• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    rozjarzona fioletowym światłem szczelina rozczepiła niebiosa i rozległ się grzmot przypominający werbel
    tysiąca bębnów. Potem lunął deszcz.
    9
    śELAZNY OGIER
    W czasie gdy nad Poitanią szalała burza, jakiej najstarsi ludzie nie pamiętali, nad Tarancją świeciło złociste
    słońce. Thulandra Thuu stojąc na pałacowym balkonie w towarzystwie Alciny i Hsiao spoglądał na łagodne
    wzgórza środkowej Aquilonii, na których dojrzewała falująca pszenica.
     Krąg niebieski mówi mi, \e duchy powietrza dobrze mi usłu\yły  powiedział mag.  Wywołana przeze
    mnie burza rozwija siÄ™ jak nale\y, a gdy ustÄ…pi, wszystkie drogi i brody prowadzÄ…ce na pomoc przez kilka dni
    będą nie do przebycia. Z Kresów Zachodnich spieszy Numidor. Muszę do niego dołączyć. Alcina przyjrzała
    mu siÄ™ badawczo.
     Chcesz udać się na pole bitwy, panie? Na Isztar! To nie w twoim zwyczaju. Czy wolno mi zapytać,
    dlaczego?
     Siły buntowników mają liczebną przewagę nad Numidorem, Ulric z Raman zaś nie zdoła dotrzeć do
    Poitain wcześniej ni\ w tydzień po księciu. Co więcej, ksią\ę Numidor to zupełny tępak. Z tego właśnie
    powodu nasz drogi król pozwolił mu \yć, podczas gdy całą resztę swego rodu skrupulatnie wymordował. Nie
    mogę zatem zawierzyć księciu, \e zdoła utrzymać skarpę Imirian do przybycia hrabiego Ulrica. Będzie do
    tego potrzebował moich sztuk tajemnych.
    Czarnoksię\nik odwrócił się ku swemu milczącemu słudze, który przybył tu z nim z krain za morzami.
     Hsiao, przygotuj mój rydwan i zbierz rzeczy niezbędne w podró\y. Wyruszamy z nastaniem poranka.
    Gdy Khitajczyk odszedł, Thulandra odwróciwszy się do Alciny, mówił dalej:
     Skoro duchy powietrza są mi posłuszne, sprawdzę, jak mej sprawie mogą się przysłu\yć duchy ziemi. Ty
    zaś pozostaniesz tu jako moja zastępczyni.
    Strona 43
    Carter Lin - Conan wyzwoliciel
     Ja?  zdumiała się.  Brak mi zdolności, aby cię zastępować.
     Powiem ci, co masz robić. Po pierwsze nauczysz się posługiwać Zwierciadłem Ptahmesu, by móc się
    porozumieć.
     Ale nie mamy niezbędnego talizmanu!
     Ja w przeciwieństwie do ciebie potrafię przekazywać obrazy i słowa siłą mego umysłu. Chodz, nie mamy
    czasu do stracenia!
    Z królewskich stajni Hsiao wyprowadził konia swego pana. Na pierwszy rzut oka zwierzę wydawało się
    jedynie wielkim czarnym ogierem. Dopiero po bli\szym przyjrzeniu się jego sierści mo\na było zwrócić uwagę
    na jej metaliczny połysk. Co więcej, zwierzę ani razu nie tupnęło kopytem, ani te\ nie opędzało się ogonem
    od gzów. Na dodatek \adna z much nie chciała na nim usiąść, mimo \e podwórze stajni rozbrzmiewało
    brzęczeniem setek tysięcy owadów. Rumak stał nieruchomo, dopóki Hsiao nie wydał jakiejś niezrozumiałej
    komendy.
    Khitajczyk przyprowadził ogiera do powozowni i zaczął zaprzęgać do rydwanu Thulandry. Gdy przypadkiem
    kopyto uderzyło w jedno z kół, niespodziewanie rozległ się metaliczny szczęk.
    Pojazd barwy cynobrowej przyozdobiony był godłem w postaci kłębowiska wijących się złotych wę\y i miał
    siedzenie w tylnej części. Z przodu znajdowała się tabliczka, na której wyryto osobliwe symbole, stanowiące
    zagadkę dla wszystkich z wyjątkiem tych, którzy potrafiliby rozpoznać na niej zarysy głównych konstelacji
    gwiazd południowej półkuli. W skrzyni pod siedzeniem tego osobliwego pojazdu Hsiao umieścił zapasy na
    drogę. Pracując nucił płaczliwą khitajską pieśń, pełną niezwykłych ćwierćtonów.
    Conan i Trocero patrzyli na deszcz z okna pałacu gubernatora. W końcu Conan mruknął:
     Nie wiedziałem, panie, \e twój kraj le\y na samym dnie morza.
    Hrabia potrząsnął głową.
     Nigdy, jak \yję, nie widziałem czegoś podobnego. To sprawa czarów. Jak sądzisz, czy Thulandra
    Thuu&
    Conan skrzywił się niechętnie. Myśl, \e u\yto przeciw niemu czarów, zirytowała go. Nie cierpiał walczyć z
    czymś, czemu nie mo\na było odrąbać głowy jednym cięciem dobrze wyostrzonego miecza z zacnej stali.
     O, Prospero!  zawołał, gdy do komnaty wpadł młody oficer.
     Generale, wrócili zwiadowcy i donoszą, \e wszystkie drogi są całkowicie rozmyte. Nawet najmniejsze
    strumyki zamieniły się w rwące potoki. Nie da się ujść choćby mili za miasto. Conan zaklął.
     Twoje podejrzenia co do tego wiedzmina z Tarancji zaczynają nabierać wagi, Trocero.
     Mamy te\ gości  ciągnął Prospero.  Baronowie z Północy, którzy wyruszyli do domów, przed naszym
    przybyciem do Culario, musieli zawrócić z powodu ulewy. Krótko mówiąc: spłukało ich z powrotem&
    Uśmiech rozświetlił pokrytą bliznami twarz Cymmerianina.
     Dzięki Cromowi, wreszcie dobre wieści! Proś ich.
    Prospero wprowadził pięciu mę\czyzn w wełnianych strojach podró\nych ociekających wodą i błotem.
    Trocero przedstawił barona Roalda z Imirus, którego włości le\ały w pomocnej Poitanii. Były oficer armii
    królewskiej, surowy siwowłosy mę\czyzna, przewodził pozostałym baronom oraz ich eskorcie. On te\
    zaprezentował Conanowi swych towarzyszy.
    Conan osądził, \e ci magnaci to ludzie bardzo odmiennych charakterów. Jeden był krępy, o rumianej twarzy
    i jowialnym uśmiechu, a drugi szczupły i elegancki. Trzeci był energicznym tłuściochem, niewątpliwym
    wielbicielem suto zastawionego stołu i pełnego pucharu. Natomiast dwaj pozostali mówili mało i z powagą.
    Choć tak bardzo ró\nili się między sobą, wszyscy całym sercem popierali sprawę buntu. Zbyt dopiekli im
    bowiem zachłanni poborcy podatkowi Numedidesa. Na dodatek rodową dumę baronów dra\niły panoszące
    się w ich włościach oddziały królewskie, co roku zdzierające trybuty tak z pana, jak i chłopa. Z utęsknieniem
    wyglądali upadku tyrana, ale jednocześnie z zapałem szukali następcy Numedidesa, by móc zawczasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl