-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że zna ich tuzin albo więcej - ale nauczyła mnie tylko trzech. Oto pierwsza.
Melodia była śliczna i, dopóki Sadima jej nie zapamiętała, nuciła razem z Rinką. Pózniej
nauczyła się dziwnych słów, których Rinkę nauczyła jej matka. Zaśpiewały ją wspólnie ze
dwanaście razy, a potem Sadima nuciła ją sobie cicho w kółko, aż skończyły z twarogiem i
zabrały się do przelewania mleka do naczyń, w którym kwaśniało, żeby móc zacząć kolejną
partię. Wtedy Sadima poprosiła, żeby Rinka nauczyła ją następnej piosenki. Pracowały aż
słońce zaszło i wzeszedł księżyc - i jeszcze długo potem. Kiedy w końcu był czas iść, Rinka
wyciągnęła pięć miedzianych monet. Pięć. Sadima podziękowała jej, niezmiernie uradowana.
Spodziewała się trzech.
- Jesteś warta każdej z nich - uznała Rinka. - Powiedz mi przed upływem kolejnego
tygodnia, czy potrzebujesz więcej. Nie chcę, żebyś chodziła głodna.
Sadima poczuła zawrót głowy, ruszając do domu. Mimo że taka zmęczona, prawie
tańczyła, idąc chodnikiem. Zauważyła mężczyznę, który mył podłogę w swoim sklepie i
namówiła go, żeby jeszcze otworzył. Kupiła całego kurczaka, oskubanego i gotowego do
przyrządzenia, trzy duże, słodkie pataty i pół gomółki białego masła.
Weszła na palcach do domu, roznieciła ogień i napełniła wodą największy garnek. Kiedy
woda się zagotowała, Sadima ostrożnie obramowała ogień. Następnego ranka kurczak był
gotowy, delikatny, z mięsem odchodzącym od kości - a pataty, ugotowane, pachnące, aż się
prosiły o masło. Franklin wyszedł z pokoju, a Sadima, śmiejąc się głośno, patrzyła, jak
szeroko otwiera oczy ze zdziwienia.
- Rinka zapłaciła mi więcej, niż się spodziewałam.
Franklin podszedł bliżej, powąchał parę, wydobywającą się z garnka, potem uniósł
Sadimę w powietrze i zakręcili się w kółko. Pocałował ją, szybko dotykając ustami jej warg.
- Nigdy nie byłem taki głodny - wyszeptał jej do ucha. - Somiss wziął pieniądze, które
przyniosłem do domu, i wydał je na papier i atrament.
Sadima usłyszała, że otwierają się drzwi Somissa, i Franklin postawił ją na ziemię.
Odsunął się od niej, kiedy oboje się odwrócili. Spojrzała na niego szybko. Wyciągnął rękę,
żeby odgarnąć włosy z czoła, po czym wytarł usta wierzchem dłoni i Sadima uświadomiła
sobie, jak bardzo on się boi, że Somiss odkryje, jak im na sobie zależy.
- Sadima przyniosła nam prawdziwe jedzenie! - oznajmił Franklin, kiedy Somiss wszedł
do pokoju. Dziwny grymas przebiegł przez twarz Somissa, a Sadima patrzyła, zaskoczona
tym, jak bardzo schudł. Ile czasu minęło, odkąd go ostatnio widziała? Pięć dni? Sześć? Już
wtedy był chudy. Teraz jego policzki były kościste, skóra napięta. Ale oczy mu błyszczały.
- Niejedzenie najwyrazniej klaruje moje myśli - powiedział. - Praca zdaje się łatwa -
uśmiechnął się do nich obojga. - Może zjem jutro - dodał, jak zadowolone z siebie dziecko -
Albo pojutrze - napełnił kubek wodą i znów się do nich uśmiechnął, zanim odszedł z
powrotem do swojego pokoju
32
Za każdym razem, kiedy zamykałem oczy, śniłem o jedzeniu; budziłem się otumaniony i
słaby i widziałem Gerrarda - bladego, z zapadniętymi policzkami - jak siedzi prosto i czyta
książkę do historii albo ćwiczy to, czego uczył nas Franklin.
Nie miałem pojęcia, jak może się skupić. Mnie z coraz większym trudem przychodziło
mówienie, myślenie i nie mogłem zjeść więcej niż dwa jabłka dziennie. Coś się we mnie
zatruwało - to było jak picie octu. %7łołądek kurczył mi się tak boleśnie, że ledwie to
wytrzymywałem. Przynajmniej jednak nie głodowałem zupełnie. Jeszcze nie. Ale nietrudno
było sobie wyobrazić, jak staję się zbyt słaby, by chodzić.
Każdego dnia - o ile to były dni - siedziałem na lekcji Franklina ze skręcającym się
żołądkiem, a moja ślina miała smak popiołu. Potem musiałem czekać, aż Gerrard zdecyduje
się pójść do sali jadalnej; to oznaczało, że nie wolno mi spać, żeby nie mógł wyjść beze mnie.
Dlaczego nie byłem w stanie sam zapamiętać wszystkich zakrętów?
Któregoś wieczora - o ile to był wieczór - po powrocie z lekcji Franklina patrzyłem, jak
Gerrard czyta; zdawało się, że trwa to całą wieczność, w końcu jednak wstał i wyszedł na
korytarz. Podniosłem się i jak zawsze poszedłem za nim. A Gerrard, jak zawsze, zachowywał [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl