponowaniu klombów, używając
sadzonek w doniczkach. Wołała nawet Gusa, żeby podziwiał.
- Zamierzam zawiadomić policję. Chciałem zrobić to na
tychmiast, ale myślałem, że może Sandy pojechała do ciebie.
- Poczekaj. Jeszcze przez chwilę nic nie mów i pozwól mi
pomyśleć.
- Do diabła, to wszystko moja wina - mówił głosem
ochrypłym z bólu i zmartwienia. - Gdybym nie zareagował
tak ostro... gdybym nie wybiegł bez zastanowienia z domu
i potem...
- Nie stracił tyle czasu w moim łóżku.
- Tego nie powiedziałem.
- Nie musiałeś. Naprawdę, Aleks, to nie twoja wina. Co
kolwiek zrobiłeś, czy nie, Sandy to mądra dziewczyna. Nie
przepadłaby tak bez wieści, jeśli nie miałaby ku temu istotne
go powodu.
- Ale teraz jest już za piętnaście czwarta!
- Wiesz przecież, o co mi chodzi, Aleks. Ona chciała prze
kazać ci coś, czego nie chciałeś dotąd przyjąć. Pewnie za
chwilę zadzwoni i zapyta, czy zrozumiałeś jej komunikat.
- Komunikat! To wszystko jest chore. Możesz tu sobie
zostać i kontemplować tę... profanację, jak długo ci się po
doba. Ja idę do tego smarkacza Moncriefa, a jeśli jej tam nie
ma, zamierzam przycisnąć, kogo należy. Chciałbym wiedzieć,
co tu siÄ™, do cholery, dzieje!
Angel nawet nie próbowała oponować. Sandy na pewno
nie poszła do Arvida; jeśli ten chłopak był dla niej kiedyś
atrakcyjny, oczarowanie nim już minęło. Aleks powłóczy się
trochÄ™ po okolicy, a potem zadzwoni na policjÄ™. Policja zaÅ›
powie mu to, co zwykle mówi w takich przypadkach. Bo czy
jest o co robić larum, gdy nastoletnia córka wychodzi gdzieś
za dnia, a potem nie wraca raptem przez kilka godzin?
Powiedzą mu, że jest pewnie z jakąś przyjaciółką; albo
zniknęła tacie z oczu, żeby się trochę pomartwił. Próbuje
w ten sposób załatwić sobie to coś, na co ojciec nie chce się
zgodzić.
Chociaż ta pocięta kapa musiała mieć z tym coś wspólne
go. Sandy miała coś na myśli... ale co?
Usłyszała, jak koła odjeżdżającego samochodu zapiszcza
ły ostro na podjezdzie. Dobrze, że Moncriefowie mieszkali
w pobliżu, bo w obecnym stanie Aleks stanowił zagrożenie
dla ulicznego ruchu. Angel wróciła do inspekcji pokoju San
dy, do przeglądania zawartości jej szafy. Kiedyś obejrzała
sobie prawie wszystko, wybierając dla Sandy strój na przyję
cie. Próbowała przypomnieć sobie, czego brakuje.
Dziesięć minut pózniej usłyszała znowu ryk silnika. Aleks
wrócił. Trzasnęły drzwi samochodu. Potem drzwi wejściowe.
Chyba nie poszło mu najlepiej u Moncriefów.
Wróciła do swoich poszukiwań. Gdzie są nowe kolczyki?
Pewnie miała je na sobie.
Szczotka do włosów? Szczoteczka do zębów? Cienie do
powiek?
...To leżało pośród bałaganu na jej toaletce, pomiędzy
lakierem do paznokci i stosem zdjęć, związanych kolorową
wstążką. Angel patrzyła na kopertę przez całe pół minuty, po
czym sięgnęła po nią.
Była zadresowana: Dla Tatusia". Zaklejona. Angel bała
się przeczytać to, co było w środku, choć powinna. Już miała
rozedrzeć kopertę, kiedy cofnęła rękę.
Wiadomość w zaklejonej kopercie oznaczała, że na pewno
Sandy nie pojechała na zakupy ani do przyjaciółki. Uciekła.
Ale dlaczego pocięła taką piękną narzutę?
- Aleks - powiedziała od progu, starając się, aby jej głos
brzmiał spokojnie. - Znalazłam list.
Ojciec Sandy siedział w skórzanym fotelu, z nietkniętym
drinkiem, wpatrujÄ…c siÄ™ w szklankÄ™ ponurym wzrokiem. Te
lefon stał u jego stóp. Pewnie zamierzał zadzwonić na policję.
Podniósł na nią oczy, w których zabłysło coś na kształt
nadziei. Tak bardzo chciałaby teraz utulić go w ramionach
i obiecać, że już nigdy nie będzie tak cierpiał.
- List? - zapytał nieufnie. - I co w nim jest?
- Nie otwierałam go. Jest adresowany do ciebie. - Pomy
ślała teraz, czy Dina też uciekła od niego w ten sposób: bez
uprzedzenia, zostawiajÄ…c list na toaletce.
Podała mu kopertę, ozdobioną wzorem składającym się
z kwiatków i jednorożców. Ujął ją w palce i patrzył na nią
tak, jakby w środku mógł kryć się wąż.
- Otwórz - poprosiła. Aleks oddał jej kopertę z po
wrotem.
- Czy mogłabyś ty...?
Mogłaby dać sobie uciąć rękę dla niego, ale wiedziała, że
nie zdoła mu ująć bólu, który teraz czuł. Może nawet wię
kszego za chwilÄ™, gdy przeczyta list.
Przełykając coś bardzo twardego, co utkwiło jej w gardle.
rozdarła kopertę i wyjęła z niej pojedynczą kartkę papieru.
Było tam ledwie parę zdań. Przebiegła je wzrokiem i opadła
na najbliższe krzesło, odchylając głowę do tyłu i zamykając
oczy.
- Wtrącalska mała łobuzica! - powiedziała cicho.
Aleks zbladł jak papier. Bez słowa sięgnął po list. Angel
miała ochotę podrzeć go, spalić, zjeść, byle tylko on nie prze
czytał tego listu. Oczywiście, nie miała prawa... [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl