• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Patti z namysłem piła kawę.
    - Załóżmy, że zabójstwo panny Almy, otrucie Samsona i nocna
    wizyta Artysty są ze sobą powiązane. Po co jednak zabijać starszą
    panią i truć psa?
    Starszą panią zabił, aby zdobyć klucz... - Po to, by otruć psa...
    - I uciszyć go...
    - W ten sposób mógł wejść do Yvette, nie budząc całego domu.
    - Bingo. - Stacy odstawiła kubek na szafkę. - Zabójca wiedział, że
    Alma Maytree ma klucz do tamtego mieszkania.
    - SkÄ…d?
    - I skąd wiedział, że może swobodnie wejść do Samsona?
    - Co ona tutaj robi? Stacy odwróciła się do drzwi. W progu stała
    Yvette. Wydawała się kompletnie wykończona.
    - Cześć, Yvette. Nie odpowiedziała na powitanie.
    - Pytam, co ona tutaj robi?
    - Pomaga - odparła Patti. - Bądz miła.
    Stacy ukryła uśmiech. Patti mówiła jak matka, która karci dziecko.
    Młoda kobieta spojrzała na nią ze złością. - Pomaga? Zapomniałaś
    już, jak mówiłaś, że pieprzę od rzeczy?
    - Może teraz zmieniłam trochę zdanie. - Ojej, dzięki ! - Poczłapała
    do lodówki, skąd wyciąg-nęła puszkę coli.
    Stacy odwróciła się do Patti.
    - %7Å‚adnego znaku od Artysty?
    - Nie, od czasu gdy Yvette przeniosła się tutaj. To już prawie
    tydzień.
    - Nastąpiła wielka zmiana.
    - Nie mieszka u siebie - zgodziła się Patti.
    - Właśnie. Mam pewien plan. Yvette wraca do mieszkania. Tym
    razem ze współlokatorką. Koleżanką, którą poznała w  Hustle".
    Yvette otworzyła puszkę.
    - Domyślam się, że masz kogoś na myśli?
    - KelnerkÄ™ o imieniu Brandi.
    - Nie ma mowy.
    - Myślę, że nie masz tu wiele do powiedzenia. Dziewczyna
    wyzywająco poderwała głowę.
    - I tu siÄ™ mylisz. Tu przede wszystkim ja mam coÅ› do powiedzenia.
    - Z tego, co rozumiem - powiedziała Stacy miękko - weszłaś w to
    dla pieniędzy. Włączenie mnie do tej umowy nic nie zmieni.
    Na twarzy Yvette pojawiły się ciemne rumieńce gniewu.
    - Jeśli zechcę, mogę zmienić zdanie. I tak zrobię. Patti stanęła
    między nimi.
    - Zgadzam się z Yvette. Dzięki za propozycję, ale nie zamierzam
    narażać na szwank twojej kariery.
    - Doceniam twój niepokój, lecz departament policji nie będzie mi
    dyktował, gdzie mam mieszkać. Ani jak spędzać wolny czas.
    Nie do końca było to prawdą. Istniał pewien kodeks, do którego
    oficerowie policji musieli się stosować, również w życiu
    prywatnym. Jednak to, co proponowała, nie było ani nielegalne,
    ani nie przynosiło hańby odznace.
    - Będę miała ze sobą broń - ciągnęła Stacy. - I odznakę. Z
    pewnością nie będzie mógł się powstrzymać przed kolejną nocną
    wizytÄ…. A kiedy wreszcie przyjdzie zdejmÄ™ go.
    - Spencer da mi popalić - powiedziała Patti Yvette opadła szczęka.
    - Chyba nie myślisz poważnie... Stacy nie pozwoliła jej dokończyć.
    - Przejdzie mu - mówiła do Patti. - To co sądzisz?
    - Zdaje się, że oszalałam. Ale to może się udać.
    ROZDZIAA PIDZIESITY
    Poniedziałek, 14 maja 2007 r.
    17.45
    Stacy spakowała większość rzeczy, żeby przeprowadzka
    wyglądała autentycznie. Częste powroty do domu na Riverbend
    mogłyby wzbudzić podejrzenia. Artysta mógł przecież
    obserwować dom Yvette. Cholera, mógł nawet być jednym z
    sąsiadów.
    Razem z Patti i Yvette ułożyły cały plan. Brandi miała wprowadzić
    się już dzisiaj. Stacy pouczyła Yvette, że trzeba zrobić wokół tego
    sporo zamieszania. Powinna opowiadać wszystkim dokoła, że
    chce zamieszkać z koleżanką, bo po tym, co stało się pannie Almie
    i Samsonowi, boi się zostać sama.
    To miał być powód sprowadzenia współlokatorki. Potem należało
    jeszcze przedstawić Brandi. Wszystko powinno wyglądać
    możliwie naturalnie.
    Yvette nie była tym szczególnie uszczęśliwiona, ale nie dały jej
    wyboru. Tak wyglądała nowa umowa. Koniec
    i kropka.
    - Chcesz mi coś powiedzieć, Killian?
    Spencer...
    Spojrzała na niego przez ramię. Zadanie, które miała wykonać,
    mogło spełnić jeszcze jedną funkcję: dać im trochę czasu. Będą
    mogli zastanowić się, czego naprawdę pragną.
    Z pewnym trudem przywołała na twarz beztroski uśmiech.
    - Hej, skarbie.
    - Nigdy tak do mnie nie mówiłaś. Cholera, faktycznie.
    - Mam dla ciebie nowinę. Przeniósł wzrok na walizkę.
    - Najwyrazniej.
    - Znalazłam tymczasowe lokum.
    - Dobrze, że zdążyłem w odpowiednim momencie wrócić do
    domu.
    - Nie zamierzałam wyjść, nie zawiadamiając cię o tym.
    - Aha. - Wsunął ręce do kieszeni. - W każdym razie tak to wygląda. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl