-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
systemów myślowych. Po drugie, należymy dookreślonej społeczności. Społeczność
tę zespalają wspólne idee, wspólna skala wartości etycznych lub wspólny język,
którym mówi się o najogólniejszych problemach życia. Te wspólne idee może
wspierać autorytet Kościoła, partii lub państwa, a nawet jeśli tak nie jest, to może się
okazać, że trudno jest odrzucić ogólnie przyjęte idee nie popadając w konflikt ze
społeczeństwem. Wyniki rozważań naukowych mogą jednak być sprzeczne z nie-
którymi spośród tych idei. Na pewno byłoby rzeczą nierozsądną domagać się, aby
uczony nie był lojalnym członkiem swej społeczności i został pozbawiony szczęścia,
jakie może dać przynależność do określonego kolektywu. Jednakże równie
nierozsądny byłby postulat domagający się, aby idee powszechnie przyjęte w ko-
lektywie lub społeczeństwie, które z naukowego punktu widzenia są zawsze w jakiejś
mierze uproszczone, zmieniały się niezwłocznie w miarę postępu wiedzy, aby były
one tak samo zmienne, jak z konieczności muszą być zmienne teorie naukowe.
Właśnie dlatego w naszych czasach powracamy do starego problemu dwu prawd",
który nieustannie wyłaniał się w historii religii chrześcijańskiej w końcu
średniowiecza. Istnieje koncepcja, której słuszność jest bardzo wątpliwa, a wedle
której pozytywna religia - w jakiejkolwiek postaci - jest nieodzownie potrzebna
masom ludowym, podczas gdy uczony poszukuje własnej prawdy poza religią i może
ją znalezć tylko tam. Mówi się, że nauka jest ezoteryczna", że jest przeznaczona
tylko dla niewielu ludzi". W naszych czasach funkcję religii pozytywnej spełniają
w niektórych krajach doktryny polityczne i działalność społeczna, ale problem w
istocie pozostaje ten sam. Uczony zawsze powinien dążyć przede wszystkim do tego,
aby być uczciwym intelektualnie, podczas gdy społeczeństwo często domaga się od
niego, aby ze względu na zmienność nauki wstrzymał się przynajmniej na parę
dziesięcioleci z publicznym ogłoszeniem swych poglądów, jeśli różnią się one od
powszechnie przyjętych. Jeśli sama tolerancja tu nie wystarcza, to nie ma
prawdopodobnie prostego rozwiązania powyższego problemu. Pocieszyć nas jednak
może w pewnej mierze świadomość, że jest to z pewnością bardzo stary problem, od
najdawniejszych czasów związany z życiem ludzkości.
Powróćmy obecnie do kontrpropozycji przeciwstawianych kopenhaskiej
interpretacji teorii kwantów i rozpatrzmy drugą ich grupę. Próby uzyskania innej
interpretacji filozoficznej są tu związane z dążeniem do zmodyfikowania teorii
kwantów. Najbardziej przemyślaną próbę tego rodzaju podjął Janossy, który
przyznaje, że ścisłość mechaniki kwantowej zmusza nas do odejścia od pojęcia
rzeczywistości, jakie znamy z fizyki klasycznej. Dlatego też usiłuje on tak zmienić
teorię kwantów, aby wiele jej wyników można było nadal uważać za słuszne i aby
jednocześnie jej struktura stała się podobna do struktury fizyki klasycznej.
Przedmiotem jego ataku jest tak zwana redukcja paczki falowej", tzn. to, że funkcja
falowa opisująca układ zmienia się w sposób nieciągły w momencie, gdy obserwator
uświadamia sobie wynik pomiaru. Janossy uważa, że redukcja ta nie wynika z
równania Schrödingera, i sÄ…dzi, iż można z tego wnioskować, że interpretacja
ortodoksyjna" nie jest konsekwentna. Jak wiadomo, redukcja paczki falowej"
pojawia się zawsze w interpretacji kopenhaskiej, ilekroć następuje przejście od tego,
co możliwe, do tego, co rzeczywiste; ponieważ doświadczenie doprowadziło do
określonego rezultatu i pewne zdarzenie rzeczywiście zaszło, funkcja
prawdopodobieństwa, obejmująca szeroki zakres możliwości, ulega redukcji.
Zakładasię tu, że znikają człony interferencyjne powstałe wskutek
nieuchwytnych oddziaływań wzajemnych przyrządu pomiarowego z układem i z
resztą świata (w języku formalizmu: z mieszaniny stanów własnych pozostaje
określony stan własny, który jest wynikiem pomiaru). Janossy próbuje zmodyfikować
mechanikę kwantową w ten sposób, że wprowadza tzw. człony tłumienia tak, że
człony interferencyjne same znikają po pewnym skończonym okresie czasu. Nawet
gdyby odpowiadało to rzeczywistości - a dotychczasowe doświadczenia nie dają nam
żadnych podstaw do uznania, że jest tak naprawdę - to mielibyśmy jeszcze do
czynienia z całym szeregiem niezmiernie niepokojących konsekwencji takiej
interpretacji, co zresztą podkreśla sam Janossy (byłyby fale rozprzestrzeniające się z
prędkością większą od prędkości światła, dla poruszającego się obserwatora
zmieniłoby się następstwo czasowe przyczyny i skutku, a tym samym mielibyśmy
pewne wyróżnione układy odniesienia itd.). Dlatego też nie będziemy chyba skłonni
zrezygnować z prostoty teorii kwantów na rzecz tego rodzaju koncepcji dopóty,
dopóki doświadczenia nie zmuszą nas dc uznania ich za słuszne.
Wśród pozostałych oponentów i krytyków interpretacji kopenhaskiej, którą
nazywa się niekiedy interpretacją ortodoksyjną", szczególne stanowisko zajmuje
Schrodinger. Pragnie on mianowicie przypisać realne istnienie nie cząstkom lecz
;
falom, i nie jest skłonny interpretować je wyłącznie jako fale prawdopodobieństwa.
W publikacji pt. Are ihere Quantum Jumps? (Czy istniejÄ… przeskoki kwantowe?)
usiłuje on wykazać, że przeskoki kwantowe w ogóle nie istnieją. Jednakże w pracy
Schrödingera mamy do czynienia przede wszystkim z pewnym nieporozumieniem, z
niewłaściwym pojmowaniem sensu zwykłej interpretacji. Nie dostrzega on faktu, że
falami prawdopodobieństwa są - wedle tej interpretacji - wyłącznie fale w przestrzeni
konfiguracyjnej (a więc to, co w języku matematycznym można nazwać macierzami [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl