-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdybym nie przystąpiła do grupy, nigdy nie spotkałabym
połowy tych kobiet. Liberalizm Jonell był dla mnie trudny do
przyjęcia. Zawsze sądziłam, że rok tysiąc dziewięćset
sześćdziesiąty siódmy był ważną granicą dzielącą nasze
pokolenie. Uważałam za haniebne, że ludzie protestują
przeciwko wojnie w Wietnamie, i to z taką złością. Jak mogli
okazywać taki brak szacunku żołnierzom i rządowi? Podczas
zajęć z psychologiem poprosiłam go o pomoc w zrozumieniu
Jonell, a on dał mi artykuł o kontrkulturze lat sześćdziesiątych,
który otworzył mi oczy.
Zawsze rozróżniałam tylko czerń i biel. Nie dostrzegam
szarości. Moje horyzonty się poszerzyły dzięki słuchaniu
różnych punktów widzenia kobiet, stałam się mniej
ograniczona. One mają tyle energii, że przebywanie z nimi
mnie także dodało sił.
Rok po przyłączeniu się do Jewelii Mary przekonała
grupę, żeby następna zbiórka została przeznaczona na Miracle
House - ośrodek oferujący intensywną kurację odwykową dla
mieszkających w nim narkomanek. Mary chciała się
odwdzięczyć, ponieważ terapia w ośrodku uratowała życie
jednej z jej krewnych. Kiedyś mówiła sobie, że odwdzięczy
się, ale nie miała pojęcia, co mogłaby zrobić.
Dowiedziała się od tych kobiet. Zajęła się organizacją
zbiórki tak, jak przez lata organizowała tego rodzaju imprezy
dla swojej firmy.
Przyjęcie bardzo się różniło od tego w Deco. Deszcz
bębnił o dach Table 13, o wiele większej restauracji, w której
kręciło się dużo mniej gości. Jednak to nikomu nie
przeszkadzało. Braki w atmosferze zostały nadrobione
przejrzystym przekazem, gdy dwie kobiety opowiadały ze
łzami, jak Miracle House uratował im życie. Wzruszyły
wszystkich obecnych, w tym zapłakaną Mary. Dzięki
kobietom z Jewelii spełniła swoje marzenie.
Pięćdziesięciodolarowe datki przy wejściu dały w sumie
kwotę siedmiuset pięćdziesięciu dolarów dla ośrodka. W Deco
zebrano na rzecz Koalicji Walki z PrzemocÄ… w Rodzinie
pięćset czterdzieści dolarów. %7ładna z tych kwot nie
szokowała, ale obie miały swoje znaczenie.
Stowarzyszenie przeznaczyło zebrane pieniądze na
dziewięćdziesięciodniową terapię przez zabawę dla dzieci,
które były ofiarami przemocy domowej. Miracle House mogło
zapłacić za pobyt i leczenie dziesięciu kobiet, które
potrzebowały terapii, ale nie mogły sobie na nią pozwolić ze
względów finansowych.
- Niedawno obcięto nam fundusze - powiedziała
dyrektorka Brenda Davidson - więc pieniądze, które zebrała
Jewelia, spadły nam jak z nieba.
Zadziwiona łatwością, z jaką trzynaście kobiet
działających razem może coś osiągnąć, grupa znalazła swoją
drogę: lokalna filantropia dla społeczeństwa, którego potrzeby
znały i mogły zobaczyć rezultaty. Półtora roku po utworzeniu
grupy kobiety z Jewelii zebrały dzięki brylantowemu
naszyjnikowi więcej pieniędzy, niż na niego wydały.
Rozdział ósmy
Mary Karrh, pragmatyczna
Odkrywa na nowo, że życie jest jej pasją
Jonell rozdała plan spotkania ze zwykłym, figlarnym
uśmiechem.
1. Gdzie była Jewelia - w wielu interesujących miejscach -
w zimnej wodzie i, och, między iloma parami nóg?
2. Dokąd pójdzie dalej?
3. Komu może pomóc?
4. Czy wszyscy są szczęśliwi?
Pod pewnymi względami tak, wszyscy byli szczęśliwi.
Zbiórka pieniędzy dawała kobietom satysfakcję. Artykuł o
Jewelii w magazynie People" je podekscytował. Jednak
niektóre czuły, że coraz większy wpływ na grupę mają
czynniki zewnętrzne, dlatego potrzebna im ochrona w postaci
nadaniu grupie statusu spółki z ograniczoną
odpowiedzialnością.
Jonell osłupiała.
- Po co nam to potrzebne? - zapytała.
- A jeśli ktoś przyjdzie na naszą kwestę i nas pozwie? -
odpowiedziała któraś z kobiet.
- Pozywano mnie jako agentkę nieruchomości i jako
sąsiadkę - odparła Jonell - a mimo to sama bym nigdy nikogo
nie pozwała. Nie podoba mi się, że świat działa w ten sposób.
- Ale, niestety, tak działa - zauważył ktoś inny.
- Wiem, że tak działa - powiedziała Jonell. - Moje umowy
na sprzedaż nieruchomości zawierają osiemnaście stron
obwarowań prawnych. Ale to nie jest zwykły interes. Jesteśmy
grupą kobiet, która dzieli się naszyjnikiem.
Jednak biznesmenki chciały mieć do czynienia ze
zwykłym interesem. Potrzebowały zasad działania.
Jonell nie lubiła zasad. Od samego początku powtarzała:
- Jedyną zasadą jest brak zasad. Ktoś zauważył:
- Brak zasad to też zasada.
- To prawda - przyznała Jonell. - Ale zostawmy chociaż
jedną strefę naszego życia, gdzie nie będzie ich więcej.
- A jeśli któraś z nas będzie chciała zrezygnować? -
zapytał ktoś. - Czy sama może zdecydować, komu przekaże
swoje udziały, czy zadecyduje o tym grupa? I jaką część
swojej inwestycji może odzyskać?
- Pomyślimy nad tym, kiedy tak się zdarzy. Jonell chciała
improwizować. Pozostałe kobiety chciały spisać podstawowe
zasady, żeby uniknąć skakania od kryzysu do kryzysu.
Według nich spisane wytyczne ułatwiały kontakty
międzyludzkie. Jonell zacytowała Katharine Hepburn:
- Słuchaj zasad, a ominie cię cała zabawa". Zasady
ograniczają nowe możliwości - dodała. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl