• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Wyobrażał sobie, że ona się w nim zakochała i teraz tylko się droczy.
    Jak w ogóle mógł mówić o małżeństwie, skoro nawet się jej nie
    oświadczył? Nawet nie... Zrobiła krok do tyłu, odsuwając się od nie-
    go.
    - Dopóki ja tego zechcę, będziesz bezpieczna. Cóż to za słowa?
    Zabrzmiały jak obietnica podszyta
    grozbÄ….
    - Teraz już pójdę. Najwyrazniej musisz jeszcze dojść do siebie.
    Pamiętaj tylko, żeby dać doktorowi jasną odpowiedz. On cię zniszczy,
    jeśli dasz mu taką szansę. Wiem, co mówię.
    Skinął jej głową, obrócił się na pięcie i odszedł. Emily stała, nie
    ruszając się z miejsca, czując jednocześnie rozczarowanie i ulgę. Prze-
    stała już rozumieć siebie.
    Pauline rozejrzała się dokoła i przysiadła na jednej ze skrzynek.
    Dziwnie było widzieć swoje rzeczy tutaj, w ubogiej chacie na Jomfru-
    land. Przez moment poczuła panikę na myśl o tym, na co się porwała.
    Moment pózniej przed oczami stanął jej ojciec Liam i wiedziała, że
    nie miała innego wyboru. Postanowiła spędzić tu rok i poświęcić ten
    R
    L
    czas na próbę zdobycia go. Jeśli to się nie uda, wyjedzie do Kopenha-
    gi. Polecono jej tam pewną szkołę malarstwa, taką, która poważnie
    traktowała kobiety. Miała w tym mieście dalekich krewnych, na pew-
    no pomogą jej w znalezieniu jakiegoś dachu nad głową. Jeśli ojciec
    Liam ją odrzuci, w pełni poświęci się sztuce. I nigdy nie spojrzy już
    na żadnego mężczyznę. Pokaże światu, że kobiety również coś potra-
    fią. Pod tym względem była pewna swojej wartości. Wiedziała, że jest
    dobra.
    - To już ostatnia skrzynka. Czy zaprosi mnie pani na kieliszek wi-
    na?
    Odwróciła się, słysząc ten głos. Brat panny Egeberg całkiem nie-
    oczekiwanie zaofiarował swoją pomoc w przeprowadzce. Hotelową
    łodzią przewiózł ją tutaj. Wczoraj przysłano jej rzeczy z Kristianii.
    Ojciec Liam wyjechał, jego nie mogła więc prosić o pomoc.
    - Zaraz ukroję kawałek chleba i poszukam butelki - uśmiechnęła
    się. - Gdybym tylko pamiętała, gdzie są kieliszki!
    - Proszę pozwolić, abym to ja zajął się przygotowywaniem jedze-
    nia w czasie, gdy pani będzie szukać szkła.
    Pauline wyjrzała przez okno, a gdy się odwróciła, zobaczyła, że
    Erling wpatruje siÄ™ w obraz na sztalugach.
    - Pani ma talent - powiedział cicho. - Ale o tym wiedziałem od
    dawna.
    Nie zaprotestowała.
    - Pańska matka była dobrą malarką. Czy pan odziedziczył jej zdol-
    ności?
    - Raczej nie. - Uśmiechnął się przelotnie. - Matka malowała róże.
    Pani maluje brzegi.
    - Już wiem. Przypomniałam sobie. Kieliszki muszą być w tej
    skrzyni.
    Pomógł jej powyciągać gwozdzie i otworzyć wielką skrzynię, roz-
    sunąć wełnę drzewną i wypakować kryształowe kieliszki, owinięte
    jeszcze w lniane ścierki.
    R
    L
    Domek urządzony był bardzo skromnie, wręcz po spartańsku. Sta-
    ły w nim proste meble domowej roboty. Będzie musiała złagodzić to
    wrażenie szorstkości chodnikami, poduszkami i obrazami na ścianach.
    Nakryli do stołu w kuchni. Pauline wyjęła świeży chleb, zimną
    szynkę i kilka słoiczków pikli. Udawszy się do Kristianii, by spako-
    wać swoje rzeczy, hojnie skorzystała z piwniczki Roberta. Zasłużył na
    to ten babiarz.
    Erling Egeberg na widok butelki gwizdnÄ…Å‚.
    - Pani ma wyśmienity i kosztowny gust, panno Sel-mer.
    - To prezent - odparła niepewnie i nalała wina. Erling ją obser-
    wował, potem podniósł kieliszek do
    góry, wypił z wyrazną przyjemnością i pochylił się nad stołem.
    - Jak pani tu sobie poradzi, kiedy rozszaleją się sztormy i dookoła
    zapanuje grobowa ciemność?
    - Nie wiem - odparła szczerze. - Spróbuję zostać tu przez rok. Dla
    obrazów. Ja nie maluję róż, jak pan wie, tylko wybrzeże i morze. Stat-
    ki.
    Pokiwał głową.
    - Czy wolno mi będzie od czasu do czasu panią odwiedzić?
    - Oczywiście. I proszę zabrać ze sobą siostrę.
    Czy tylko jej się wydawało, czy też naprawdę nie spodobała mu się
    ta odpowiedz? Ale nie, uśmiechnął się szeroko.
    - Oczywiście.
    - Będę tęsknić za Hotelem pod Białą Różą.
    - Wie pani, gdzie nas szukać. - Popatrzył na górę skrzyń i toreb. -
    Zamierza pani zatrudnić kogoś do pomocy?
    Zaprzeczyła.
    - W Kristianii byłam na zebraniu stowarzyszenia do walki o rów-
    nouprawnienie kobiet. Czy pan siÄ™ odcina od takich rzeczy, panie
    Egeberg? Większość mężczyzn nie chce o tym słyszeć.
    - Wprost przeciwnie.
    - Tamtego wieczoru dyskutowano o pozycji służących. To był dla
    mnie szok. Nigdy wcześniej nie patrzyłam na to od tej strony. Te
    R
    L
    biedne dziewczęta są pozbawione wszelkich praw. Niektóre nie mają
    nawet własnego łóżka. Sypiają na lawie w kuchni albo pod schodami.
    - I dlatego nie chce pani przyjąć nikogo na służbę? Sprawiał wra-
    żenie rozbawionego.
    Paulina pokręciła głową.
    - Chcę radzić sobie sama. Jedna z kobiet obecnych na tym zebra-
    niu zaproponowała, by gospodynie domowe dobrowolnie dawały słu-
    żącym wolne na jedno całe popołudnie w tygodniu i w co drugą nie-
    dzielę. Ale wie pan, że mało kto chciał się na to zgodzić?
    - Moja siostra traktuje swoje pracownice zupełnie inaczej.
    - Wcale mnie to nie dziwi.
    - Niektórzy uważają, że jest dla nich zanadto pobłażliwa. Twierdzi
    tak na przykład druga żona mego ojca. I moja babka.
    - Sam pan widzi. Służące i szwaczki traktowane są jak niewolnice.
    Uważam też, że kobietom należy przyznać prawo głosu.
    Erling uniósł kieliszek.
    - Dlaczego nie? Znam wiele bardzo mądrych kobiet. Na przykład
    panią. Wobec tego wypijmy za prawo głosu dla kobiet.
    Pauline umoczyła usta w winie i poczuła, że właśnie teraz, w tej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl