-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czasy są niebezpieczne; wszędzie pełno szpiegów. Lepiej,
żeby nikt nie mógł zajrzeć przez szparę w zasłonie i
rozpoznać cię, panie. Ten pasztet jest prosto z pieca, bo
zamierzałem wieczerzać po rozmowie z dozorcą. Jeśli Wasza
Wysokość raczy&
Zwiatła zupełnie mi wystarczy mruknął Conan, bez
ceregieli siadając za stołem i wyciągając sztylet.
Aapczywie zajadał wyśmienity pasztet, popijając go
winem z winogron zebranych na Serviusowej plantacji.
Wydawał się nie zważać na niebezpieczeństwo, lecz Servius
wiercił się na swym stołku przy kominku, nerwowo bawiąc
się ciężkim, złotym łańcuchem zawieszonym na szyi. Wciąż
zerkał na połyskujące matowo w blasku ognia okna i
nadstawiał ucha w stronę drzwi, jakby w każdej chwili
spodziewał się usłyszeć za nimi ciche kroki pogoni.
Skończywszy posiłek, Conan wstał i przesiadł się na
drugi zydel koło kominka.
Nie będę długo narażał cię na niebezpieczeństwo moją
obecnością, Serviusie rzekł nagle. Zwit zastanie
mnie daleko od twojej plantacji.
Mój panie& Servius przeczącym gestem uniósł
ramiona, lecz Conan uciął jego protesty machnięciem ręki.
Znam twoją lojalność i twą odwagę. Obie są bez
zarzutu. Jeśli jednak Valerius zagarnął mój tron,
ryzykujesz śmiercią, gdyby wykryto, że dałeś mi
schronienie.
Nie jestem dość potężny, aby otwarcie stawić mu
czoła przyznał Servius. Tych pięćdziesięciu
zbrojnych, jakich mógłbym wystawić do walki, byłoby jak
garstka słomy przeciw jego wojsku. Widziałeś ruiny
plantacji Emiliusa Scavonusa?
Conan skinął głową, gniewnie marszcząc brwi.
Jak wiesz, był najpotężniejszym patrycjuszem w tej
prowincji. Odmówił złożenia hołdu Valeriusowi.
Nemedyjczycy spalili go w ruinach jego własnej
rezydencji. Wówczas pozostali z nas zrozumieli daremność
oporu, szczególnie po tym, jak Tarantyjczycy odmówili
walki. Poddaliśmy się i Valerius darował nam życie, choć
obłożył nas podatkiem, który wielu zrujnuje. Cóż jednak
mogliśmy zrobić? Sądziliśmy, że nie żyjesz. Wielu baronów
zginęło, inni zostali wzięci do niewoli. Armia była
rozbita i rozproszona. Nie masz dziedzica, który
odziedziczyłby tron. Nie było komu poprowadzić nas&
A książę Trocero z Poitain? spytał szorstko Conan.
Servius bezradnie rozłożył ręce.
To prawda, że jego generał Prospero wyszedł w pole z
Strona 63
Howard Robert E - Conan zdobywca.txt
niewielką armią. Cofając się przed Amalrykiem, namawiał
ludzi, aby zaciągali się pod jego sztandary. Jednak gdy
uznano cię za martwego, lud przypomniał sobie dawne wojny
i waśnie, przypomniano też sobie, jak Trocero przeszedł
kiedyś przez te prowincje ze swymi Poitaińczykami, tak
samo jak teraz Amalryk z ogniem i żelazem. Baronowie
zazdrościli Trocerowi. Jacyś ludzie zapewne szpiedzy
Valeriusa pokrzykiwali, że książę Poitain zamierza sam
zagarnąć koronę. Wybuchły zadawnione niesnaski między
koteriami. Gdybyśmy mieli choć jednego człowieka z
odrobiną królewskiej krwi w żyłach, ukoronowalibyśmy go i
ruszylibyśmy z nim przeciw Nemedyjczykom. Jednak nie
mieliśmy nikogo. Lojalni wobec ciebie baronowie nie
podporządkowaliby się jednemu spośród siebie, gdyż każdy
uważa się za równie dobrego jak sąsiad i każdy obawia się
ambicji pozostałych. Tyś był sznurem, który trzymał tę
wiązkę razem. Gdy sznur przecięto, wiązka rozpadła się&
Jeślibyś miał syna, baronowie lojalnie skupiliby się
wokół niego. A tak nie było punktu, wokół którego mógłby
się ześrodkować ich patriotyzm. Kupcy i ludzie niskiego
stanu, obawiając się anarchii i powrotu czasów
feudalnych, gdy każdy baron stanowił własne prawa,
zawołali, że lepszy jakikolwiek król niż żaden, nawet
jeśli będzie nim Valerius, który przynajmniej ma w żyłach
I kroplę krwi starej dynastii. Nie było nikogo, kto
stanąłby j przeciw niemu, gdy nadjechał na czele swych
pancernych hufców pod powiewającym sztandarem ze
szkarłatnym smokiem Nemedii i uderzył kopią o bramy
Tarantii. O tak, lud szeroko otworzył wrota i ukląkł
przed nim w pyle. Odmówili Prosperowi pomocy w obronie
miasta, tłumacząc, iż wolą rządy Valeriusa niż Trocera.
Rzekli zgodnie z prawdą że baronowie nie pójdą za
Trocerem, natomiast wielu zaakceptuje Valeriusa.
Powiedzieli, że poddając się Valeriusowi, unikną
spustoszenia wojny domowej i gniewu Nemedyjczyków.
Prospero odjechał na południe ze swymi dziesięcioma
tysiącami zbrojnych, a konnica Nemedyjczyków wkroczyła do
miasta kilka godzin pózniej. Nie ścigali go. Zostali, aby
oglądać koronację Valeriusa.
Zatem dym czarownicy mówił prawdę mruknął Conan,
czując, jak zimny dreszcz przebiega mu po krzyżu.
Amalryk koronował Valeriusa?
Tak, w sali koronacyjnej rękami jeszcze nie
obeschłymi od krwi pomordowanych.
I lud żyje szczęśliwie pod jego łaskawymi rządami?
spytał Conan z gniewną ironią.
Valerius żyje jak cudzoziemski książę w sercu
podbitej krainy odparł z goryczą Servius. Na jego
Strona 64
Howard Robert E - Conan zdobywca.txt
dworze roi się od Nemedyjczyków, nemedyjska jest gwardia
przyboczna oraz spory garnizon stacjonujący w cytadeli.
Zaiste, w końcu nadeszła godzina Smoka. Nemedyjczycy
paradują jak lordowie po ulicach. Codziennie molestują
kobiety i grabią kupców, zaś Valerius nie może lub nie
chce ich okiełznać. Tak, to nemedyjska marionetka,
zwyczajny figurant. Każdy, kto miał olej w głowie,
wiedział, że tak będzie, i coraz więcej ludzi zaczyna się
o tym przekonywać. Amalryk wyruszył z silną armią, by
poskromić nadgraniczne prowincje, gdyż niektórzy
baronowie nie uznali Valeriusa. Jednak nie ma wśród nich
jedności. Ich wzajemna zawiść jest silniejsza od strachu
przed Amalrykiem. Zgniecie ich jednego po drugim.
Pojąwszy to, wiele zamków i miast skapitulowało. Te,
które stawiły opór, gorzko pożałowały. Nemedyjczycy dają
upust zadawnionej nienawiści. A ich szeregi zasilają
Akwilończycy skuszeni zlotem, zmuszeni strachem lub
brakiem zajęcia. To naturalna kolej rzeczy.
Conan ponuro pokiwał głową, spoglądając na czerwone
refleksy płomieni na bogato rzezbionych kasetonach ścian.
Tak więc Akwilonia ma króla, miast anarchii, jakiej
się obawiała rzekł w końcu Servius. Valerius nie
broni poddanych przed swymi sprzymierzeńcami. Setki tych,
którzy nic mogli zapłacić nałożonego na nich okupu,
sprzedano kothyjskim handlarzom niewolników.
Conan gwałtownie poderwał głowę, a w jego błękitnych
oczach pojawił się morderczy błysk. Zaklął wściekle,
zaciskając potężne pięści jak stalowe młoty.
Tak jest, biali ludzie sprzedają białych mężczyzn i
kobiety, jak za feudalnych czasów. W pałacach Shemu i
Turanu będą wiedli żywot niewolników. Valerius jest
królem, lecz zjednoczenie, na które lud czekał nawet
narzucone przemocą nie nastąpiło. Gunderlandia na
północy i Poitain na południu nadal nie zostały podbite,
są również nie poskromione prowincje na zachodzie, gdzie
nadgraniczni baronowie mają poparcie bossońskich
łuczników. Jednak te odległe prowincje nie stanowią
rzeczywistego zagrożenia dla Valeriusa. Muszą się bronić
i będą miały szczęście, jeśli uda im się utrzymać swą
niepodległość. Tutaj zaś niepodzielnie włada Valerius i
jego cudzoziemscy rycerze.
Niechaj więc cieszy się tym, póki może wtrąci
ponuro Conan. Niewiele zostało mu czasu. Lud powstanie,
gdy dowie się, że żyję. Zajmiemy Tarantię, zanim Amalryk
zdołał powrócić ze swą armią. Wtedy przegonimy te psy z
naszego 1 królestwa.
Servius milczał. W ciszy głośno rozbrzmiewał trzask
ognia.
Strona 65
Howard Robert E - Conan zdobywca.txt [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl