• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Ale, czy przypadkiem nie znasz jeszcze jednej dziewczyny, która by przystała na mój
    projekt?  Jest przecież Benedykta Lardet  odrzekła bez wahania Kasia.
     Rzeczywiście. Masz słuszność. Porozmawiam z nią. Ostatecznie obydwie
    dziewczyny udały się do Fareins, gdzie siostry józefitki zajęły się ich wykształceniem.
    Ksiądz proboszcz zaś rozpoczął kwestę. Hrabia des Garets przekazał mu znaczną sumę.
    Wójt, Fleury Treve, Michał Cinier i inni parafianie dołożyli swoją część. Jaricot oraz paru
    innych dobrodziejów z Lyonu też odpowiedziało na jego prośbę. I tak doszło do zebrania
    większej części kwoty, potrzebnej do zakupienia domu. Pomimo to, trzeba było jeszcze
    sporo pieniędzy.
    Pewnego ciepłego pazdziernikowego dnia ksiądz proboszcz ujrzał przybywającego
    brata Franciszka.  Przynoszę ci twoją część  rzekł, wyjmując z kieszeni sakiewkę.
    103
    Zbiory w tym roku były dobre, a ponadto mogliśmy korzystnie sprzedać wino z 1822
    roku. Dlatego, jeżeli ci to odpowiada, mogę ci z góry wypłacić za dwa lata.  Sądzę, że
    mi to będzie na rękę  odrzekł ksiądz Vianney rozpromieniony.  Pomyślałby jeszcze,
    kto, że i ty biedę klepiesz  wtrącił z niedowierzaniem Franciszek.  A cóż ty myślisz?
    Biedny wiejski proboszczyna zawsze potrzebuje pieniędzy. I Franciszek wyłożył na stół
    dziewięćset franków.
     , Ale bądz oszczędny  dodał ze śmiechem,  bo przez następne dwa lata nic
    nie dostaniesz...  Oczywiście, proboszcz zapewnił, że oszczędnie będzie gospodarował
    pieniędzmi. Ale skoro tylko brat odszedł, natychmiast pobiegł do starego Lacóte'a,
    którego własnością był dom przy kościele, i wyłożył mu na stół należność.
    W dzień świętego Marcina ksiądz Vianney mógł otworzyć swoją szkołę. Katarzyna
    Lassagne i Benedykta Lardet, po powrocie z Fareins, zamieszkały w nowo otwartym
    domu. Przyłączyła się do nich Joanna-Maria Chanay, młoda dziewczyna z Jassans, która
    miała uczyć dziewczynki robót ręcznych i czuwać nad stroną materialną pozostałych
    dwóch nauczycielek.
    Oby tylko było co do garnka włożyć! Ale kuchnia i spiżarnia świeciły pustkami. I
    pewnie wszystkie trzy dziewczyny byłyby pomarły z głodu, gdyby nie zlitowały się nad
    nimi matki oraz inne miłosierne osoby.
    Ludzie z Ars chętnie posyłali swoje córki do nowej szkoły. Były też uczennice z
    sÄ…siednich wiosek. Wkrótce trzeba byÅ‚o urzÄ…dzić sypialniÄ™ dla szesnastu dziewczÄ…t, po­
    chodzÄ…cych z dalszych okolic i stÄ…d zmuszonych do zamieszkania na miejscu.
    Było to zródłem wydatków dla nieszczęsnej kucharki. Ksiądz proboszcz, bowiem
    nie chciał od swoich podopiecznych żądać opłaty za naukę ani za utrzymanie.
    Poprzestawał na tym, co rodzice albo dobrodzieje dawali mu dobrowolnie.
     Nazwałem ten dom Domem Opatrzności. A więc Pan Bóg będzie się troszczył o
    rzeczy konieczne. I rzeczywiście żadna dziewczyna nie cierpiała głodu. Jednakże często
    wszystkie trzy nauczycielki musiały sobie łamać głowy, żeby wymyślić, co jutro podać
    wychowankom.
    Codziennie około południa dobry ksiądz proboszcz przychodził odwiedzać szkółkę.
    Cieszył się apetytem dziewczynek, podziwiał zapał do pracy, przeglądał uważnie
    wykonane przez nie prace.
     Mam dość tej całej historii  oświadczył pózniej Andrzej Verchere.  Nie chcę
    już więcej mieć do czynienia z diabłem. Od tej pory ludzie coraz bardziej byli skłonni
    wierzyć, że rzeczywiście diabeł wyładowywał swój gniew na plebanii. Ksiądz proboszcz
    znalazł dwóch innych wartowników, którzy pilnowali go razem. Maciek, starszy syn
    wójta, rosły i tęgi parobczak, przyszedł spędzić noc ze swym kolegą, Janem Cotton,
    synem ogrodnika ze dworu, ale ich snu nic nie zakłóciło. Spędzili tak dwanaście nocy na
    plebanii, lecz nie słyszeli niczego podejrzanego.
    104
    Biedny jednak kapłan, który już teraz nie sypiał na strychu, ale w sąsiednim pokoju
    urządził sobie posłanie z chrustu i słomy, myślał, że cały regiment kozaków wyprawia
    harce wokół jego nędznego legowiska.  Nic nie słyszeliście?  zapytał nazajutrz
    chłopców.  Nic, zupełnie nic. Może jest ksiądz ofiarą swoich nerwów, które płatają psie
    figle księdzu. A może raczej ten Grappin jest słyszalny tylko dla uszu księdza, ponieważ
    boi się naszych pięści  odrzekł Maciek Mandy.  Wielka szkoda  dodał, pokazując
    swoje mocne bicepsy.  Tak bardzo chciałbym mu przetrzepać skórę. Lecz wkrótce
    szatan miał uciec się do jeszcze gorszych metod niż dziecinny hałas w sypialni
    nieszczęsnego księdza proboszcza.
    «ECCE HOMO» (1826-1827)
    Wieczorem w drugą niedzielę Adwentu 1826 roku pani Renard weszła do kościoła
    z oznakami wielkiego podniecenia i zaczęła wzywać proboszcza z Ars do chorej.  Chodzi
    o wdowę Matin, moją sąsiadkę. Nie chce umierać bez zobaczenia się z księdzem. Ksiądz
    wyszedł z konfesjonału, poprosił długi rząd penitentów, w większości przybyłych z
    sąsiednich wiosek, żeby zechcieli cierpliwie poczekać, aż wróci, i opuścił kościół. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl