• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    się już gadać. Było im niedobrze i bardzo ciężko
    na sercu. A gdy wychodzÄ…c z Ratusza raz jeszcze
    miały okazję rzucić okiem na Jacques'a i Oficer
    Lucjanę, poczuły się jeszcze gorzej niż wtedy, gdy
    pojęły, że wyciągnęły z rewelacji Rady Starszych
    zbyt pochopne wnioski. Poczuły się tak, jakby
    nieopatrznie zrobiły hop! z urwiska, łub hop!
    przez tory przed pÄ™dzÄ…cym pociÄ…giem. Wycho­
    dzÄ…c z Ratusza Miejskiego w bezwietrznÄ…, chÅ‚od­
    ną noc, sieroty Baudelaire czuły się tak, jakby już
    nigdy w życiu nie miały hopsać z radości.
    R O Z D Z I A A
    Siódmy
    Na naszym wielkim i drapieżnym świecie jest
    wiele, bardzo wiele, nieprzyjemnych miejsc.
    Można znalezć siÄ™ w rzece peÅ‚nej rozwÅ›cieczo­
    nych elektrycznych wÄ™gorzy albo w supermarke­
    cie pełnym złośliwych długodystansowców.
    Można trafić do hotelu bez obsługi albo zgubić
    się w puszczy, którą stopniowo zalewa
    wielka woda. Można się znalezć
    w gniezdzie szerszeni albo na
    opuszczonym lotnisku, albo
    w gabinecie lekarza-pedia-
    try, ale nie ma na świecie
    nic gorszego niż znalezć
    siÄ™ w potrzasku - a wÅ‚aÅ›nie tam znalazÅ‚y siÄ™ sie­
    roty Baudelaire owej nocy. Znalezć siÄ™ w potrza­
    sku to znaczy widzieć wszędzie wokół straszny
    mętlik i zagrożenie i nie mieć pojęcia, jak się
    z tego wykaraskać. Jest to jedna z najmniej przy­
    jemnych życiowych sytuacji. Sieroty Baudelaire
    siedziały w kuchni u Hektora, który szykował
    właśnie nowe meksykańskie danie, i czuły się
    uwiÄ™zione w takim potrzasku, że wszystkie do­
    tychczasowe problemy wydaÅ‚y im siÄ™ nagle drob­
    ną kaszką, drobniutką jak kaszka kuskus, którą
    Hektor właśnie zalewał wodą.
    - Co za mętlik - zauważyła ponuro Wioletka. -
    Trojaczki Bagienne są gdzieś w pobliżu, ale nie
    wiemy gdzie, a jedyną naszą wskazówką są dwa
    zagadkowe wierszyki. A do tego teraz mężczy­
    zna, który nie jest Hrabią Olafem, ale nosi na
    nodze tatuaż z okiem, chciał powiedzieć nam coś
    o rodzicach.
    - Mętlik to mato powiedziane - sprostował
    Klaus. - To wielkie zagrożenie. Musimy uwolnić
    Bagiennych, zanim Hrabia Olaf zrobi z nimi coÅ›
    strasznego, a po drugie, musimy przekonać Ra­
    dę Starszych, że skazaniec to naprawdę Jacąues,
    bo inaczej spalÄ… go na stosie.
    - Poczask? - zagadnęło SÅ‚oneczko, komuni­
    kujÄ…c coÅ› w sensie:  I co my możemy w tej sytu­
    acji zrobić?".
    - Nie wiem, co możemy zrobić, Słoneczko -
    odparta Wioletka. - Od rana próbujemy rozszy­
    frować wiersze Izadory - i nic z tego, a w Ratu­
    szu próbowaliśmy przekonać Radę Starszych, że
    Oficer Lucjana popełniła błąd - i też nic z tego.
    Wszyscy troje spojrzeli na Hektora, który nie
    kiwnął nawet palcem, aby przekonać o pomyłce
    RadÄ™ Starszych, tylko siedziaÅ‚ bez sÅ‚owa na swo­
    im składanym krześle.
    Hektor westchnÄ…Å‚ i spojrzaÅ‚ na dzieci z nie­
    szczęśliwą miną.
    - Wiem, że powinienem byÅ‚ zabrać glos - po­
    wiedział - ale miałem strasznego pietra. Rada
    Starszych tak mnie onieÅ›miela, że w jej obecno­
    Å›ci zapominam jÄ™zyka w gÄ™bie. Ale teraz przy­
    szedł mi do głowy pewien pomysł.
    - Jaki, jaki? - spytał niecierpliwie Klaus.
    - Możemy zjeść pyszną kolacyjkę - odparł
    Hektor. - Zapraszam na huevos rancheros: sma­
    żone jajka z fasolą, do tego tortille i ziemniaczki
    z ostrym sosem pomidorowym.
    Baudelaire'owie popatrzyli po sobie, nie rozu­
    miejÄ…c, jakim cudem meksykaÅ„skie danie mia­
    łoby wybawić ich z potrzasku.
    - I to ma nam pomóc? Niby jak? - spytała
    z powÄ…tpiewaniem Wioletka.
    - Nie wiem - przyznał Hektor. - Ale kolacja
    jest prawie gotowa, a przepis, zapewniam was,
    wyśmienity, chociaż może nie powinienem się
    chwalić. Siadajmy do stoÅ‚u. Może po dobrym po­
    siłku łatwiej wam będzie coś wymyślić.
    Dzieci westchnęły, ale pokiwaÅ‚y zgodnie gÅ‚owa­
    mi i zaczęły nakrywać do stołu. O dziwo, dobry
    obiad rzeczywiÅ›cie pomógÅ‚ im jaÅ›niej myÅ›leć. Le­
    dwie Wioletka skosztowała fasoli, poczuła, jak
    trybiki i dzwignie jej umysłu ruszają dziarsko do
    akcji. Ledwie Klaus zanurzył tortille w ostrym
    pomidorowym sosie, przypomniały mu się dawno
    przeczytane książki, które teraz mogły okazać się
    pomocne. Ledwie Słoneczko rozsmarowało sobie
    po całej buzi żółtko jajka, zakłapało dzwięcznie
    wszystkimi czterema ostrymi zÄ…bkami i pomyÅ›la­
    Å‚o, że mogÄ… siÄ™ one na coÅ› przydać. Zanim skoÅ„­
    czyli jeść przygotowany przez Hektora posiłek,
    wstÄ™pne pomysÅ‚y skrystalizowaÅ‚y im siÄ™ w dojrza­
    Å‚e plany, tak jak niegdyÅ›, dawno temu, Drzewo
    Nigdyjuż wyrosło w górę z małego nasionka, albo
    ostatnio Ptasia Fontanna wybudowana została na
    podstawie wstrętnego projektu.
    Pierwsze zabrało głos Słoneczko.
    - Plan! - oznajmiło.
    - Jaki plan, Słoneczko? - spytał Klaus.
    Drobnym paluszkiem usmarowanym pomido­
    rowym sosem Słoneczko wskazało na Drzewo
    Nigdyjuż, które, jak co wieczór, obsiadÅ‚y już gÄ™­
    sto kruki z WZS.
    - Merganser! - odparło stanowczo Słoneczko.
    - Moja siostra chciaÅ‚a powiedzieć, że jutro ra­
    no na pewno znajdziemy nowy wiersz od Izadory,
    w tym samym miejscu gdzie zawsze - wyjaśnił
    Hektorowi Klaus. - Dlatego postanowiła spędzić
    noc pod drzewem. Jest taka maÅ‚a, że ten, kto pod­
    rzuca wiersze, na pewno jej nie zawuaży, i tym
    sposobem SÅ‚oneczko dowie siÄ™, w jaki sposób tra­
    fiajÄ… do nas te kuplety.
    - A to z kolei naprowadzi nas na Å›lad Bagien­
    nych - dodała Wioletka. - Bardzo dobry plan,
    SÅ‚oneczko.
    - Mój Boże, Słoneczko! - zdumiał się Hektor. -
    Nie boisz się przesiedzieć całą noc pod drzewem
    z gigantycznym stadem kruków?
    - Trala - zapewniÅ‚o go SÅ‚oneczko, komuniku­
    jÄ…c:  Na pewno nie jest to straszniejsze od wspi­
    nania się na zębach szybem windy".
    - Zdaje mi się, że i ja wymyśliłem dobry
    plan - powiedział Klaus. - Hektorze, mówiłeś
    nam wczoraj o sekretnej bibliotece, którÄ… urzÄ…­
    dziłeś w stodole.
    - Cśśś! - Hektor lękliwie rozejrzał się po
    kuchni. - Nie tak gÅ‚oÅ›no! Wiecie, że przechowy­
    wanie książek jest niezgodne z prawem. Ja nie
    chcę spłonąć na stosie.
    - A ja nie chcÄ™, aby ktokolwiek spÅ‚onÄ…Å‚ na sto­
    sie - zapewniÅ‚ go Klaus. - Czy w twojej bibliote­
    ce znajdzie siÄ™ kodeks prawny WZS?
    - Jak najbardziej - odparł Hektor. - Niejeden.
    Ponieważ kodeks prawny opisuje Å‚amanie przepi­
    sów, Å‚amie on tym samym prawo numer 108, któ­
    re wyraznie stanowi, że w żadnej bibliotece WZS
    nie mogÄ… znajdować siÄ™ książki Å‚amiÄ…ce który­
    kolwiek z przepisów.
    - W takim razie przeczytam ich, ile siÄ™ da -
    powiedziaÅ‚ Klaus. - Musi istnieć sposób na ura­
    towanie Jacques'a przed spaleniem na stosie. Je­
    stem przekonany, że znajdę na to jakiś paragraf.
    - Zadziwiasz mnie, Klausie - rzekł Hektor. -
    Nie znudzisz siÄ™ lekturÄ… tylu ksiÄ…g prawniczych?
    - Na pewno nie bardziej niż gramatyką, którą
    musiałem studiować w celu uratowania ciotki
    Józefiny - odparł Klaus.
    - SÅ‚oneczko dziaÅ‚a na rzecz ratowania Ba­
    giennych, Klaus działa na rzecz ratowania Ja-
    cques'a, wiÄ™c ja muszÄ™ dziaÅ‚ać na rzecz ratowa­
    nia nas samych - odezwała się Wioletka.
    - To znaczy? - nie zrozumiał Klaus.
    - Mam wrażenie, że za wszystkimi tymi kÅ‚o­
    potami stoi Hrabia Olaf - stwierdziła Wioletka.
    - Grip! - powiedziaÅ‚o SÅ‚oneczko, komuniku­
    jÄ…c:  Jak zwykle!".
    - JeÅ›li obywatele WZS spalÄ… Jacques'a na sto­
    sie - ciągnęła Wioletka - wówczas cały świat
    uwierzy, że to Hrabia Olaf nie żyje. Założę się, że
     Dziennik Punctilio" opublikuje wielki artykuł
    na ten temat. I będzie to świetna wiadomość
    dla Olafa - tego prawdziwego, oczywiście. Skoro
    wszyscy uwierzą, że on nie żyje, Olaf będzie mógł
    sobie pozwalać na najgorsze zbrodnie, a władze
    i tak nie zaczną go z powrotem szukać.
    - No tak - przyznał Klaus. - Hrabia Olaf na
    pewno sam znalazł Jacques'a, kimkolwiek jest
    ten caÅ‚y JacÄ…ues, i Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ go do WZS. Wie­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl