• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    RS
    146
    dystans. I martwię się, co by się z nią stało, gdybym...
    no, wiesz, gdyby się zdarzyło... - Czuł, że plącze się
    coraz bardziej. ZupeÅ‚nie nie tak wyobrażaÅ‚ sobie tÄ™ roz­
    mowę. Musi przejść wreszcie do rzeczy, inaczej nigdy
    nie powie najważniejszego. - Wiem, że lubisz moją
    córkÄ™. Dobrze siÄ™ razem czujecie... - PrzerwaÅ‚ na chwi­
    lę i spojrzał na nią niepewnym wzrokiem. Przyglądała
    mu siÄ™ z jakimÅ› dziwnym wyrazem twarzy, ale nie za­
    stanawiał się, co to mogło znaczyć. Zaraz jej wszystko
    wytłumaczy i wtedy jakoś się to ułoży. - Myślę, że
    i Brian mnie lubi. Niezle siÄ™ rozumiemy, chyba siÄ™
    zaprzyjazniliśmy, nie sądzisz?
    ZamilkÅ‚ na chwilÄ™ i znów zerknÄ…Å‚ ciekawy, jakie wra­
    żenie robiÄ… na niej jego sÅ‚owa. Gwen siedziaÅ‚a ze zmar­
    szczonym czołem i widział, że mięśnie twarzy drgają
    jej w napięciu. Dziwne, najwyrazniej była zirytowana.
    Tak mu się przynajmniej wydawało. Nie, to niemożliwe,
    pomyślał, nie ma przecież żadnego powodu... Jednak
    nie miaÅ‚ czasu, by analizować swoje spostrzeżenia. Mu­
    siał szybko skończyć, jak najszybciej wyrzucić z siebie
    wszystko, co leżało mu na sercu.
    - WiÄ™c... PomyÅ›laÅ‚em, że może powinniÅ›my rozwa­
    żyć... może to dobry pomyÅ‚, żebyÅ›my... wiesz... żeby­
    śmy byli... razem...? Ty, Charity, Brian i ja? Wiesz,
    jak... rodzina...?
    Usta miała zaciśnięte, a z wyrazu jej twarzy niewiele
    mógł wyczytać. Ale zaskoczyło go, że nie wyglądała na
    ucieszonÄ….
    Gdy umilkł, nie odzywała się przez dłuższą chwilę.
    Objęła się ramionami i odwróciła do okna.
    RS
    147
    - Chociaż tym razem twój plan wydaje siÄ™ caÅ‚­
    kiem.. . spójny, nie jestem zainteresowana - powiedzia­
    ła w końcu zduszonym głosem. - Dobranoc, Nathan.
    Będę wdzięczna, jeśli wychodząc, zatrzaśniesz drzwi.
    Stał na środku pokoju zupełnie zdezorientowany
    i zastanawiał się, co u licha, zrobił nie tak?
    - O co chodzi tym kobietom?! ZupeÅ‚nie ich nie ro­
    zumiem!
    Nathan nerwowym krokiem przemierzaÅ‚ kuchniÄ™ Jo­
    sepha i wyrzucał z siebie urywane zdania. Co jakiś czas
    zadawał dziadkowi pytania dotyczące skomplikowanej
    kobiecej natury i szukał odpowiedzi w jego zaspanych
    oczach.
    Joseph nie odzywaÅ‚ siÄ™ ani sÅ‚owem. Nie caÅ‚kiem roz­
    budzony, oparÅ‚ Å‚okcie na stole, wsparÅ‚ gÅ‚owÄ™ na splecio­
    nych dłoniach i lekko rozbawiony słuchał opowieści
    wnuka.
    - Przecież to właśnie ona przekonywała mnie, że
    moje obawy są śmieszne, to ona uświadamiała mi, że
    mój strach jest nielogiczny!
    Chłodny wrześniowy wiatr poruszył firankami
    i ostudził trochę gorączkę Nathana.
    - Nic z tego nie rozumiem, dziadku! Kiedy praco­
    wałem w Nowym Jorku, widziałem tyle tragedii, że
    postanowiÅ‚em nigdy z nikim siÄ™ nie wiÄ…zać. ByÅ‚em pe­
    wien, że tak bÄ™dzie lepiej dla wszystkich. W razie gdy­
    by mi się coś stało, nie zostawiłbym nikogo w smutku
    i żaÅ‚obie. - RozejrzaÅ‚ siÄ™ bezradnie wokół i ciÄ…gnÄ…Å‚ zde­
    nerwowany: - Ale to właśnie Gwen walczyła o to, bym
    RS
    148
    zmienił swoje myślenie! Przekonywała mnie, że strach
    przed Å›mierciÄ… nie usprawiedliwia obawy przed blisko­
    ścią. Mówiła, że każdy może nagle zginąć, ale to nie
    znaczy, że wszyscy musimy żyć samotnie, nie angażu­
    jÄ…c siÄ™ w żadne zwiÄ…zki! I kiedy wreszcie to zrozumia­
    łem, kiedy zmieniłem swoje nastawienie, ona, zamiast
    się ucieszyć, wyrzuciła mnie za drzwi! Rozumiesz? -
    RzuciÅ‚ Josephowi zrozpaczone spojrzenie. - Powie­
    działa, że nie jest zainteresowana!
    Zrobił następną rundę od okna do ściany i podjął na
    nowo:
    - A przecież ciÄ…gle podkreÅ›laÅ‚a, że jest taka wdziÄ™cz­
    na za to, co zrobiłem dla Briana! Mówiła, że nie mogła
    znalezć dla niego lepszego wzoru! I tak chÄ™tnie zajmo­
    wała się Charity!. Robiła to naprawdę z przyjemnością.
    Podpowiadała mi, jak wychowywać małą. Zależało jej
    na mojej córeczce! - Potrząsnął głową jak człowiek
    kompletnie zdezorientowany. - Kocha mnie. Sama mi
    to powiedziała. Całkiem wyraznie. Więc dlaczego nie
    widzi, że to idealny plan? Najlepszy, jaki kiedykolwiek
    wymyśliłem, żebyśmy wszyscy czworo stali się jedną
    rodzinÄ…!
    Zachowanie Gwen było doprawdy zdumiewające!
    Nie mógł tego pojąć i był pewien, że żaden zdrowo
    myślący mężczyzna nie domyśliłby się, o co chodzi.
    - Czy jej przedstawiłeś to w ten sam sposób jak
    mnie? - zapytał Joseph z niedowierzaniem.
    Krótkie skinienie głowy było jedyną odpowiedzią,
    jaką otrzymał. Po chwili zaskoczony Nathan zauważył,
    że ramiona dziadka dziwnie podrygują, a z piersi starca
    RS
    149
    wyrywa siÄ™ tÅ‚umiony chichot. %7Å‚achnÄ…Å‚ siÄ™, ale postano­
    wiÅ‚ ukryć urazÄ™. Ostatecznie dziadek wychowaÅ‚ go i na­
    leży to docenić. Czasami bywał złośliwy, ale to przecież
    stary człowiek, nie będzie się na niego obrażał, nawet
    jeśli rani jego uczucia.
    - Po pierwsze - zaczÄ…Å‚ Joseph, gdy już wreszcie tro­
    chę się uspokoił. - Oboje jesteście w błędzie. Zmierci
    nie należy się bać. %7łycie kończy się wtedy, kiedy chce
    tego Wielki Duch, nie wcześniej i nie pózniej. Myślisz,
    że jakiÅ› pijak z nożem w rÄ™ku mógÅ‚by okazać siÄ™ moc­
    niejszy od Wielkiego Ducha? - Ton jego głosu był coraz
    poważniejszy. Zacisnął usta w wąską linię i potrząsnął
    głową. - Nigdy! %7łycie i śmierć to nie jest kwestia
    szczęścia ani przypadku! Nikt z nas nie opuści tego
    świata, zanim nie wezwie go Wielki Duch. Nic tu nie
    zależy od nas.
    Dziadek mówił z pasją, która zaskoczyła Nathana.
    W tej chwili zupełnie nie przypominał słabego staruszka.
    - Głupio robiłeś, myśląc, że możesz przeżyć życie
    samotnie, bo boisz się śmierci! Ból, rozpacz i łzy to
    część życia. Kto tego nie doświadczy, ten nie pozna
    wszystkiego.
    - Masz rację, dziadku - zgodził się Nathan smutno.
    - To było głupie.
    - I nie tylko to! - zawołał Joseph z mocą.
    Nathan odwróciÅ‚ siÄ™. Nie rozumiaÅ‚, co jeszcze dzia­
    dek ma mu do zarzucenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl