• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    przyjąć jego oświadczyn.
    - Kocham cię, Rafe - powiedziała. - Kocham cię
    całymsercem. Dlaczego to nie może na razie wystarczyć?
    - Ponieważ ja chcę wszystkiego.
    Tecichesłowa wstrząsnęłynią. Poczuła, żeblednie.
    - Chcesz powiedzieć, że jeśli za ciebie nie wyjdę, to
    ty... nie będziesz się ze mną spotykał?
    - Nie potrafię żyć z dala od ciebie - powiedział
    ostrym tonem. - Skoro mnie kochasz, to zostaniesz
    moją żoną.
    Otworzyła usta, żeby przemówić, ale zaraz je za-
    mknęła, uświadamiając sobie, że nie wie, co powie-
    dzieć.
    - Jestem tak cholernie nieszczęśliwy, kiedy cię nie
    widzę, że nie mogę ani jeść, ani pracować. Myślę
    o tobie przez całą dobę. Już prawie wariuję. Dlatego
    pragnę się z tobą ożenić. I dlatego wypruję z siebie żyły,
    żeby skończyć ten domek. Mielibyśmy wówczas gdzie
    zamieszkać.
    - Och, Rafe - wyszeptała łagodnie Alison. - Czy ty
    nie rozumiesz, że nasze małżeństwo okaże się niewypa-
    łem? Nawet jeśli zapomnimy o różnicy wieku, pozo-
    stają jeszcze inne problemy. Ja byłam już mężatką,
    a poza tym mam siostrę, którą się opiekuję.
    103
    43
    n
    a
    +
    n
    a
    j
    - Wiem o tym.
    - Aty powinienieś znalezć sobie ładną dziewczynę
    w twoimwieku, albo młodszą, i ożenić się z nią.
    - Nie chcę dziewczyny - odparł ze złością. - Chcę
    kobiety. ChcÄ™ ciebie.
    - Będziesz nieszczęśliwy - dodała z determinacją
    Alison. - Ponieważ ja nie mogę mieć dzieci.
    No, wreszcie to z siebie wydusiła. Ale Rafe nawet
    nie drgnÄ…Å‚.
    - No i co z tego? Dzieci nie sÄ… mi potrzebne. Ja chcÄ™
    ciebie, tylko ciebie.
    - Mówisz tak teraz - powiedziała znużonym gło-
    sem. - Ale pózniej będziesz żałował, że nie masz
    dziecka, a zwłaszcza syna. Carter nigdy nie wybaczył
    mi tego, że nie byłam w stanie dać mu dziecka. Ja
    również nie mogłam sobie tego darować i miałam
    ogromne wyrzuty sumienia.
    Jej ciałemwstrząsnął dreszcz.
    - Nie mogę... Nie chcę znowu tego przeżywać.
    Może gdybyś był starszy, miał własne dzieci, coś by
    z tego wyszło. Ale tak nie jest.
    Rafe chwycił ją gwałtownie w ramiona, jak gdyby
    pękła ostatnia nić trzymająca jego nerwy na wodzy,
    i pocałował ją. Miał stwardniałe wargi i zadawał jej
    nimi ból. Wreszcie odsunął ją od siebie i spojrzał jej
    woczy.
    - Czytymnie naprawdÄ™ kochasz?
    - Bardzo cię kocham! - zawołała, opierając się
    o jego mocne, muskularne ciało.
    - Wobec tego przestań szukać wymówek, do chole-
    ry. Jeżeli mnie kochasz, to musi namsię udać.
    Czy to było możliwe? Nagle jego słowa zabrzmiały
    sensownie. Ma rację. Nie istnieje inne wyjście. %7łeby
    zdobyć Rafe'a, musi go poślubić. Przecież ich związek
    był czymś więcej niż tylko przelotnym romansem.
    104
    43
    n
    a
    +
    n
    a
    j
    Jeżeli myślała o nim w inny sposób, popełniała błąd.
    Znała siebie dobrze i wiedziała, że w miłości bywa
    nieobliczalna. Z drugiej strony, uświadamiała sobie,
    jakie kłopoty pociągnie za sobą małżeństwo z Ra-
    fe'em.
    - Alison?
    - Wyjdę za ciebie - oznajmiła, uśmiechając się
    przez łzy. - Nie potrafię sobie wyobrazić, że mogłoby
    być inaczej. Ale to nie będzie łatwe. Będziesz musiał
    dać mi dużo czasu, żebymsię przystosowała.
    - Ale nie za dużo- dorzucił Rafe.
    - Czy... czy pomożesz mi? - zapytała, pragnąc
    usłyszeć uspokajające zapewnienia Rafe'a.
    Wodpowiedzi przysunął się do niej i wszedł w nią
    z taką gwałtownością, że jęknęła z rozkoszy.
    - Czy to właśnie miałaś na myśli? - zapytał pełnym
    pożądania głosem.
    - Właśnie to - odpowiedziała.
    105
    43
    n
    a
    +
    n
    a
    j
    ROZDZIAA CZTERNASTY
    Dwie godziny pózniej Alison jechała samochodem
    do domu. Prowadziła wóz tak, jakby była pijana,
    i dwukrotnie kierowcy naciskali klaksony, żeby ruszy-
    ła na zielonym świetle. Jej umysł zaprzątał Rafe
    i obietnica, jaką mu dała. Dławiło ją podniecenie
    i strach, przy czymstrach był chwilami silniejszy.
    Kiedy wreszcie wstali z łóżka, Rafe przygotował
    śniadanie i stwierdził z satysfakcją, że Alison zjadła
    wszystko z niezwykłym apetytem.
    - Gotujesz lepiej niż ja - przyznała z uśmiechem.
    - Muszę uważać, bo mogę za bardzo przytyć.
    - W którym miejscu? - zapytał, zerkając na nią
    z rozbawieniem.
    - Nie bądz taki dociekliwy - odparła ze śmiechem,
    a po chwili namysłu zagadnęła:
    - Czyja ci siÄ™ podobam? Toznaczy...
    Nie dokończyła i zarumieniła się jak pensjonarka.
    Była pewna, że Rafe celowo zwleka z odpowiedzią.
    Wjego oczach zatliły się ogniki.
    - Hm, niechnopomyślę...
    - Przestań się droczyć i odpowiedz na moje pyta-
    nie. Chcę to wiedzieć.
    - Kiedy podeszłaś wtedy do mnie i przedstawiłaś
    się, pomyślałem, że nigdy w życiu nie widziałem tak
    pięknej istoty - oświadczył. -I nadal tak uważam.
    - Jakie to miłe słowa - zauważyła, wzdychając
    cicho.
    106
    43
    n
    a
    +
    n
    a
    j
    - To prawda.
    - Czy czułeś wówczas coś oprócz gniewu? - zapyta-
    ła nieśmiało.
    - Coś, czego nigdy przedtemnie doznawałem, choć
    nie jestempewny, czy potrafię to określić. Może pełne
    entuzjazmu wyczekiwanie - odparł, by po chwili
    zmarszczyć brwi. - Może zabrzmi to cholernie staro-
    modnie, ale przypominałaś mi anioła i chociaż potrak-
    towałemcię zle, to wiedziałem, że jesteś równie miła,
    jak piękna.
    - Powiedziałeś coś cudownego - szepnęła
    po chwili Alison, czując, że wzruszenie ściska jej
    gardło.
    Po śniadaniu doprowadzili dom do porządku.
    Dopiero kiedy Alison ubrała się i przygotowała do
    wyjścia, pojawiły się pierwsze wątpliwości.
    - Muszę dopilnować tylu rzeczy. Dopiero teraz
    uświadomiłamsobie, jak wiele jest tych spraw. Przede
    wszystkimHeather. Muszę jej powiedzieć. No i jeszcze
    dom. Muszę coś z nim zrobić.
    Nagle rozgniewały ją te prozaiczne problemy, które
    przyćmiewały jej szczęście.
    - Hej, przestań się zamartwiać. Powinnaś się cie-
    szyć, że już wkrótce będziesz moją żoną.
    - UporzÄ…dkowanie wszystkich spraw zajmie mi
    dużo czasu - powiedziała, pragnąc, by Rafe zro-
    zumiał jej sytuację, on zaś obsypywał ją namięt-
    nymi, gorączkowymi pocałunkami.
    - Byle nie za dużo - błagał ochrypłym głosem.
    - Nie należę do cierpliwych mężczyzn.
    A teraz Alison podjeżdżała pod swój dom, w któ-
    rymmieszkała od tak dawna, i rozważała, co powinna
    z nimzrobić. Zmarszczyła czoło. Jak może opuścić to
    miejsce? Nagle ogarnęło ją poczucie winy. Z jakiego
    powodu? Czy ze względu na Cartera? Czy wyrzuty
    107
    43
    n
    a
    +
    n
    a
    j
    sumienia wiązałysię z faktem, że nie kochała goz tak
    wariackimzapamiętaniemjakRafe'a?
    Wysiadła z samochodu, wściekła na siebie. Klęła
    w duchu, wkładając klucz do zamka. W korytarzu
    powiało chłodem. Instynktownie wyczuwała, że coś
    jest nie w porządku. Ostrożnie zeszła do saloniku
    i zamarła.
    - OBoże!
    Duży obraz, za którymznajdował się sejf, leżał na
    podłodze, a sejf był otwarty. I pusty. Cała biżuteria
    Alison przepadła, z wyjątkiem kosztowności prze-
    chowywanych w sypialni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl