• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Nie mogła temu zaprzeczyć. Spotkanie z Kar-
    toffem będzie śniło się jej do końca życia.
     Major Colton twierdzi, że Kartoff przetrzymu-
    je prawie dwieście osób. Wiem, że ten skarb stanowi
    ogromną wartość dla pańskiego kraju, lecz my nie
    możemy poświęcić za niego dwustu zakładników.
    Kartoff ich zabije, jeśli nie dostanie pozytywki.
    Mam nadzieję, że zdaje pan sobie z tego sprawę.
     Tak  usłyszała.  Lecz on ma również pora-
    chunki ze mną. O ile dobrze pamiętam, powiedział,
    że nie zwolni zakładników, dopóki nie oddacie mnie
    w jego ręce. Proszę mu powiedzieć, że spotkam się
    z nim... kiedy zakładnicy będą wolni. Nie zamie-
    rzam rozmawiać z kimś, kto grozi rozstrzelaniem
    niewinnych ludzi.
     Naprawdę zamierza pan to zrobić?
     Pod warunkiem, że wszyscy zakładnicy będą
    już wolni.
    Wraz z tą deklaracją zniknęły wszelkie wątpliwo-
    ści, jakie miała w kwestii ambasadora Czekagowii.
     Nie wiem, czy FBI przystanie na pańską propo-
    zycję. Po przyjezdzie będzie musiał pan się z nimi
    skonsultować w tej kwestii. Niemniej ja, ze swojej
    strony, poinformujÄ™ o tym Kartoffa. Tak bardzo
    zależy mu na tym, aby w jego rękach znalazł się pan
    Pozytywka 87
    oraz pozytywka, że być może w ten sposób uda się
    nam nakłonić go do wypuszczenia zakładników.
     Niech pani do niego zadzwoni i powie mu
    o tym. Będę u was jak najszybciej.
     No i co?  niecierpliwie dopytywał się Kurt,
    gdy tylko odłożyła słuchawkę.  Co powiedział? Co
    ma być tym twoim argumentem przetargowym?
     Pozytywka  odparła, po czym wyjaśniła mu
    jej znaczenie oraz przedstawiła propozycję Ritki.
     Teraz trzymaj kciuki.  Podniosła słuchawkę
    i wystukała numer byłej rezydencji ambasadora
    Czekagowii.  Jest szansa, że to poskutkuje, jeśli
    Kartoffowi rzeczywiście tak bardzo zależy na tym
    złocie.
    Kartoff odezwał się po trzecim sygnale.
     Mam nadzieję, że masz dla mnie pomyślne
    wiadomości. Zaczynam tracić cierpliwość. Gdzie
    jest Helmut Ritka?
     W drodze.  Nie traciła zimnej krwi.  Jest
    skłonny spotkać się z tobą... pod jednym warun-
    kiem. Musisz najpierw wypuścić zakładników.
    Masz pretensje do niego, nie do nich.
    Zapadła cisza.
     Ritka nie ma prawa dyktować mi warunków
     usłyszała po dłuższej chwili.  Nikt stąd nie wyj-
    dzie, dopóki Ritka nie odda się w nasze ręce!
    Przerwał połączenie, nie czekając na jej odpowiedz.
    Julianna zaś z całym spokojem odłożyła słuchaw-
    kę i z uśmiechem zwróciła się do Kurta.
    88 Linda Turner
     Całkiem niezle. Dajmy mu trochę czasu, aż
    ochłonie. Zobaczmy, co z tego wyniknie.
     Jeśli chce dostać Ritkę, nie ma szansy na lepszą
    propozycję. Byłby idiotą, gdyby z niej nie skorzystał.
    Przyznała mu rację, lecz porywacze nie należą do
    najinteligentniejszych ludzi pod słońcem. Gdyby
    tak było, nie braliby zakładników. Znalezli się w sy-
    tuacji podbramkowej, a dzięki swojej desperackiej
    akcji zyskali jedynie perspektywÄ™ procesu i wyro-
    ków. W głębi serca jednak Julianna była optymistką.
    Kartoff powinien zrozumieć, że nie stać go na
    odrzucenie tej oferty.
    Po zakończonej akcji wydawało się jej, że wraz
    z Kurtem w nieskończoność wpatrywali się w dom
    i czekali, aż zadzwoni telefon. Jakiś czas pózniej
    podeszli do nich Tom i major Colton. Przekazała im
    najświeższe informacje.
     Ritka jest skłonny spotkać się z nimi, jak
    tylko zwolnią zakładników. Kartoff natychmiast
    odrzucił tę propozycję, ale mam nadzieję, że gdy
    się lepiej nad nią zastanowi, pójdzie po rozum do
    głowy.
     W przeciwnym razie  dodał Tom  ruszamy
    do akcji. Major zaofiarował nam swoją pomoc.
    Niedawno prowadził obóz dla amerykańskich i ro-
    syjskich rekrutów w Sankt Petersburgu.
    Kurt wyraził przekonanie, że pomoc majora bę-
    dzie nieoceniona. Młodzieniec miał metr dziewięć-
    Pozytywka 89
    dziesiąt wzrostu i sprawiał wrażenie człowieka,
    który uwielbia walkę.
     Każda pomoc jest mile widziana  oświadczył
    Kurt.  Zwłaszcza że był pan w środku.
     Nie mogę się doczekać, kiedy ten typ dostanie
    się w moje ręce  powiedział major.
    Juliannie wystarczył jeden rzut oka na młodego
    człowieka, by stwierdzić, że z niecierpliwością szy-
    kuje się do tej konfrontacji. Potrafiła docenić jego
    zapał, lecz nadal miała nadzieję, że dyplomacja
    okaże się bardziej skuteczna. Napięcie rosło wraz
    z upływem czasu, mimo to telefon uparcie milczał.
     Kretyn  wycedził Kurt przez zęby.  Musi
    zrozumieć, że tym razem nie wygra.
     Może należałoby rozważyć możliwość wdarcia
    się tam tą samą drogą, którą major Colton wy-
    prowadził córkę ambasadora?  zastanawiał się
    Tom.  Nie obejdzie siÄ™ bez rozlewu krwi, ale w tej
    chwili nie widzÄ™ innego rozwiÄ…zania.
     Nie! Czekaj!  krzyknęła Julianna.
    Od dłuższego czasu wpatrywała się w drzwi
    domu. Teraz nie dowierzała własnym oczom. Drzwi
    się rozwarły i nagle na trawnik wysypała się lawina
    weselnych gości.
     Patrzcie! Udało się! Kartoff wypuszcza zakład-
    ników!
    ROZDZIAA DZIEWITY
    Wraz z pojawieniem się zakładników w sektorze
    oddzielonym przez policję żółtą taśmą od żądnych
    sensacji dziennikarzy i ciekawskich gapiów zapano-
    wał totalny chaos.
    Kobiety, blade, zapłakane i często w szoku, do-
    słownie padały w ramiona członków ekip ratun-
    kowych, które od kilku godzin czekały na ich
    uwolnienie. Wystarczył jednak jeden rzut oka na ten
    tłum, by zauważyć, że nie ma pośród nich ani
    jednego mężczyzny.
     Kartoff nie zgodził się ich wypuścić! Musicie
    ich stamtąd wydostać!
     To obłąkaniec! Powiedział, że wszystkich po-
    stawi pod ścianą i zastrzeli, jeśli jego żądania nie
    zostaną spełnione!
    Kobiety przekrzykiwały się nawzajem, podczas
    gdy uwijające się wśród nich policjantki roznosiły
    Pozytywka 91
    gorÄ…cÄ… czekoladÄ™ oraz koce. Dla dodania sobie otu-
    chy w tę zimną grudniową noc uwolnione zakładni-
    czki stały w zwartej grupie i opowiadały swoje
    przeżycia.
     Nie dali nam nic do jedzenia ani do picia. Nawet
    nie pozwolili nam korzystać z toalety! To potwory!
     Przewrócili cały dom do góry nogami, poszuku-
    jąc jakiejś głupiej pozytywki. Byliśmy święcie prze-
    konani, że nas zabiją. Jeszcze nigdy tak się nie bałam.
     Obłęd. Kartoff zadręczał nas pytaniami o am-
    basadora Ritkę i pozytywkę. Ubzdurał sobie, że ktoś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl