-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Olbrzymie stado wargów zgromadziło się milczkiem i znienacka przypuściło atak ze
wszystkich stron naraz.
- Dorzućcie drew do ognia! krzyknął hobbitom Gandalf. Dobądzcie broni i ustawcie
siÄ™ wsparci plecami o siebie!
Nowe gałęzie trysnęły płomieniem i w migotliwym blasku Frodo dostrzegł tłum szarych
cieni przeskakujących przez kamienny krąg. Z każdą sekundą przybywało ich więcej.
Aragorn sztychem miecza przebił gardziel ogromnego wilczego prowodyra. Boromir
potężnym rozmachem odciął łeb drugiego. U boku dwóch wojowników stał Gimli,
szeroko rozstawiwszy krzepkie nogi, z wzniesionym toporem. Strzały ze świstem
wylatywały z łuku Legolasa.
Nagle postać Gandalfa jak gdyby urosła w migotliwym blasku ognia. Czarodziej
wyprostował się niby grozny olbrzym, kamienny posąg starożytnego władcy na szczycie
wzgórza. Pochylił się błyskawicznie, chwycił płonącą gałąz i ruszył przeciw wilkom.
Bestie cofnęły się przed nim. Gandalf cisnął wysoko pod niebo roziskrzoną żagiew.
Rozpaliła się białym blaskiem niby grom, a Czarodziej grzmiącym głosem krzyknął:
- Naur an edraith ammen! Naur dan i ngaurhoth!
Rozległ się huk i trzask, drzewo nad jego głową rozkwitło nagle oślepiającym bukietem
ognia. Płomień niósł się z drzewa na drzewo. Szczyt wzgórza zalśnił jaskrawym
światłem. Miecze i sztylety obrońców zaskrzyły się płomieniami. Ostatnia strzała
Legolasa zapaliła się w locie i płonąc utkwiła w sercu ogromnego wilczego przywódcy.
Całe stado pierzchło.
Ogień przygasał z wolna, aż został po nim tylko deszcz iskier i popiołu. Gorący
dym kłębił się nad opalonymi kikutami drzew i czarną chmurą spływał ze stoków, kiedy
pierwszy nikły brzask dnia pojawił się na niebie. Odparci napastnicy nie wracali.
- A co, nie mówiłem? rzekł Sam do Pippina, wsuwając miecz w pochwę. Jego wilki
nie dostaną. To była niespodzianka, ani słowa! Mało brakowało, żeby mi wszystkie
włosy osmaliło z głowy.
Kiedy dzień wstał, nie ujrzeli nigdzie znaku po wilkach, na próżno szukali ścierwa
zabitych bestii. Jedynym świadectwem stoczonej bitwy były opalone drzewa i strzały
Legolasa rozrzucone po wzgórzu. Wszystkie zdawały się nie tknięte z wyjątkiem jednej, z
której zostało tylko ostrze.
- A więc tak jak się obawiałem stwierdził Gandalf nie były to zwykłe wilki żerujące na
pustkowiu. Teraz zjedzmy coś naprędce i ruszajmy stąd.
Tego dnia pogoda znów się odmieniła, jakby posłuszna rozkazom jakiejś władzy,
której śnieżna zawieja nie mogła już oddać usług, potrzebne było natomiast jasne
światło, żeby każdy poruszający się wśród pustkowi punkcik stał się z daleka widoczny.
Wiatr w ciągu nocy skręcił z północy na południo-zachód, teraz zaś ucichł zupełnie.
Chmury odpłynęły na południe, niebo czyste i wysokie jaśniało błękitem. Gdy drużyna
gotowa do odmarszu stanęła na skraju wzgórza, blade słońce błysnęło nad szczytami
gór.
- Musimy dotrzeć do drzwi przed zachodem słońca powiedział Gandalf. Inaczej w
ogóle tam nie dojdziemy. Droga niedaleka, ale może trzeba będzie kluczyć, bo tu
Aragorn nie może nas poprowadzić: rzadko gościł w tych stronach, a ja byłem tylko raz
jeden u zachodnich ścian Morii, i to bardzo dawno temu. Moria jest tam! rzekł
wskazując w kierunku południowo-wschodnim, gdzie zbocza gór opadały stromo w cień
zalegający u ich podnóży. W dali majaczyła linia nagich skał, a wśród nich, wyższa niż
inne, wystrzelała olbrzymia, lita, szara ściana. Kiedy zeszliśmy z przełęczy,
poprowadziłem was nieco na południe od poprzedniego punktu wyjścia, jak zapewne
niejeden z was zauważył. Dobrze zrobiłem, bo dzięki temu mamy teraz drogę o kilka mil
skróconą, a pośpiech jest wskazany. Ruszajmy!
- Nie wiem, czego sobie życzyć posępnie rzekł Boromir. Czy żeby Gandalf znalazł to,
czego szuka, czy też byśmy doszedłszy pod urwisko stwierdzili, że drzwi znikły na
zawsze. Jedno gorsze od drugiego, najbardziej zaś prawdopodobne, że wpadniemy w [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl