• [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    znalezć i umieścić na planie wiele drobiazgów nadających zdjęciom ten klimat.
    Obsługa hotelowa jest bardzo pomocna, namówiłam też do współpracy kilku
    turystów. Nikomu nie musiałam płacić. Dawałam tylko dobre napiwki i
    stawiałam drinki.
    - Doskonale. A miałaś już okazję pozwiedzać? Bangkok jest przeuroczy!
    Pamiętam, że byłam zachwycona Wielkim Pałacem, Muzeum Narodowymi i
    Zwiątynią Zwitu... no i zakochałam się w kwiatowym targu!
    - Byliśmy bardzo zajęci, chociaż udało mi się trochę rozejrzeć pierwszego
    dnia.
    - Mówisz, że byliście zajęci sobą?
    - Nie, nie! Byliśmy zajęci pracą - powtórzyła dobitnie.
    - Pete wspominał o Hannah?
    - Tak, Addison. Szkoda, że nic mi wcześniej nie powiedziałaś.
    Zniosłabym od niego o wiele więcej, gdybym wiedziała...
    - Starczy mu już tej tolerancji - oznajmiła kwaśno szefowa. - Nasz słodki
    Pete powinien nauczyć się, jak żyć dalej. No, opowiadaj, jak się sprawdził w
    łóżku?
    - Słucham?
    - Nie czaruj, kochana. Znam Sedgewicka. Nie opowiedziałby ci o
    Hannah, gdybyście nie wylądowali w łóżku. Szwankujący interes! Peruka!
    Akurat, moja mała. Powinnam była od razu zorientować się, co jest grane, po
    tym jak go zaczęłaś szkalować.
    Natalie oderwała słuchawkę od ucha i wpatrzyła się w nią, jakby była
    urządzeniem z kosmosu. Odetchnęła głęboko i kontynuowała rozmowę.
    - 56 -
    S
    R
    - Nie mam pojęcia, o czym mówisz - oznajmiła stanowczo. - Zachowałam
    się jak profesjonalistka.
    - No nie, zażądałaś pieniędzy za usługę! Nie wiedziałam, że z ciebie takie
    ziółko! - Zachichotała.
    - Co?! Nie! Nie o taki profesjonalizm mi cho... Och, daj spokój, Addison.
    - Dam, dam, ale miło się z tobą podroczyć, Natalie. W każdym razie
    cieszę się, że tak dobrze ci się układa z Pete'em.
    - Addison, czy ty... - Urwała, nie mogąc zadać dręczącego ją pytania bez
    ujawnienia, że jednak przespała się z Sedgewickiem.
    - Czy ułatwiłam spotkanie dwóm połówkom tego samego jabłka? No cóż,
    to chyba oczywiste, kochana. Zakochałaś się w nim? To dość łatwe, kiedy już
    przejdzie ochota, by udusić go albo porąbać siekierą.
    Natalie musiała się roześmiać, choć jej szefowa, z właściwym sobie
    taktem, staranowała granicę pomiędzy pracodawcą i pracownikiem.
    - Nie, Addison, nie zakochałam się w Sedgewicku - oznajmiła, ale w jej
    słowach zabrakło pewności. - A nawet gdyby, to nie przysporzy mu to żadnych
    korzyści, skoro wciąż kocha się w swoim duchu.
    - Hm... Wcale nie byłabym tego taka pewna. Niewiele mieli z sobą
    wspólnego. Ale ty...
    Natalie była tylko człowiekiem. Jakaś jej część pragnęła tych słów. Ale z
    drugiej strony rozmawiała przecież z Addison, a jej szefowa uwielbiała naginać
    wydarzenia i ludzi do swoich koncepcji.
    - To okropne, że nie zwiedziłaś jeszcze miasta - mówiła dalej naczelna. -
    Jaki jest sens lecieć taki kawał do Bangkoku, skoro nie można go poznać?
    Pomyślmy... Tak. Powiem Debbie, żeby zmieniła wam termin powrotu...
    powiedzmy o dwa dni. Co ty na to?
    Ratunku! Natalie aż jęknęła.
    - Addison, dziękuję, to naprawdę miłe z twojej strony, ale...
    - 57 -
    S
    R
    - Cieszę się twoją radością, kochana - wpadła jej w słowo. - Poza tym
    mam masę spotkań i naradę w piątek, więc na razie nie jesteś mi tu potrzebna.
    Po przylocie odpocznij aż do niedzieli, zobaczymy się w poniedziałek.
    Czterdzieści osiem dodatkowych godzin w towarzystwie Pete'a, a potem
    jeszcze doba na pokładzie samolotu? Nigdy w życiu! - pomyślała Natalie,
    szukając jakiejkolwiek wymówki.
    - Naprawdę nie mogę, bo... - Umilkła, bo wymówka, choć zaświtała,
    zaraz się ulotniła.
    - Bo co, Natalie?
    - Bo... bo... mam spotkanie rodzinne - wykrztusiła w końcu.
    - W tygodniu? Musiałabyś się bardziej postarać, żebym ci uwierzyła. A! -
    zawołała radośnie. - Siedzę w internecie i jestem właśnie na stronach linii
    lotniczych. Mają dwa wolne miejsca na lot w piątek, i to obok siebie. Czy to nie
    cudowne?
    - Och, ruszył mi się kamień w nerce i będę musiała iść do lekarza -
    zajęczała Natalie.
    - Pij dużo wody i soku żurawinowego. - Szefowa była naprawdę bardzo
    rozbawiona. - Czy w Tajlandii mają sok żurawinowy? Nie pamiętam. To może
    ciepłe okłady? Z takiego dużego włochatego misiaczka? - Zachichotała. - Trzy-
    maj się, kochana. Spotkamy się w poniedziałek. Pa, pa! - Przerwała połączenie.
    Natalie w zdumieniu gapiła się na telefon. Boże, za co Bóg skarał ją taką
    szefową! Tknięta nagłą myślą, szybko sprawdziła, czy do jej rąk i nóg nie są
    przyczepione jakieś sznurki, bo poczuła się jak kukiełka w dłoniach lalkarza.
    Po kilku godzinach pracy Pete z trudem znosił dystans, który wkradł się
    między niego i Natalie. Coś mu mówiło, że robią błąd, odrzucając to, co ich
    łączy. I nakazywało rozstać się wreszcie z przeszłością. Wiedział, że musi zająć
    się chwilą obecną i zacząć patrzeć w przyszłość.
    Aamał sobie głowę nad ceremonią, która pozwoliłaby mu pożegnać się z
    Hannah. Zmordowany i otumaniony wyszedł z hotelu i błąkał się po ulicach bez
    - 58 -
    S
    R
    celu. Od czasu do czasu robił zdjęcia, bo jego pasja była silniejsza od czegokol-
    wiek. Wędrówka zawiodła go wreszcie na Bangrak. Wśród targowych stoisk z
    kwiatami, owocami, ubraniami i milionem innych rzeczy, trafił na to, czego
    podświadomie poszukiwał.
    Jeden ze sprzedawców oferował miniatury zabytków, pomników,
    sławnych budynków i modele łodzi widywanych na Rzece Królów. Miał nawet
    maleńkie tuk-tuki, tak lubiane przez turystów.
    Pete przywitał się w łamanym tajskim i wybrał jedną z większych łódek.
    Była to drewniana, królewska barka.
    - Ile? - spytał.
    Sprzedawca podał trzykrotną wartość zabawki. Pete tylko potrząsnął z
    uśmiechem głową.
    - Ile? - powtórzył.
    Sprzedawca obdarzył go szczerbatym uśmiechem i obniżył cenę o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl