-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
włosów na głowie? - zawołał jeszcze od drzwi.
- Porachuj i jeżeli się nie zgadza, zgłoś reklamację - odparła Dina. - Wyjęła czysty
ręcznik, znalazła kawałek mydła. April wróciła z góry niosąc koszule, skarpetki i żyletkę w
tej samej chwili, gdy pojawił się Archie wlokąc za sobą pełne wiadro. Dina udrapowała
ręcznik na szyi chłopca, wetknęła mu do jednej kieszeni mydło, do drugiej żyletkę, do trzeciej
skarpetki. Złożoną starannie koszulę umieściła pod jego pachą, a rączkę wiadra w garści.
- Marsz teraz z tym wszystkim do szałasu, do pana Sanforda! - rzekła.
- Ojej! - krzyknął Archie z udaną wściekłością. - Zawsze wszystko ja! - Mimo to
chwycił mocniej wiadro i wybiegł.
Dina przysmażyła kawałek boczku i przygotowała suty zapas naleśników. April
odgrzała kawą i wlała ją do termosa. Wędrówka przez dziedziniec z zastawioną tacą mogłaby
zwrócić uwagę, umieściły więc półmisek naleśników, boczek, sowitą porcję masła i
dzbanuszek syropu w starym tekturowym pudle. Nóż, widelec, łyżka, filiżanka i serweta
znajdowały się już w szałasie.
- Wez jeszcze pudełko papierosów z szuflady mamusi - poleciła siostrze Dina.
- Dobrze - odparła April - ale prędzej czy pózniej mamusia zauważy, że ostatnio
znikają jej papierosy. Nie chcesz chyba, żeby pomyślała, że to my padłyśmy ofiarą zgubnego
nałogu.
- Rób, co ci mówię, i nie filozofuj - fuknęła Dina. Sądząc z tonu, była naprawdę
zirytowana.
- Słucham, o pani! - ulegle odpowiedziała April sięgając po papierosy.
- Przynieś także gazetę - przypomniała Dina.
- A jeżeli mamusia zbudzi się i zechce przeczytać gazetę?
- Kupimy druga w mieście - odparła Dina. - Teraz chodzmy!
- Słucham - odparła April wtykając płachtę gazety pod pachę. - Czy słyszałaś o tej
kretynce, co przyszła do szkoły i powiedziała...
- Czy słyszałaś, co zrobiła pewna starsza siostra, kiedy młodsza siostra za wiele
gadała? - spytała Dina. - Nie? No, to proś pana Boga, żebyś się nie dowiedziała na własnej
skórze. - Stąpając uważnie z pudłem w objęciach dodała: - Okropnie trudno utrzymać to
pudło w równowadze.
- I to moja rodzona siostra - mruknęła niby do siebie April. - Niezrównoważone pudło.
Gdy weszły do szałasu, Wallie Sanford był już ogolony, wykąpany i ubrany w czystą
koszulę. Na ich widok nieomal się uśmiechnął. Twarz miał jeszcze wciąż bardzo bladą, lecz
nie był już podobny do wystraszonego, załamanego fizycznie i nerwowo uciekiniera,
kryjącego się w krzakach i żyjącego kradzionym mlekiem.
- Co pan powie o tym śniadanku? - spytała Dina otwierając pudło i ukazując jego
zawartość.
- Jest wszystko, nawet kawa - dodała April stawiając przed nim termos. - Usługa w
tym hotelu funkcjonuje doskonale. Kelnerka nieomieszkała przynieść też gazety porannej
oraz papierosów.
- Jeżeli pan jest rzeczywiście tak zgłodniały, jak pan wygląda - powiedziała Dina - to
może lepiej odwrócimy się plecami, póki pan wszystkiego nie zje.
- Jestem tak zgłodniały - odparł Wallie Sanford smarując masłem naleśnik - że nawet
wasz wzrok mnie nie powstrzyma.
Gdy połknął ostatniego naleśnika, April biorąc termos do ręki spytała:
- Czy można nalać panu kawy?
- Lejcie kawę, sypcie róże - odrzekł Wallie Sanford wybuchając niepohamowanym
śmiechem.
- Zasypiemy pana chętnie, chociaż nie różami - ostro ucięła Dina - jeżeli się pan
natychmiast nie uspokoi.
Wallie Sanford ukrył twarz w dłoniach.
- Zgłoszę się na posterunku policji. Szukają mnie. Oddam się w ich ręce. Nie
wytrzymam tego dłużej.
- Na co właściwie szanowny pan się uskarża? - zagadnęła April. - Na wikt czy na
usługę?
- Na to wyczekiwanie - odparł. - Na to ukrywanie się niczym złoczyńca. Przypuśćmy,
że zamkną mnie w więzieniu. Nie mogą mnie tam zatrzymać długo, ponieważ jestem
niewinny. Przekonają się wreszcie o tym, Wykryją prawdziwego zabójcą Flory, a wtedy mnie
uwolniÄ….
- Będzie pan mógł zażądać odszkodowania za bezpodstawne uwięzienie - powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl