-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podniesiona, lecz ostry dzwięk przyciągnął uwagę obecnych. Do wielkiej izby poprzez
przedsionek wszedł Asmund.
Zwiatło ogniska czerwonawą linią nakreśliło jego sylwetkę na tle mroku. Był blady i chwiał
się na nogach. W ramionach trzymał owinięty płaszczem podłużny kształt. Obiegł spojrzeniem
izbę, szukając tylko jednego człowieka. Stopniowo we dworze zapanowała głęboka cisza.
Witaj, Asmundzie! zawołał Orm. Już zaczynaliśmy bać się o ciebie&
Jednak Asmund nadal patrzył przed siebie i ci, którzy dążyli za jego spojrzeniem, zauważyli,
że utkwił wzrok w Walgardzie. W końcu przemówił głuchym głosem: Przyprowadziłem
gościa na stypę.
Orm siedział bez ruchu, chociaż zbladł jak płótno. Asmund opuścił swoje brzemię na podłogę.
Było tak silnie zamarznięte, że mogło stać oparte o jego ramię.
Okrutnie zimny był grób, w którym go znalazłem rzekł Asmund i łzy popłynęły mu z
oczu. Nie było to dobre miejsce, dlatego pomyślałem sobie, że okrylibyśmy się hańbą wydając
ucztę na jego cześć, a on leżałby gdzieś w lesie, za całe towarzystwo mając tylko gwiazdy. Więc
przyniosłem Ketila do domu Ketila z toporem Walgarda w czaszce!
Odsunął na bok płaszcz i światło ogniska padło niczym świeżo Przelana krew tam, gdzie
uprzednio zakrzepła wokół topora. Włosy Ketila zbielały od szronu. Jego martwe usta
uśmiechały się do Walgarda, a otwarte oczy napełniły blaskiem płomieni. Opierał się sztywno o
Asmunda i nie odrywał wzroku od odmieńca.
Orm odwrócił się powoli, żeby stawić czoło berserkerowi, który z otwartymi ustami
wpatrywał się w Ketila. Ale chwilę pózniej Walgarda ogarnęła wściekłość. Zerwał się na równe
nogi i ryknął do Asmunda: Ażesz!
Wszyscy znają twój topór! odparł ciężko Asmund. Dobrzy ludzie, chwytajcie
bratobójcę i zwiążcie go. Zostanie powieszony.
Mam prawo się bronić wykrzyknął Walgard. Pozwólcie mi obejrzeć ten topór.
Nikt się nie poruszył. Wszyscy byli zbyt wstrząśnięci. Walgard przeszedł przez wielką izbę do
przedsionka w głuchej ciszy, w której słychać było tylko trzask płomieni.
W pobliżu wejścia stała w kozłach broń. Przechodząc obok odmieniec chwycił włócznię i
rzucił się do ucieczki. Nie uda ci się ujść cało! zawołał Asmund i sięgnął po miecz, żeby
zagrodzić mu drogę. Walgard pchnął go włócznią. Przeszyła ona nie osłoniętą zbroją pierś
Asmunda, przygważdżając go zarazem do ściany, tak że stał obok Ketila, nadal wspartego o jego
ramię. Dwaj martwi bracia wpatrywali się w swego zabójcę.
Walgard zawył, gdyż ogarnął go szał bojowy. Jego oczy zabłysły zielenią jak u rysia i piana
wystąpiła mu na usta. Orm pobiegł za nim, rycząc z wściekłości. Chwycił czyjś miecz i
zaatakował odmieńca. Walgard wyrwał zza pasa nóż, którym pomagał sobie przy jedzeniu, lewą
dłonią odtrącił na bok brzeszczot Orma i wbił swoje ostrze w pierś duńskiego wodza.
Buchnęła krew i Orm upadł. Walgard wyrwał miecz z ręki zmarłego. Nadbiegli inni mężowie,
odcinając zabójcy odwrót. Odmieniec zarąbał najbliższego. Jego głośny ryk odbił się echem pod
krokwiami.
Wielka izba zaroiła się od mężów. Jedni próbowali znalezć bezpieczne miejsce, drudzy zaś
starali się pochwycić szaleńca. Miecz Walgarda zaśpiewał. Jeszcze trzech wolnych kmieciów
runęło na ziemię. Kilku innych pochwyciło blat stołu i trzymając go przed sobą odepchnęło
berserkera od kozłów z bronią. Pozostali uzbroili się.
Lecz w zatłoczonej izbie wszystko działo się zbyt powoli. Walgard zamachnął się mieczem na
mężów, którzy stali między nim a drzwiami. Kilku zranił, pozostali odskoczyli na boki i w ten
sposób odmieniec przebił się do drzwi. Ale w przedsionku stał wojownik, który zdołał chwycić
miecz i okutą żelazem tarczę. Walgard zaatakował. Jego miecz rozłupał okucie tarczy i przebił ją
na wylot.
Za słaby jest twój miecz, Ormie! zawołał. Kiedy tamten rzucił się na niego, odmieniec
sięgnął ręką do tyłu i wyrwał topór z głowy Ketila. W wirze walki jego przeciwnik zapomniał o
ostrożności. Pierwszy cios berserkera odtrącił na bok tarczę, drugi zaś odrąbał prawe ramię
nieszczęśnika. Walgard wypadł za drzwi.
Poleciały za nim włócznie. Uciekł do lasu. Krew ojca kapała z niego jakiś czas, póki nie
zamarzła i przestała być pomocą dla psów, które wysłano jego śladem. Nawet gdy je zgubił,
odmieniec wciąż biegł, bojąc się, że zamarznie. Trzęsąc się i szlochając uciekał na zachód.
VIII
Czarownica czekała, siedząc samotnie w ciemnościach. Niebawem coś wślizgnęło się przez
szczurzą dziurę. Spojrzała na niemal niewidoczną polepę i zobaczyła swego chowańca.
Wychudły i zmęczony, nie powiedział nic, zanim nie podczołgał się do jej piersi i nie napił się
krwi. Pózniej leżał na kolanach swej pani i przyglądał się jej błyszczącymi oczkami.
No, więc zapytała jak ci poszła podróż?
Była długa i nieprzyjemna odrzekł. Pod postacią nietoperza na skrzydłach wiatru
poleciałem do Elfheugh. Często, gdy skradałem się wokół komnat Imryka, byłem bliski śmierci.
Ci przeklęci Elfowie są bardzo szybcy i dobrze wiedzieli, że nie jestem zwyczajnym szczurem. A
jednak udało mi się podsłuchać ich narady.
Czy ich plan jest taki, jak przypuszczałam?
Tak. Skaflok popłynie do Trollheimu, aby napaść na siedzibę Illredego. Liczy, że zdoła
zabić króla lub przynajmniej zdezorganizować przygotowania do wojny teraz, kiedy oficjalnie
ogłosił koniec rozejmu. Imryk pozostanie w Elfeugh, żeby przygotować swą prowincję do
obrony.
To dobrze. Stary jarl Elfów jest zbyt przebiegły, ale pozostawiony samemu sobie Skaflok
na pewno wpadnie w pułapkę. Kiedy odpływa?
Za dziewięć dni. Zabierze około pięćdziesięciu statków.
Statki Elfów płyną szybko, więc powinien być w Trollheimie jeszcze tej samej nocy.
Nauczę Walgarda przywoływać wiatr i za jego pomocą dotrze tam za trzy dni. Zostawię mu
jeszcze trzy dni na przygotowania. Jeśli ma zjawić się u Illredego na krótko przed Skaflokiem,
muszę go tu zatrzymać& hm, będzie potrzebował czasu, żeby dotrzeć do swoich ludzi& no cóż,
kierowanie nim nie będzie zbyt trudne, gdyż jest teraz wygnańcem i ucieka tu z rozpaczą w
sercu.
Traktujesz Walgarda bardzo surowo. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zambezia2013.opx.pl