-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdyby nie doświadczyła miłości, na którą przecież w pełni zasługiwała. W kimś ta-
kim można się zakochać na całe życie...
Nie mnie o tym decydować, powiedział sobie w duchu Jake. Mam swoje za-
danie i na nim muszę się skupić.
Jednak ta misja była bardzo nietypowa. Po raz pierwszy czuł się bezradny i
nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Miał wrażenie, że wszystko wymyka mu
się z rąk. O dziwo, polubił Shoshaunę, chociaż zdawał sobie sprawę, że nie powi-
nien darzyć swych klientów żadnymi uczuciami. Powinien zachować chłód i spo-
kój, by jak najlepiej wypełnić zadanie.
Jednak trudno mu było zachować obojętność, kiedy księżniczka pojawiała się
rano w jego pokoju w tych swoich różowych szortach, których kolor pięknie kom-
ponował się z brązowym odcieniem jej długich nóg. Co gorsza, nosiła teraz przy-
krótkie T-shirty i każdy jej ruch powodował, że odsłaniał się pępek albo fragment
biodra.
Shoshauna budziła w nim coraz cieplejsze uczucia. Chciał spieszyć jej z po-
mocą, kiedy z zacięciem kroiła owoc mango czy kłuła się w palce przy szyciu. Jed-
nak tylko zaciskał zęby, udając, że nie dostrzega, co się dzieje.
Było mu trochę głupio, że napomknął jej o swoim kiepskim dzieciństwie.
Nigdy o tym nikomu nie mówił. Nawet jego kumple z jednostki nie wiedzieli o
tym, jak naprawdę wyglądały pierwsze lata jego życia. Opowiadał o tym, ile czasu
spędzał, surfując na plaży, ale nie wyjaśniał, dlaczego tam uciekał.
Wszyscy znali go jako twardego faceta, który potrafi stawić czoło wszelkim
S
R
zagrożeniom. Dopiero Shoshauna zdołała wydobyć jego głęboko skrywane tajem-
nice i Jake nie czuł się z tym najlepiej.
Po tych wszystkich wielkich miłościach" swojej matki z prawdziwą radością
przyjął prostotę życia w koszarach. Odrzucił, świadomie lub nie, kobiecy świat
wraz z jego niezrozumiałymi zachowaniami i wymaganiami. Nie miał ochoty na to,
by być miły, delikatny lub współczujący...
Jednak po tym, jak odsłonił się przed Shoshauną, zrozumiał, że ta zadra tkwi
w nim po dziś dzień, nawet jeśli nie chce jej ujawniać.
Zaczął też sobie uświadamiać, że brakuje mu takiego życia, w którym nie mu-
siałby się tak pilnować. W którym mógłby zdjąć maskę twardziela i przez chwilę
odpocząć. Sprawiła to Shoshauna poprzez swoją ciekawość i ciągłe dopytywanie
się o różne szczegóły z jego życia.
Wyglądało bowiem na to, że naprawdę ją to interesuje. Zwykle, jeśli ktoś go
pytał o jego przygody, to chciał poczuć się jak w kinie. Ale w rzeczywistości praca
Jake'a wcale nie należała do ekscytujących i naprawdę dużo w niej było nudnego
czekania. Jednak nawet to wydawało się księżniczce godne uwagi i podniecające.
W ciągu tych paru dni dowiedziała się o nim więcej niż niektórzy znajomi
przez parÄ™ lat.
Jake wiedział, że jest to niebezpieczne. Cóż jednak miał zrobić? W ogóle się
do niej nie odzywać? Chyba oboje umarliby wówczas z nudów. A tak mieli przy-
najmniej jakąś rozrywkę, chociaż Jake coraz częściej dochodził do wniosku, że
gdyby to on był wybrankiem Shoshauny, zawiózłby ją w góry choćby po to, by zo-
baczyć wyraz zaskoczenia i zachwytu na jej twarzy. Zrobiłby wszystko, byle ją za-
dowolić, co nie znaczy, że musiałby robić wiele...
Księżniczkę cieszyło dosłownie wszystko, nawet tak drobne sprawy jak szy-
cie czy zmywanie.
Ale zaraz! Co w ogóle przychodzi mu do głowy?! Nie powinien nawet myśleć
w ten sposób!
S
R
Popełnił już parę błędów, więc nie może robić nowych. Na przykład nie poj-
mował, dlaczego zapytał ją o najbardziej ekscytującą rzecz w jej życiu, bo od razu
odgadł, że wymieniłaby tę żałosną jazdę skuterem. Wiedział też, że w jej życiu nie
ma namiętności, i wydało mu się to bardzo smutne. Każdy powinien mieć jakąś pa-
sję, coś, co pozwala mu czekać z nadzieją na następny dzień.
Okazało się zresztą, że Shoshauna doskonale to rozumie, kiedy skomentowała
kwestię jego ewentualnych związków. Partnerzy powinni rozumieć potrzeby i pasje
drugiej osoby, a nie skupiać się na sobie.
Teraz, z perspektywy czasu, widział, że był to właśnie problem jego matki,
która myślała wyłącznie o swoich potrzebach i przytłaczała kolejnych mężów swo-
ją miłością. Odkąd pamiętał, wszystko się obracało wokół niej i chyba na tym pole-
gał jej największy błąd.
Nie miał jednak teraz ochoty myśleć o matce. Przyjechał na tę wyspę po to,
by chronić księżniczkę, i miał zamiar wywiązać się z zadania. Myśli o matce wcale
mu w tym nie pomagały. Pojawiły się one dlatego, że pozwolił dojść do głosu swo-
jej słabości, a do tego z kolei skłoniła go Shoshauna.
Musi znalezć jakiś sposób, by z tym skończyć, a jednocześnie nie urazić
księżniczki. Nie powinien się z nią spoufalać. To nie jest dobre ani dla niego, ani
dla niej.
Jednak było mu ciężko, zwłaszcza w chwilach, gdy widział, jak bardzo jest
nieszczęśliwa. Albo gdy wkładała na przykład kostium kąpielowy, w którym wy-
glądała bardzo seksownie, chociaż sama nie zdawała sobie sprawy ze swojego
wdzięku.
Jake przeżywał wtedy trudne chwile. Shoshauna jest marzeniem każdego fa-
ceta, a on nie mógł nawet myśleć o niej w tych kategoriach. Mogłoby się to skoń-
czyć bardzo zle. Pozostawała więc poza jego zasięgiem i było to bardzo frustrujące.
Popatrzył na nią teraz i mimowolnie się uśmiechnął. Cała była pokryta pianą.
Nie miał pojęcia, jak to się stało, ale piana znajdowała się nawet na jej nogach. Nie-
S
R
stety, wcale nie wyglądały przez to mniej seksownie.
Shoshauna zerknęła na ręce, a potem zrobiła sobie jeszcze brodę i wąsy z pia-
ny.
- Popatrz!
- Ile ty masz lat? - zapytał, próbując przybrać poważną, a nawet surową minę,
co nie do końca mu się udało.
- Dwadzieścia jeden.
- A zachowujesz się, jakbyś miała sześć - rzucił, a potem zrobiło mu się przy-
kro, bo usta księżniczki wygięły się w podkówkę.
No nie, nie powinien tego mówić. Chciał ją tylko przywołać do porządku, a
okazało się, że ją zranił.
Nie bardzo wiedział, jak ją przeprosić, więc sam nabrał piany w dłoń i prysnął
na niÄ….
Shoshauna rozpromieniła się i natychmiast rzuciła w niego całą garścią piany.
Jake wytarł oko, łypnął na nią groznie i po chwili zaczęła się regularna bitwa, która
skończyła się na tym, że cali mokrzy śmiali się jak wariaci.
No tak, a miał przecież zwiększyć między nimi dystans. Doskonale mu się
udało! I to w sytuacji, kiedy tak wiele może zależeć od jego profesjonalizmu. Prze-
cież w takiej sytuacji zapominał zupełnie o niebezpieczeństwach, które mogą się
czaić za progiem domu.
Jednocześnie przyszło mu do głowy, że jego praca, ciągłe tajne misje, śmier-
telna powaga, która się z nimi wiązała - to wszystko sprawiło, że już nie pamiętał,
co to znaczy być młodym człowiekiem. Przecież miał dopiero dwadzieścia siedem
lat, a już nie potrafił się śmiać.
Wisielcze poczucie humoru, które dzielił z kumplami, zupełnie się tutaj nie li-
czyło. Nawet kiedy uprawiali razem sporty, miały one brutalny charakter. Liczyła [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl