• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

     Suzanna! Suzanna!
    Jej reakcja była identyczna jak moja. Nogi momentalnie znieruchomiały, w związku
    z czym towarzyszący jej mężczyzna, podobnie jak Clint, zachwiał się i również znieruchomiał.
    Na tym jednak koniec z podobieństwami. Ja byłam rozpromieniona, jednak Suzanna wręcz
    przeciwnie. Spojrzała na męża, potem na mnie. I tak kilkakrotnie, w lewo i w prawo, jakby
    kibicowała grze w ping-ponga.
    A ja ożyłam i niewiele myśląc, rzuciłam się do niej, gotowa zmiażdżyć ją w uścisku.
    Gotowa tylko przez sekundę, bo co za szok! Suzanna żachnęła się, po czym zrobiła krok w tył.
    Taki szybki krok w tył, unik, ucieczka.
    W rezultacie ręce mi opadły. Stałam jak głupia, mamrocząc:
     Suz, ja& ja&
    Ożeż ty! Coś przecież trzeba powiedzieć. Ale co?
     Cześć, Suz! Nie widziałyśmy się przez długich sześć miesięcy. Wiesz, jak ja się za tobą
    stęskniłam? Musimy koniecznie pogadać, natychmiast! Wyobraz sobie, że wyszłam za mąż! Za
    centaura, jestem w ciąży, oczywiście z nim. Aha, a poza tym to jestem teraz Wcieleniem Bogini,
    w tamtym innym, Lustrzanym Zwiecie&
    O matko! Przecież to jasne, że tego wszystkiego nie mogę jej powiedzieć!
     Miło cię widzieć, Suz.  Użyłam więc zwykłej formułki grzecznościowej, ale mówiłam
    to przecież szczerze.
     Czyżby?  Głos Gene a, męża Suzanny, niewątpliwie miał o wiele niższą temperaturę
    niż zamarzający śnieg.  O ile sobie przypominam, kiedy ostatnim razem widziałaś się
    z Suzanną, powiedziałaś, że nie masz już ochoty więcej jej oglądać!  W tym momencie Suz
    wyraznie chciała coś powiedzieć, ale Gene spojrzał na nią bardzo wymownie i mówił dalej: 
    Powiedziałaś jej& zaraz, niech sobie przypomnę& A tak! Powiedziałaś, że jest dla ciebie
    jeszcze czymś nędzniejszym niż niewolnica, bo nie zna swojego miejsca. Powiedziałaś też& Nie,
    nie powiedziałaś, tylko rozkazałaś jej zejść ci z oczu i nigdy już nie narzucać się ze swoją osobą.
    Tak, przypominam sobie dokładnie.  W przymrużonych oczach Gene a była tylko i wyłącznie
    nienawiść.  I co? Teraz mówisz, że miło ci ją widzieć?
    Czyli super. Po prostu super! Bo ja, skończona idiotka, nie przewidziałam takiej
    możliwości. Przecież wiadomo było, że Rhiannon zetknie się tutaj z moją rodziną i przyjaciółmi.
    Będzie niby mną, a pokaże swój charakterek. I tak się stało. Z pewnością zadarła ze wszystkimi.
    Każdego obraziła, a przynajmniej zrobiła mu jakąś przykrość.
    Przez długich sześć miesięcy sprzątałam po niej w Partholonie, między innymi usilnie
    pracując nad tym, by Carolan w końcu uwierzył, że nie musi mnie nienawidzić.
    BO JA NIE JESTEM T PIEPRZON RHIANNON!!!
    I nigdy nie skrzywdziłabym Alanny.
    No tak. A ona w tym czasie zdążyła i w tym świecie porządnie namieszać. Czyli sytuacja
    po prostu tragiczna. Ta suka poróżniła mnie z moją najlepszą przyjaciółką, która była dla mnie
    jak siostra!
     Suz, proszę, pozwól, że ci to wszystko wytłumaczę  zaczęłam ostrożnie, starając się
    nie zwracać uwagi na pełne nienawiści spojrzenie Gene a.  Proszę, uwierz mi, kiedy mówiłam
    ci tamte słowa, nie byłam sobą. Ten& stan trwa od kilku miesięcy&  Uśmiechnęłam się,
    zajrzałam jej w oczy z nadzieją, że uświadomi sobie teraz różnicę między mną a Rhiannon. 
    Bardzo chciałabym ci to dokładnie wytłumaczyć. Może dasz się zaprosić na kawę? Do Panery?
    Mówiłam o kafejce usytuowanej dosłownie kawałek stąd, w której spędziłyśmy
    z Suzanną niejeden ranek, opychając się pysznymi bułeczkami z orzechami pekan.
    Widziałam, że Suzanna łagodnieje, znów widzę przed sobą dawną, pełną słodyczy
    przyjaciółkę. Już otwierała usta, niestety Gene ją uprzedził:
     Nie, nie da się zaprosić! Nigdy już się z tobą nie spotka! Też uważam naszą znajomość
    za zakończoną!
    Spojrzałam na niego i nagle przejrzałam. Zobaczyłam, jaki ten facet jest naprawdę.
    Starszy ode mnie dokładnie o piętnaście lat, czyli dobijał do pięćdziesiątki, z tymi wszystkimi jej
    syndromami, czyli beczkowatą klatką piersiową, skłonnością do wysokiego ciśnienia itd.
    Zdecydowanie przy kości, wygląd bardzo pospolity, tym bardziej że u boku miał Suzannę, osobę
    wyjątkową. Jedyne, co przemawiało na jego korzyść, to fakt, że rzeczywiście był bardzo
    inteligentny, no i uwielbiał moją przyjaciółkę, dlatego wiele można mu było wybaczyć.
    Niemniej podczas tego krótkiego podsumowania zdałam sobie sprawę, że Carolana,
    lustrzane odbicie Gene a, na pewno darzę o wiele większą sympatią i szacunkiem. Gene był
    nauczycielem akademickim. Wykładał na uniwersytecie, miał dwa doktoraty. Ale i tak był to
    tylko taki sobie& profesorek. Rozumiecie, o co chodzi? Poza tym Gene, jak wspomniałam, był
    przy kości, natomiast Carolan szczupły i sprężysty, dzięki czemu wyglądał o co najmniej dziesięć
    lat młodziej.
    No i charaktery& Teraz na przykład w spojrzeniu Gene a, w jego głosie wyczuwałam, że
    powodem tak ostrej reakcji była nie tylko lojalność wobec żony, lecz także zwyczajna zazdrość.
    Było to przecież oczywiste. Suz dałaby się namówić na kawę w Panerze, moje byłoby na
    wierzchu, a on nie mógłby tego strawić.
    Carolan był inny. Nawet wtedy, kiedy mnie nienawidził  myślał przecież, że jestem
    Rhiannon  gra była czysta. Nie było w tym nic pokrętnego, tylko jasno postawiona sprawa:
    Trudno, żebym czuł coś innego prócz nienawiści do osoby, która kobietę, którą kocham, poniżała
    i wykorzystywała.
    Carolan po prostu był lepszym człowiekiem niż Gene. Nie tylko górował nad nim
    kondycją fizyczną, co zresztą zawdzięczał zdrowym warunkom życia w Partholonie. Był
    znakomitym lekarzem i wspaniałym, szlachetnym człowiekiem. A Gene był człowiekiem
    naprawdę niewielkiego formatu. Przeintelektualizowany akademik, w życiu prywatnym
    zazdrośnik. O tak! Teraz, kiedy to do mnie dotarło, przypomniałam sobie mnóstwo szczegółów
    absolutnie przemawiających za tą właśnie teorią. Jego mina, kiedy wpadałam do nich w sobotę,
    żeby wyciągnąć Suz na babski lunch. Wyrazny chłód w jego głosie, gdy Suz przypominała mu,
    że umówiła się ze mną na czwartek i będzie musiał tych parę godzin wytrzymać bez niej. Albo
    ten jego głupi żart, że Suz i ja jesteśmy zrośnięte biodrami jak siostry syjamskie. Oczywiście tak
    na ogół starał się być miły i życzliwy, najprawdopodobniej jednak nigdy mnie nie lubił, tylko
    tolerował. A teraz wreszcie, dzięki posunięciom Rhiannon Uzurpatorki, mógł z czystym
    sumieniem odgrodzić Suzannę ode mnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl