-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wany w przestrzeni wokół Acnilamu - cztery pancerniki zniszczone całkowicie - jeden ucieka
- zwycięstwo - moje krą\owniki ścigają niedobitków - kierujemy się na Acnilam .
UnikaÅ‚em wspominania o mojej misji na ± Cygni, by niepotrzebnie nie podkreÅ›lać
własnej inicjatywy... Drugi meldunek przeznaczony był dla Borona lub jego zastępcy: Admi-
rał Blossow do gubernatora Acnilamu. Wszystkie statki, które usiłowały się nam przeciwsta-
wić, zostały zniszczone. Dalszy opór jest bezcelowy. Wylądujemy niedaleko waszej stolicy
Acnilii. Ci, którzy się poddadzą mają szansę pozostać przy \yciu .
Nie otrzymałem odpowiedzi.
Tym razem postanowiłem być ostro\ny. Powierzyłem Zolidowi dowodzenie operacją
desantową. Podczas gdy okręty-bazy wypuszczą swe jednostki, pancerniki z du\ej wysokości
zapewnią im osłonę. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, Eridanus wyląduje, by zainstalować
receptor baterii strumieniowej. Zolid, który pochodził z planety Alioth, szczupły jak wszyscy
jego bracia, miał szybki refleks i potrafił ocenić sytuacje. Zostawiłem mu wolną rękę, był
doświadczonym astronautą, na którym mogłem całkowicie polegać.
Obserwowałem całą operację, na ekranie mirowizora. Indus zapewniał retransmisje.
VII. Acnilam
W pomarańczowych promieniach słońca Acnilamu opuszczony kosmodrom wydawał
się ogromny. Na tej rozległej przestrzeni nie było widać \adnego transportowca, \adnego,
najmniejszego nawet okrętu. Okoliczne budynki równie\ zdawały się być wymarłe. Niedaleka
Acnilia podobna była do plastykowej makiety, na której zapomniano ustawić miniaturowe
lalki. W zasięgu mirowizorów nie było \ywego ducha.
Zolid, jakby to były ćwiczenia, spokojnie odło\ył dezintegrator. Kilka minut pózniej,
o parę metrów od niego wylądował okręt-baza. Nie brak tu było miejsca.
Zcigacze krą\yły wokół lądowiska w ka\dej chwili gotowe do otwarcia ognia.
Kilku szturmowców opanowało ośrodek kontroli radarowej - i tu wszystko znajdowa-
Å‚o siÄ™ na swoim miejscu.
Statki przekazywały dalej obraz pustego miasta. Nikogo... Wszystko wskazywało na
to, \e Boron zarządził odwrót w pobliskie, porośnięte lasem góry, gdzie niełatwo będzie ich
znalezć. Wydawało się niemo\liwością, by ewakuował całą kolonie na pokładach transpor-
towców. Nie miał ich a\ tyle. Jego ludzie musieli zaszyć się gdzieś w pobli\u, ale ścigacze
przeczesując dokładnie teren nie znalazły \adnych śladów. W ró\nych częściach miasta \oł-
nierze zajmowali opustoszałe budynki u\yteczności publicznej. Nie mogłem się zdecydować,
by zainstalować baterie strumieniową na kosmodromie. Wydawał mi się podejrzanie spokoj-
ny. Panująca tu cisza wró\yła pułapkę.
Kazałem napompować plastykowy balon z wyrysowaną na nim dokładną mapą Acni-
lamu.
- Ciągle nic? - spytałem Zolida.
- Nic, admirale. Wszystko w porzÄ…dku.
- Ewakuowali całą ludność z planety, czy ukryli się gdzieś w lasach?
- Trudno powiedzieć. Myślę, \e gdyby opuścili planetę, nie wzięliby ze sobą maszyn
tylko tu przydatnych. A ich nie ma.
- Bawią się z nami w zgadywanki! Czy wasze detektory wykryły gdzieś miny
z opóznionym zapłonem?
- Nie znaleziono w mieście \adnych pocisków atomowych ani nie zarejestrowano
zwiększonej radioaktywności. Mogą tu się jednak znajdować miny chemiczne. Nie radzę więc
panu lądować.
- Czy pańskim zdaniem, Zolid, mo\na tu zainstalować baterie?
- Na pewno nie na kosmodromie, admirale. Pewnie gdzieś na przedmieściach jest od-
powiednie miejsce, ale mogli je zaminować. Sądzę, \e lepiej poczekać, a\ ich zlokalizujemy.
Receptor łatwo zauwa\yć.
Wszystkie te informacje wcale mnie nie cieszyły. Pozbawiłem nieprzyjacielską flotę
mo\liwości skutecznego działania i chciałem jak najszybciej zakończyć tę sprawę. Wystar-
czyło szybko sprowadzić posiłki, by rozprawić się z buntownikami.
Poniewa\ w mieście receptor nie mógł być wystarczająco bezpieczny, postanowiłem
ustawić go w dogodniejszym punkcie. Wybór mój padł na rozległy płaskowy\ oddalony
o kilkadziesiąt kilometrów od Acnilii.
- Startujemy - wydałem rozkaz do sterówki. - Prędkość średnia, kurs na płaskowy\
Varra, znajdzie go pan na mapie. Przygotować się do odpalenia receptora!
Płaskowy\ z jednej strony opadał łagodnie, z innych dostępu do niego broniły strome
urwiska. Był więc łatwy do obrony. Wierzchołki gór osłaniały go przed radarami przeciwni-
ka.
Zainstalowanie receptora i zasilającego go układu nie było łatwym zadaniem. Czeka-
jąc a\ wszystko będzie gotowe, postanowiłem sam przeprowadzić rozpoznanie terenu, na któ-
rym mogli ukrywać się buntownicy. Na pró\no jednak, pod kadłubem lecącego nisko Erida-
nusa rozpościerała się tylko pustynna równina. Jak ten szatan Boron zdołał się stąd ulotnić?
Powierzchnia planety pokryta karłowatymi drzewami poskręcanymi przez wiatr, przypomina-
ła ziemską tundrę. Obszar, gdzie trudno jest się ukryć. Zcigacze, lecąc tu\ nad ziemią, prze-
czesywały dokładnie teren w poszukiwaniu niewidzialnego wroga.
Wraz z zapadnięciem zmierzchu otrzymałem wreszcie meldunek Zolida. Receptor [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl