-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niniejszym ofiarowuję swój czas i niezaprzeczalny talent, by zająć się reklamą, jeśli
pan Wallace da nam miejsce w redakcji i gazecie.
Przy stole zapadła pełna zdumienia cisza. Pierwsza doszła do siebie pani
Wallace.
- Kevinie Cox, to wspaniałe! Zaraz zadzwonię do twojej cioci. Postąpiła bardzo
szlachetnie, nie uważasz, Tom? - ruszyła do telefonu.
- Powiedz jej, że ja też tak uważam - zawołał za nią pan Wallace. - Oczywiście
gazeta podejmie temat. Powinniśmy zebrać znacznie więcej niż tysiąc dolarów przy
dobrej reklamie i jej przedsiębiorczym szefie.
Polly nadal próbowała ogarnąć to wszystko.
- Kevin... - szepnęła cichutko Vicky - czy mogłabym dla ciebie pracować?
Przecież to ja w pewnym sensie wpadłam na ten pomysł i chciałam jutro zadzwonić do
131
S
R
panny Sweetzer! Bardzo chciałabym przekonywać ludzi, którzy nie chcą dawać
pieniędzy, żeby je jednak ofiarowali.
Kevin ujął ją za rękę i mocno uścisnął.
- Victorio, niniejszym mianuję cię prezesem do spraw wspaniałych pomysłów i
wielkich dotacji. Praca zaczyna się rano. Może jutro nie będziemy mieć dość czasu z
powodu dnia otwartego, ale odbędziemy oficjalne zebranie w moim biurze o
dziewiÄ…tej. Co na to powiesz?
- %7łartujesz, a ja mówię poważnie. Wiem, gdzie mogę zebrać mnóstwo
pieniędzy. Naprawdę.
- Wcale nie żartuję. Zostaniesz prezesem do spraw pomysłów.
Kiedy wszystko to dotarło do Polly, wydała z siebie okrzyk zachwytu, upuściła
widelec na stół i zerwała się na równe nogi. Podbiegła do Kevina i zarzuciła mu ręce na
szyjÄ™.
- Jesteś wspaniały. Naprawdę cudowny!
- Szczęśliwa? - spytał głupawo.
- Ekstatycznie! Hurra! Mills Corners, uwaga! Nadchodzimy! Poszukajmy
Josha... - urwała i spojrzała na Tish.
- Biegnij, Polly - odpowiedziała Tish na nie zadane pytanie. - Tommy pomoże
mi pozmywać. Ty też idz, Vicky.
- Chodzcie, dziewczyny - powiedział Kevin biorąc Vicky za rękę. - Nasz komitet
otwiera posiedzenie.
Drzwi zamknęły się za nimi. Pani Wallace wróciła od telefonu.
- Poszli? - spytała.
- Posprzątam wszystko, mamo - powiedziała Tish - Tommy mi pomoże. Chcieli
znalezć Josha i już wszystko zacząć.
- Oczywiście - odparła pani Wallace. Położyła rękę na ramieniu męża. - Czyż nie
jesteś dumny z naszej pierworodnej, Tom? Dzisiaj przyszło mi do głowy, że może za
132
S
R
dużo od niej wymagałam. Muszę pozwolić jej dorosnąć... pozwolić jej odejść. Musi
mieć przecież swoje własne życie.
- Tak, jestem z niej bardzo dumny, Letycjo - pan Wallace wstał od stołu i czule
objął ramieniem żonę. - I z ciebie też jestem dumny. A teraz, Tish, wszystkich nas
czeka praca. No, zabierajmy siÄ™ do zmywania. PomogÄ™ wam.
133
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl