-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziwna, ale jestem tym mniej zdziwiona niż mogłabym przypuszczać. Ale myślę, że
tak będzie lepiej. Dla nas wszystkich. Jeśli teraz pójdę. Tak po prostu. Zgadzasz
siÄ™ ze mnÄ…, prawda?
Boże, to było trudne, rozmawiać o tym. W takiej chwili. To było trudne i
niewygodne nawet bez dodatkowego szoku.
- Tak, zgadzamy się. W porządku. - popatrzył nieswojo, jakby nie wiedział
co ze sobą zrobić.
Wampir, czy człowiek, wydawało się jakby jego serce zostało złamane i
chciała go objąć, przytulić do siebie i powiedzieć, że strasznie jej przykro, że
sprawy nie potoczyły się inaczej. Ale nie zrobiła tego, wiedząc, że byłoby to zbyt
okrutne. Zamiast tego minęła go, wzięła swoją walizkę i ruszyła w stronę
schodów.
Bale, jak prawdziwy dżentelmen, którym był, odprowadził ja do samochodu.
Po raz kolejny, stojąc obok samochodu, kiedy jej walizki pakowane były do
bagażnika, posłał jej smutne spojrzenie.
- Odwiózłbym cię do domu, jeśli chciałabyś zaczekać na limuzynę.
- Nie, nie limuzyną. Dzięki.
Jazda była nie do zniesienia. Przygryzała wargi, zdzierała lakier z paznokci,
spoglądając w okno, kiedy obrazy migały przez jej głowę. Prawie trzysta lat. Tak
długo. Jakie niesamowite rzeczy widzieli. Nie mogła sobie nawet wyobrazić. %7łycie
tak bardzo się zmieniło w przeciągu tych trzech stuleci. Technologia stała się
zaawansowana. Wynalazki zmieniły wszystko, co było stworzone. I oni to
wszystko widzieli, przeżyli.
Nagle zdała sobie sprawę, dlaczego ci mężczyzni dotknęli jej w taki sposób.
Byli zupełnie inni, od mężczyzn których do tej pory spotkała. Byli to mężczyzni z
przeszłości, bardzo różniący się do tych współczesnych. Rozsądni, potężni, silni,
twardo stąpający po ziemi. Mężczyzni z jej fantazji.
Mężczyzni, których na stałe wyrzuciła ze swojego życia.
Everlasting Hunger Translate: Shonali
Tawny Taylor
**
- Gdzie ona jest? - Zapytał Tryphon, gdy tylko Bale otworzył drzwi. Szukał
jej w każdym zakątku domu. - Wiesz?
- Tak smutne oczy Balea spotkały się z jego. - Zabrałem ją do domu.
- Domu? - powtórzył Tryphon, czując że jego serce wyrywa się z klatki
piersiowej. Odeszła. Bez pożegnania. Nie mówiąc mu tego, co potrzebował
usłyszeć. Kurwa, jak to boli. Osunął się na krzesło i opuścił głowę. Ukrył twarz w
dłoniach. - Wróciła do domu.
- Myślała, że łatwiej będzie jej odejść, zanim wrócisz. - po krótkim wahaniu
Bale dodał mogę przysiąc, że było jej trudno...
- Trudno powtórzył Tryphon. Co to kurwa za nieporozumienie? Czuł się,
jakby jakiś drań wyrwał mu wnętrzności i mielił je przez maszynkę do mięsa.
Wiedział co oznacza trud. To było piekło.
Ale przyjął jej decyzję, bo należała do niej. Nie podobała mu się, ale ją
szanował. Jak na ironię, żył nieco dłużej niż ona i nie miał wątpliwości, że przeżył
nie mniej gówna niż on, a ktoś lub coś nie nauczyło jej, że jest godna miłości.
Miał ochotę wypatroszyć kogoś, kto był za to odpowiedzialny. Ale i tak miał
ten komfort, ze wiedział, ze ona kocha jego i Balea. Miał nadzieję, że jej miłość
wystarczy, by zabrali ją do siebie, kiedy będzie już gotowa.
- Tryphon? Bale położył rękę na jego ramieniu. Tryphon odsłonił twarz.
- Ona do nas wróci. Po prostu potrzebuje trochę czasu.
- Mam nadzieję, że masz rację.
- Dajmy jej kilka tygodni, w najgorszym wypadku miesięcy. Musimy dać jej
przestrzeń, pozwólmy jej nad tym popracować. Bez presji.
- Bez presji.
Bale uśmiechnął się.
- Też za nią tęsknię. Nie miałem pojęcia, że tak trudno będzie mi patrzeć jak
odchodzi, albo wrócić do domu bez niej.
- Jest wyjÄ…tkowa.
- Cholernie wyjÄ…tkowa.
Everlasting Hunger Translate: Shonali
Tawny Taylor
- Jest nasza Tryphon powiedział zdecydowany, by usłyszeć kiedyś od niej
te słowa.
- Tak. Nasza.
Everlasting Hunger Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 14
Praca była świetna.
Jej szef był wspaniały.
To była wielka ulga mieć pieniądze, napływające na jej konto, a nie zawsze z
niego.
A jednak, była nieszczęśliwa...
Mijały dni. Tygodnie. Minęły dwa krótkie miesiące, od kiedy opuściła dom
Tryphona i Balea. Mimo tego, nie mogła przestać o nich myśleć. Marzyć o nich.
Nie pomagał fakt, że Liz, jak zwykle zostawiała po całym mieszkaniu czasopisma,
z ich nazwiskami na pierwszych stronach. Co to było, jej współlokatorka
próbowała doprowadzić ją do szaleństwa?
Była teraz całkiem pewna, ze mogłaby być ponad tym. Przecież to był tylko
tydzień. Jeden intensywny tydzień. Najbardziej intensywnego seksu. Ale nadal
tylko jeden, racja?
Nie zakochała się107. Nikt nie zakochiwał się po jednym tygodniu, a
zwłaszcza nie ona.
- Przyznaj się. - Liz opadał na kanapę, zrzuciła buty i owinęła rękę wokół
ramienia Raine. - Kochasz ich.
- Nie. To nie jest miłość. - stwierdziła, dotykając pierwszej strony
magazynu.
Miliarder playboy zaprzecza ojcostwu kochanego dziecka.
Liz posłała jej męczeńskie spojrzenie i westchnęła.
- Jesteś aż tak uparta? Nikt nie może być tak poza kontaktem ze swoimi
emocjami.
- Nie jestem poza kontaktem. Wiem dokładnie, co czuję. - odrzuciła gazetę
na stolik. Wylądowała na całej stercie innych, z doniesieniami na temat Tryphona
Zadea.
107Taa.... wmawiaj sobie...
Everlasting Hunger Translate: Shonali
Tawny Taylor
- Co ty zresztÄ… wiesz, nie jesteÅ› psychiatrÄ….
- Może nie mam świstka papieru do powieszenia na ścianie, ale jestem
spostrzegawcza. I widzę to, czego ty nie chcesz zauważyć. Proszę, oto lista [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl