• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Zapominałam zadzwonić do Yves a i Caroline, zapominałam, jaki był
    powód mojego tu przybycia. Wsłuchiwałam się w odgłosy domu,
    grzebałam w szufladach, godzinami przeglądałam starą zastawę sprzed
    dziesiątek lat i uświadomiłam sobie, że po mnie zostanie niewiele rzeczy 
    kilka książek, drobiazgi, zaledwie wspomnienie. Wpatrywałam się w oczy
    kobiety na zdjęciu, zapominałam o jedzeniu, pisałam coś zupełnie innego,
    niż zamierzałam, zapominałam, zapominałam się. Pamiętam, że stałam
    nad rzeką, która spływa z gór, lodowata, ciemna, że zanurzyłam stopę,
    potem nogę w mulistym korycie, drugą nogę, stałam tak bardzo długo, aż
    straciłam czucie w udach, w brzuchu, w piersi, nie czułam już ramion ani
    siebie, ani nic. Tylko usta, które wdychały chłód tej niepokojącej rzeki,
    oczy tuż nad wartkim biegiem wody. Robiłam to metodycznie,
    precyzyjnie, posuwałam się dalej, chciałam zobaczyć, jak daleko mogę
    dojść. Myślałam o Virginii Woolf, o jej samobójstwie w Ouse, z
    kieszeniami pełnymi kamieni.  Mój kochany  napisała do męża Leonarda
     jestem pewna, że znowu oszalałam . Dokładnie w tym momencie
    przypomniałam sobie, że mam trzynastoletnią córkę, że nie powinnam tak
    igrać z życiem i z moimi zmorami. Wyjechałam jeszcze tego wieczoru i
    potrzebowałam co najmniej miesiąca, żeby dojść do siebie. Schudłam
    sześć kilo, nie napisałam niczego dobrego, same skreślenia, zdania bez
    żadnego sensu, wydawało mi się, że utraciłam skórę, że każda cząstka
    mojego ciała jest rozjątrzoną raną, najdrobniejsze zadrapanie przysparzało
    mi ogromnych cierpień. Najmniejszy hałas, zbyt mocne światło, za głośno
    wypowiedziane słowo, gwałtowny gest, to wszystko sprawiało, że czułam
    się atakowana, gwałcona. Lekarz wykrył arytmię i szmery w sercu. Leki,
    odpoczynek, regularna kuracja, dieta, wszystko mi przepisał. Ale ja
    wiedziałam, że to coś innego. Tam, w domu, który trzeszczał, gdzie umarli
    pozostawili swoje ślady, w tym domu, gdzie siedzące we mnie zmory
    napotkały inne zjawy, o mało nie oszalałam. To wszystko. I dlatego
    przypominam sobie o tym za każdym razem, kiedy mam ochotę porzucić
    pracę korektorki. Te śmiechy, które wstrząsały mną zupełnie bez powodu,
    otaczająca mnie beznadziejna ciemność i lodowata rzeka, w której się
    zanurzałam. Roman patrzy na mnie.
     Anna tak powiedziała? Tak, również piszę. Ale jestem też korektorką
    w piśmie kobiecym.
     Pisze pani powieści?
     Tak.
    Nie pyta, ile książek napisałam, przeciwnie niż inni, tak jakby ilość
    miała coś wspólnego ze spełnieniem czy z sukcesem, nie pyta, czy się
    sprzedają, nie pyta, o czym piszę, bo wie, że nie da się tego streścić jak
    zwykłego wypracowania, nie pyta, czy dostałam jakieś nagrody, czy
    występowałam w telewizji albo:  A jak pani nazwisko? , takie pytania
    zwykle mi zadają, a ja nauczyłam się odpowiadać z uprzejmym
    uśmiechem. Tata Alaina szeroko się do mnie uśmiecha, ma zęby noszące
    ślady nikotyny, co sprawia, że darzę go jeszcze większą sympatią. Pytam,
    czy chce papierosa, mówię to szeptem, on rozgląda się, nikt jeszcze tak
    naprawdÄ™ nie siedzi, nikt nie stoi, tak jakby wszyscy czekali na jakiÅ› gong,
    jakikolwiek sygnał. Odkłada serwetkę na talerz, podaje mi łokieć i
    wstajemy niepostrzeżenie, pod rękę, pośród tej całej kakofonii. Nikt chyba
    nie zwraca na nas uwagi, rzucam okiem w kierunku Anny, która
    prawdopodobnie ma jakiś problem z rozplanowaniem stołu, marszczy
    brwi, palec wskazujący i środkowy przyciska do czoła, a ja już wiem, że ta
    łamigłówka zajmie jej dłuższą chwilę.
    Wychodzimy, ciemność zapada powoli, w powietrzu wisi lekko różowa
    mgiełka. Pozostajemy blisko zamku, on zapala mi papierosa, nie krzywi
    się, kiedy proponuję mu moje słabe mentolowe, papierosy małolatów, jak
    mawia Yves, i w milczeniu oboje zaciągamy się białym dymem. Wtedy
    mówi, że jutro po południu ma samolot.
     Pan zostaje tu na noc?
     W zamku? Nie. Alain zarezerwował pokój w hotelu na dole, w
    miasteczku. A pani wraca do Lyonu?
     Nie, śpię tutaj. Mam piękny pokój w baszcie po lewej stronie. Widać
    stamtÄ…d las i dolinÄ™.
     A wieczorem może łanie?
     Może.
    Uśmiecha się z rozmarzeniem. Zgasł mu papieros. Trzyma filtr palcem
    wskazującym i kciukiem, patrzy przed siebie na pusty ołtarz, krzesła w
    nieładzie, dzieci, które biegają i głośno coś wykrzykują, las i światła w
    dolinie. Czuję się tak dobrze, oparta o mur, chłodny mur przy moich
    nagich plecach; chciałabym, żeby to trwało, chciałabym, żebyśmy byli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl