-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wysoką punktację w teście osiągnięć, został skierowany na przyśpieszony program
dla bardzo zdolnych uczniów.
- Bardzo był z tego niezadowolony - wspomina Billie - bo oznaczało to więcej
pracy domowej. Spędził cały tydzień, starając się z tego wykręcić. To małe dziecko
usiłowało przekonać nauczycielkę, dyrektora i kogo się dało, że wyniki testu były
błędne i on nie powinien się znalezć w tej grupie. Dowiedzieliśmy się o tym na
pierwszej wywiadówce. Nauczycielka na stronie, kręcąc głową, powiedziała, że Chris
maszeruje w innym rytmie.
- Już w dzieciństwie - mówi Carine, trzy lata młodsza od brata -był zamknięty w
sobie. Nie, żeby nietowarzyski. Miał przyjaciół, wszyscy go lubili, ale potrafił odejść
i sam się bawić godzinami. Nie potrzebował zabawek ani kolegów. Mógł być sam,
nie czujÄ…c siÄ™ samotny.
Kiedy Chris miał sześć lat, Waltowi zaoferowano stanowisko w NASA, co go
skłoniło do przeprowadzki w pobliże stolicy. Kupili domek na Willet Drive na
przedmieściu Annandale. Miał zielone okiennice, okno z wykuszem, miły ogródek.
Cztery lata po przyjezdzie do Wirginii Walt porzucił pracę w NASA i otworzył
własną firmę konsultingową, User Systems Incorporated, którą wraz z Billie
prowadzili w domu.
Z pieniędzmi było krucho. Kłopoty finansowe, związane z zamianą stałej pensji na
nieregularne dochody z pracy na własny rachunek, pogłębiała konieczność
utrzymywania przez Walta dwóch rodzin. Carine mówi, jak starali się sobie z tym
poradzić.
- Mama i tata pracowali strasznie długo. Kiedy Chris i ja wstawaliśmy rano do
szkoły, oni już siedzieli w biurze. Kiedy wracaliśmy po południu do domu, pracowali
w biurze. Kiedy szliśmy spać, pracowali w biurze. Chyba dobrze im szło, bo w końcu
zaczęli zarabiać dużo pieniędzy, ale zajęci byli cały czas.
Bardzo stresowało takie życie. Walt i Billie są z sobą związani, ale oboje
wybuchowi i nieskorzy do kompromisów. Od czasu do czasu napięcie rozładowywali
w utarczkach słownych. W chwilach gniewu jedno lub drugie groziło rozwodem.
- Po latach widzę w tym więcej dymu niż ognia - mówi Carine - ale myślę, że to
jeden z powodów, dla których byliśmy z Chrisem tak sobie bliscy. Nauczyliśmy się
liczyć na siebie wzajemnie, gdy mamie i tacie się nie układało.
Były też miłe momenty. W weekendy, albo inne dni wolne od szkoły, rodzina
wyruszała w drogę. Jechali do Virginia Beach i na wybrzeże
w Karolinie, do Kolorado odwiedzić dzieci Walta z pierwszego małżeństwa, nad
Wielkie Jeziora lub w góry Blue Ridge.
- Biwakowaliśmy po prostu z tylu naszej półciężarówki - wyjaśnia Walt. - Dopiero
pózniej kupiliśmy samochód kempingowy, Airstream, i nim podróżowaliśmy. Chris
uwielbiał te wyprawy; a im dłuższe, tym bardziej. W rodzinie zawsze panował duch
podróżniczy i wcześnie wiedzieliśmy, że Chris go odziedziczył.
Podczas jednej z eskapad rodzina zwiedzała Iron Mountains, w Michigan, małe
miasteczko górnicze w lasach, skąd pochodziła Billie. Była jednym z sześciorga
dzieci. Ojciec Billie, Loren Johnson, pracował niby jako kierowca ciężarówek, ale
nigdy nie utrzymał się dłużej w żadnej pracy.
- Jej ojciec nie bardzo mieścił się w normach społecznych - wyjaśnia Walt. - W
pewien sposób byli z Chrisem podobni.
Loren Johnson to dumny, uparty i marzycielski człowiek lasu, samouk muzyczny,
poeta. Jego stosunek do wszelkich leśnych stworzeń był legendarny.
- Zawsze miał w domu jakieś zwierzę - opowiada Billie. - Znajdował je w sidłach,
zabierał do domu, leczył lub amputował uszkodzoną kończynę, po kuracji
wypuszczał je do lasu. Kiedyś ojciec przejechał sarnę, a jej młode zostało sierotą. Był
wstrząśnięty. Zabrał maleństwo do domu, chował je za piecem, jak jedno z dzieci.
Aby utrzymać rodzinę, Loren podejmował różne przedsięwzięcia, ale z miernym
skutkiem. Przez jakiś czas hodował kurczaki, potem norki i szynszyle. Otworzył
stajnię i wynajmował turystom konie pod wierzch. Większość pożywienia, jakie
dostarczał, pochodziła z polowań, mimo że był bardzo nieszczęśliwy, kiedy musiał
zabijać zwierzę.
- Mój ojciec płakał za każdym razem, gdy zastrzelił sarnę - mówi Billie - ale
musieliśmy jeść, więc to robił.
Pracował również jako przewodnik myśliwych, czego jeszcze bardziej nie znosił.
- Panowie z miasta przyjeżdżali w swych wielkich cadillakach i tata musiał z nimi
ruszać na polowanie na tydzień. Gwarantował im, że ustrzelą w tym czasie koziołka,
ale większość z nich była marnymi strzelcami, a dobrymi pijakami, tak że nie mogli
niczego trafić, więc zwykle on musiał im coś zabić. Boże, nienawidził tego.
Trudno się dziwić, że Loren był oczarowany Chrisem, a on uwielbiał dziadka. Jego
znajomość lasu, umiłowanie przyrody wywarły na chłopcu duże wrażenie.
Kiedy Chris mial osiem lat, Walt zabrał go na pierwszą trzydniową wyprawę z
plecakiem. Pojechali w góry Shenandoah, żeby wspiąć się na Old Rag. Dotarli na
szczyt, a Chris całą drogę niósł swój plecak. Od tego czasu stało się tradycją ojca i
syna, że chodzili tam prawie co roku. Gdy Chris był trochę starszy, Walt zabrał Billie
i wszystkie swoje dzieci, żeby wejść na Longs Peak w Kolorado, najwyższy szczyt w
Parku Narodowym Gór Skalistych (4345 m n.p.m.). Walt, Chris i najmłodszy syn
Walta z pierwszego małżeństwa doszli na wysokość mniej więcej 3965 m n.p.m.
Tam, na przełęczy zwanej Keyhole, Walt zdecydował się wracać. Był zmęczony i
odczuwał wysokość. Droga nad nimi wydawała się stroma i niebezpieczna.
- Ja już uznałem, że dosyć - wyjaśnia Walt - ale Chris chciał koniecznie iść dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl