-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dwaj towarzysze wzięli się do roboty, połączonej z wielkimi trudnościami; musiano bardzo mocną
materię jedwabną zrywać po kawałku. Praca ta trwała 4 godziny, balon wewnętrzny nie został
uszkodzony.
"Victoria" po zdjęciu powłoki znacznie się zmniejszyła, co wywołało wielkie zdziwienie ze strony
Kennedy'ego.
- Nie obawiaj się Dicku, potrafię przywrócić równowagę i gdy nasz biedny Joe powróci, będzie
mógł z nami znowu podróżować.
- Jeśli mnie pamięć nie myli, to w chwili upadku znajdowaliśmy się niedaleko od jakiejś wyspy.
- Tak i mnie siÄ™ zdaje, ale wyspa ta, jak i wszystkie inne Tschadu, niewÄ…tpliwie jest zamieszkana
przez rozbójników morskich. Dzicy ci byli świadkami naszej katastrofy. Co się stanie z Joem, gdy
wpadnie w ich ręce, o może przesądy plemienia go ocalą?
- Joe będzie się umiał zręcznie wywinąć, ufam w jego spryt i przytomność umysłu.
- Ja także! Teraz Dicku możesz polować w okolicy, nie oddalając się zbytnio, trzeba koniecznie
zgromadzić zapasy żywności.
- Dobrze, pójdę i nie długo powrócę.
Liczne strzały, dolatujące niebawem do uszu doktora, stwierdzały, że polowanie będzie uwieńczone
pomyślnym rezultatem. Doktór zajął się teraz sprawdzeniem przedmiotów znajdujących się w łodzi i
przywróceniem równowagi drugiego balonu, na czym zeszedł mu dzień cały. Kennedy'emu polowanie
się powiodło, przyniósł moc gęsi, dzikich kaczek, bekasów i t. p. i wziął się zaraz do wędzenia
dziczy.
Nastał wieczór. Po spożyciu wieczerzy, złożonej z pemikanu i sucharów oraz wypiciu herbaty,
ułożyli się na przemian do snu. Podczas czuwania każdemu się zdawało, że słyszy głos Joego
O świcie doktór obudził Kennedy'ego.
- Długo rozmyślałem nad tym, co mamy czynić, aby odszukać naszego towarzysza.
- Zgadzam się na wszystko, coś postanowił, powiedz więc...
- Przede wszystkim powinien Joe otrzymać wiadomość od nas.
- To się rozumie, mógłby pomyśleć, żeśmy go opuścili...
- To niemożliwe, zna nas zbyt dobrze, aby podobne myśli mogły przyjść mu do głowy, pomimo to
powinien się dowiedzieć, gdzie jesteśmy.
- Ale jakim sposobem?
- Zajmiemy znowu miejsca w Å‚odzi i wzniesiemy siÄ™ w powietrze.
- A gdy nas wiatr uniesie?
- Tego nie będzie. Wiatr posunie nas w kierunku jeziora, a okoliczność ta jest bardzo pomyślną.
Przez cały dzień będziemy się wznosili nad tą olbrzymią powierzchnią wód. Joe może nas tam
najłatwiej zauważyć, gdyż oczy jego będą wciąż ku górze zwrócone, a może mu się uda nas
zawiadomić o miejscu swego pobytu.
- Jeżeli jest sam i wolny, nie omieszka tego uczynić.
- A nawet gdy jest uwięziony - dodał doktór - ujrzy nas zaraz i domyśli się celu naszych poszukiwań.
Tuziemcy nie mają zwyczaju zamykać swych więzniów.
O 7-mej godzinie rano odczepiono kotwicę, "Victoria" wzniosła się w powietrze na 200 stóp i
niebawem zagnaną została ponad jezioro, nad którym przebiegała z szybkością 20 mil na godzinę.
Doktór wznosił się i spuszczał z wysokości 500 do 200 stóp. Kennedy często strzelał.
Przybywszy ponad wyspy, przyjaciele spuszczali balon i dokładne robili poszukiwania.
- Wszystko daremne! - rzekł z rozpaczą po upływie dwóch godzin Kennedy.
- Bądz cierpliwy, Dicku, nie powinniśmy tracić nadziei. Jesteśmy bardzo blisko od miejsca wypadku.
Do godziny 11-tej "Victoria" przebyła około 90 mil, wpadła tylko w inny prąd, który gnał ją na
wschód. Balon unosił się teraz nad wielką i gęsto zaludnioną wyspą, którą doktór poznał jako wyspę
Farram ze stolicą Boddiomahów. Lecz i tu nie natrafiono na żaden ślad Joego
Około godziny 3-ciej ujrzano wioskę Tangalia, położoną na wschodnim brzegu Tschadu, był
to krańcowy punkt, do którego doszedł podróżnik Denham. Doktór zaczął się niepokoić zmianą
kierunku wiatru, który go mógł zagnać w nieprzejrzane puszcze środkowej Afryki.
- Musimy się teraz zatrzymać, a nawet wylądować; zwłaszcza w interesie Joego jest to konieczne,
ażeby powrócić przez jezioro, należy tylko znalezć przeciwny prąd wiatru. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl