-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wyzdrowieje na pewno. - Jessica zawahała się przez chwilę. - Czy to
jest może mały Donnie? To musi być on, prawda?
- Tak, to jest Donnie. - Elva skinęła głową. - Miał dwa lata, gdy
widziałaś go po raz ostatni.
- Tak, ale wtedy chcieliście przecież pojechać do Filadelfii. Co robicie
tutaj?
- Przed dwoma laty przeniesiono mojego męża do Kansas City.
Mieszkamy teraz tutaj.
Jessica walczyła ze sobą. Peter na pewno na nią czekał. Ale w żadnym
wypadku nie mogła teraz pozostawić przyjaciółki samej. Zostanie przy niej,
aż Donnie się ocknie. A Peter powinien to przecież zrozumieć.
Lekarki kierujÄ… siÄ™ zawsze emocjami, a logikÄ™ i rozum majÄ… za nic."
Te słowa dzwięczały jej w uszach, ale nie zastanawiała się nad nimi.
Poprosiła siostrę o kawę dla Elvy i sok dla jej córki, Nancy.
Pół godziny pózniej Jessica zjawiła się przed Peterem i od razu
zorientowała się po jego minie, że będzie miała kłopoty.
- To pięknie, że nareszcie sobie przypomniałaś, po co tu pracujesz!
- Skończył myć ręce i wyrzucił zużyty ręcznik do kosza.
- Przepraszam cię, Peter. - Zamknęła drzwi pokoju lekarskiego.
- Ale matka tego małego chłopca okazała się moją dawną przyjaciółką, to
Elva Sexton. Ona naprawdę potrzebowała mojej obecności.
- Musiałaś ją trzymać za rękę? - krzyknął na nią Peter. - Nie wiesz widać,
że zatrudniamy w klinice praktykantów, specjalnie do tego rodzaju zadań.
- Przepraszam - powtórzyła Jessica. Co miała jeszcze powiedzieć? Peter
rzucił teczkę z dokumentacją na swoje biurko. - To dobry przykład na
potwierdzenie mojej opinii o lekarkach. - Usiadła w fotelu. - Teraz cię nie
potrzebuję. Poza tym, jest już chyba pora na obiad. Irene pytała o ciebie
przed chwilą. Spotkasz ją jeszcze, jeśli się pospieszysz.
- Dziękuję, Peter - Jessica odetchnąła z ulgą. Zdawała sobie jednak
sprawę, że ta ulga jest krótkotrwała. Główny ich problem ciągle pozostawał
nie rozwiÄ…zany.
W kawiarni odszukała stolik, przy którym siedziała Irene i przysiadła się
do niej. Irene skończyła właśnie smarować bułkę masłem i ugryzła kęs.
Spojrzała na Jessicę. - Co ci jest? Wyglądasz, jakbyś straciła najlepszego
przyjaciela, albo najlepszą przyjaciółkę. A ponieważ twoja najlepsza
RS
44
przyjaciółka siedzi przed tobą, to nie bardzo rozumiem powód twego
przygnębienia.
- Ja... myślę, że straciłam coś więcej niż przyjaciela, Irenę - głos Jessiki
był przepełniony smutkiem.
- Znowu chodzi o Petera, prawda? - domyśliła się Irenę. Jessica kiwnęła
głową. - To nie ma sensu, Irenę. Spojrzała przyjaciółce w oczy. - Myślę,
że nie jest nam dane być razem.
- Nie mogę tego pojąć. Przecież ostatnio spotykaliście się regularnie... I
właściwie wyglądało na to, że się świetnie dobraliście.
Jessica uśmiechnęła się smutno. - Bujałam w obłokach, ale cały czas
miałam świadomość, że to się szybko skończy. - Głos jej drżał. - Nie
sądziłam, że miłość może sprawić taki ból.
Irenę uścisnęła dłoń przyjaciółki. - Tak mi przykro... Peter jest szalenie
sympatycznym facetem, gdyby zapomnieć o tym jego uprzedzeniu do
lekarek. Straszny z niego uparciuch!
Jessica jakby nie słyszała ostatnich słów Irenę. - Wiesz, myślałam już o
tym, żeby zmienić miejsce pracy, ale może najpierw wezmę urlop i pojadę
do domu, żeby na spokojnie przemyśleć swoje sprawy. Muszę wykreślić
Petera z mojego życia. A poza tym martwię się o ciotkę. Nie jest już
najmłodsza i zdrowie zaczyna jej szwankować.
- Mieszka teraz całkiem sama w waszym domu? - spytała Irenę.
- Tak, od śmierci ojca w zeszłym roku jest całkiem sama. Irenę milczała
przez chwilę, a pózniej powiedziała: - Wiesz, nie jestem pewna, czy dadzą
ci urlop, pracujesz przecież od niedawna.
- Możesz mieć rację. Dlatego też zastanawiałam się, czy by nie zmienić
kliniki. Ale to trudna decyzja. Praca tutaj podoba mi się i nie będzie mi
łatwo odejść.
- Na pewno znajdzie siÄ™ jakieÅ› inne rozwiÄ…zanie tego problemu, a nie
akurat odejście z kliniki. Dopiero rozpoczęłaś staż, a już sobie tak świetnie
radzisz! - Jessica pokręciła tylko przecząco głową. - Nie zaprzeczaj! - Irenę
podniosła głos. - Przecież tak jest naprawdę. Widziałam, jak pracujesz. I
Kirk też potwierdził, że jesteś bardzo dobra.
- Dziękuję. Czasem jednak miewam wątpliwości.
- A któż ich nie ma!?
Jessica westchnęła. - Mnie też się tu bardzo podoba, Irenę, i nie
chciałabym odchodzić. Ale to jest nie do zniesienia - pracować z Peterem i
kochać go tak bardzo.
- Tylko siÄ™ nie spiesz z ostatecznÄ… decyzjÄ… i nie podejmuj jej
impulsywnie. - Irenę spojrzała z troską na Jessikę. - Musisz pamiętać, że
RS
45
Peter dużo przeszedł w życiu. Po stracie żony był zupełnie zrozpaczony.
Być może jeszcze się z tym nie pogodził... Mogę zrozumieć, że nie chce się
żenić tak szybko po raz drugi.
- Masz rację. Ja też to rozumiem.
- Może trzeba mu więcej czasu?
- Może, ale jest jeszcze jeden problem - ta jego niechęć do lekarek.
Powiedział mi prosto w oczy, że nie popełni tego samego błędu po raz
drugi. I... - Jessica urwała. Z trudem powstrzymała płacz. .
RS
46
Rozdział 8
Wracając na chirurgie, Jessica była tak pogrążona w swoich myślach, że
zderzyła się z jakimś nieznajomym, i gdyby nie podtrzymał jej w porę, [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl