-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szybko wycofałem się do pokoju, zamykając drzwi na klucz. Chorobliwie jej unikałem od
poprzedniego wieczoru, kiedy jej groziłem. Ku mojemu zdziwieniu minęła kuchnię, łazienkę,
pralnię i nawet swój własny pokój. Przeszła na koniec holu i zapukała do moich drzwi.
- John, mogę wejść?
Nie odpowiedziałem i patrzyłem przez okno na dom Crowleya. Był w salonie,
świeciło się tam światło, a przez firanki przebijała błękitna poświata od włączonego
telewizora.
- John, mam ci coś ważnego do powiedzenia - ponownie się odezwała. - Pokojowa
propozycja.
Nie ruszyłem się z miejsca. Słyszałem, jak wzdycha i siada na kanapie w holu.
- Słuchaj, John - powiedziała. - Wiem, że od dawna nie jest dobrze między nami, ale
wciąż jesteśmy razem, prawda? Tylko my dwoje z całej rodziny trzymamy się razem. Nawet
Margaret mieszka sama. Wiem, że nie jesteśmy doskonali, ale... wciąż jesteśmy rodziną i tak
naprawdÄ™ mamy tylko siebie.
Przesunąłem się na łóżku, odrywając wzrok od okna i patrząc na jej cień za drzwiami.
Kiedy się poruszyłem, łóżko delikatnie zaskrzypiało, ale wiedziałem, że to usłyszała. Znów
zaczęła mówić.
- Dużo rozmawiałam z doktorem Neblinem o tym, co czujesz i czego potrzebujesz.
Pewnie powinnam rozmawiać z tobą, ale... może coś wymyślimy. Wiem, że to szaleństwo,
lecz... - Przerwa. - John, wiem, że lubisz pomagać nam przy balsamowaniu, i wiem, jak
bardzo się zmieniłeś, odkąd ci tego zabroniłyśmy. Doktor Neblin uważa, że jest ci to bardziej
potrzebne, niż myślałam. Mówi, że to ci dobrze robi. Przedtem byłeś pod większą... kontrolą,
więc może ma rację, że to ci pomaga. Sama nie wiem. To był jedyny czas, jaki spędzaliśmy
razem, więc pomyślałam... że skoro ciało pana Bowena jest tutaj i mamy zacząć nad nim
pracować... jeśli chcesz, możesz nam pomóc.
Otworzyłem drzwi. Podniosła się szybko i zauważyłem, że jej włosy były bardziej
przyprószone siwizną.
- Jesteś pewna? - spytałem.
- Nie - odpowiedziała - ale chcę spróbować.
Skinąłem głową.
- Dziękuję.
- Na początku musisz przyjąć kilka zasad - powiedziała mama, gdy schodziliśmy na
dół. - Po pierwsze, nie powiesz o tym nikomu, no może z wyjątkiem doktora Neblina.
Szczególnie Max nie może o tym wiedzieć. Po drugie, robisz dokładnie to, o co cię prosimy i
kiedy cię o to prosimy. Po trzecie... - Doszliśmy do pomieszczenia, gdzie się balsamuje, i
zatrzymaliśmy się przed wejściem. - To ciało jest w koszmarnym stanie, John. Pan Bowen
został rozerwany na pół, większość wnętrzności jest poza jamą brzuszną. Jeśli poczujesz, że
musisz wyjść, to natychmiast wyjdz; chcę ci pomóc, a nie naznaczyć na całe życie. Pokaż, że
mogę ci zaufać, John. Bardzo cię o to proszę.
Kiwnąłem głową, a ona popatrzyła na mnie. W jej oczach zobaczyłem zarówno strach,
jak i determinację. Zastanawiałem się, czy poprzez moje oczy jak przez szyby w oknie ma
wgląd w ciemność ukrytą we mnie i dostrzega potwora, który się tam czai. Otworzyła drzwi i
weszliśmy razem do środka.
Ciało Rogera Bowena rozpłatane na dwie części leżało na stole do balsamowania.
Tam gdzie nie dało się dopasować obu partii, widniała duża luka na około piętnaście
centymetrów. Klatkę piersiową naznaczało ogromne nacięcie w kształcie litery Y -
przechodziło wzdłuż obu ramion i spotykało się na piersi, a potem biegło w dół i kończyło się
w miejscu, które kiedyś było pasem. Nacięcie zostało luzno zszyte, jakby ktoś dziergał
wytartą tkaninę. Margaret stała przy bocznej ladzie i wyciągała organy z worka, by
przygotować je do oczyszczenia za pomocą trokaru.
Wróciłem do domu. Narzędzia były na półkach na swoim miejscu; pompa posłusznie
czekała na ladzie; formaldehyd i inne chemikalia stały dumnie w rzędach na półce. Poczułem,
że znów czekają na mnie znajome czynności - mycie, dezynfekowanie, szycie, zasklepianie.
Twarz miał w siniakach, jego szczęka była złamana, ale zrekonstruowaliśmy ją i nałożyliśmy
makijaż.
Gdy pracowaliśmy, przypomniałem sobie Crowleya, jak upadł na ulicę po zabiciu taty
Maxa. Za daleko się posunął, czekając do ostatniego momentu, zanim zabił, ale było to
uzasadnione - dłuższe okresy pomiędzy zabójstwami czyniły go mniej uchwytnym i
pozwalały na wyciszenie publicznej wrzawy. Ludzie znów stawali się mniej uważni. Tym
razem jednak wyczekiwał zbyt długo, z trudem zdążył wymienić zniszczone narządy i się
zregenerować. I co gorsza, miał świadka, czyli mnie, praktycznie w swoich rękach, a potem
pozwolił mu się wymknąć. Był to jego słaby punkt, którym mogłem się posłużyć, tylko jak?
Mogłem wykorzystać jego strach; nie chciał, żeby ktoś go zdemaskował, ale
bezpowrotnie tak się stało - był widziany jako demon. Teraz wiedział, że ktokolwiek wysyłał
mu te listy, nie blefował.
Jednak to, co widziałem wtedy w nocy, ujawniło nie tylko jego strach, lecz coś więcej.
W jakimś sensie zobaczyłem, jak demon funkcjonuje pod względem biologicznym.
Wiedziałem już, że jego ciało powoli się rozpada, nie zdawałem sobie jedynie sprawy, że był
taki kruchy. Jeśli dłuższe czekanie tak bardzo przybliżyło go do śmierci, nie musiałem go
zabijać, tylko nie pozwolić mu na zregenerowanie, co oznaczało, że umrze sam. Cięcie
brzucha czy loda w ramieniu - z takich ran potrafił w ciągu sekundy sam się wyleczyć, ale z
narządami wewnętrznymi z jakiegoś powodu było inaczej. Kiedy przestawały funkcjonować,
on też zamierał. Musiałem znalezć pewny sposób, aby przestały działać na zawsze.
Posługując się zdjęciem, skończyliśmy z mamą rekonstrukcję twarzy pana Bowena i
wzięliśmy się za balsamowanie. Ciało było zbyt zdeformowane, aby balsamować je w
normalny sposób, przez co nasza praca była trudniejsza i łatwiejsza zarazem. Aatwiejsza, bo
musieliśmy przygotować tylko jedną partię ciała, która będzie wystawiona na widok - górna
połowa zostanie ubrana i przygotowana do oglądania, natomiast dolna oraz organy
wewnętrzne będą schludnie zapakowane do dwóch plastikowych worków, wsunięte do dolnej
części trumny i pozostaną niewidoczne dla oka. Bez względu na to, w jaki sposób nastąpiła
czyjaś śmierć, raczej nie powinno się zaglądać do dolnych partii trumny. Mimo że
pracownicy zakładów pogrzebowych przygotowują do pochówku całe ciało, tylko jedna część
nadaje się do oglądania. Jeśli czegoś nie widać, to lepiej żeby w ogóle tam nie zaglądać.
Trudniejszą kwestią było natomiast to, że musieliśmy wstrzyknąć chemikalia w trzy
różne miejsca - w prawe ramię i w obie nogi trupa. Postaraliśmy się zasklepić największe
naczynia krwionośne, zanim wpompowaliśmy koagulant, by zamknąć mniejsze. Potem mama
zaczęła mieszać barwniki i substancje zapachowe, aby wpuścić je razem z formaldehydem.
Wprowadziłem dren i obserwowaliśmy, jak wypływa stara krew i żółć.
Margaret popatrzyła na wentylator mozolnie pracujący nad nami.
- Mam nadzieję, że tym razem nie wysiądzie.
- Na wszelki wypadek wyjdzmy na chwilę na zewnątrz - zaproponowała mama. -1 tak
zasłużyliśmy na przerwę.
Było pózne popołudnie, bardzo mrozne, więc wycofaliśmy się do kaplicy i
odpoczywaliśmy na obitych cienką tapicerką ławkach, podczas gdy ciało powoli
konserwowało się w pomieszczeniu obok.
- Dobra robota, John - powiedziała mama. - Zwietnie ci idzie.
- Zwietnie - powtórzyła Margaret, zamykając oczy i masując skronie. - Wszystkim
nam świetnie idzie. Takie przypadki powodują, że mam ochotę rozpaść się na kawałki.
Mama i Margaret ciężko westchnęły; były zmęczone i odprężone, że już po
wszystkim. Ja mógłbym od razu zająć się następnym ciałem. Ten rodzaj pracy mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl