• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    pomyślałem, że spodoba ci się dzień na łódce.
     Przecież jesteśmy tu sami. Nie musisz nikomu pokazać się w moim
    towarzystwie.  Zbyt pózno zorientowała się, że powiedziała to głośno.
    ZaklÄ…Å‚ pod nosem.
     Może dzisiaj zapomnimy o tej cholernej umowie, dobrze? Jest piękny
    dzień. Jesteśmy starymi przyjaciółmi, lubimy swoje towarzystwo...
    Wzruszyła ramionami, chociaż nie uspokoiła swego sumienia. Takie
    spotkania poza umową zle wpływały na jej samopoczucie.
     Jeśli chcesz  zgodziła się niechętnie.
     Doskonale. W takim razie zabierzmy siÄ™ do jedzenia.
    Patrzyła, jak rozpakowuje wykwintny prowiant przywieziony w
    piknikowym koszu. Zdała sobie sprawę, jak bardzo wygłodniała. Ale nie
    chodziło o jedzenie...
     Mam nadzieję, że jesteś głodna?  Odwrócił się o ułamek sekundy za
    wcześnie. Opuściła wzrok, ale nie dość szybko. Diabelski uśmiech pojawił się
    na jego twarzy.  Widzisz coś, co ci się szczególnie podoba?
    Rozpaczliwie pokazała na talerz.
     Tak, te bułeczki wyglądają smakowicie.
    Po chwili pełnej kłopotliwej ciszy wybuchnął śmiechem.
    Zawtórowała mu głośno i przez chwilę roznosił się w ciszy ich wspólny
    śmiech.
    Podniosła dłoń, wykrzywiając w uśmiechu kąciki ust.
     Dość! Czas coś zjeść, wesołku.
     Zgoda.
    Napełniła mu talerz pysznym jedzeniem: pieczonym kurczakiem,
    wędzonym łososiem, suszonymi pomidorami oraz francuskim brie. Zastanawiała
    się, czy pamiętał. Jeśli na deser będzie ciasto cytrynowe...
    Jedli w przyjaznej ciszy, choć świadoma była każdego spojrzenia
    niebieskich oczu, każdego gestu, każdego kawałka jedzenia, które brał do ust.
     Nadal jesteś głodna?  spytał wesoło, sprzątając puste naczynia.
     Już nie.  Poklepała się po brzuchu.  To było pyszne.
     A co z deserem? Mam twoje ulubione ciasto. A więc pamiętał! Po tylu
    latach!
     Dzięki za wszystko. Lunch był wspaniały.  Nie dodała:  Ty jesteś
    wspaniały .
    Gdy usiadł obok, wyczulone zmysły Kary natychmiast ożyły. Pachniał
    cudownie  mieszaniną cytrynowej wody po goleniu, słońca i świeżej, morskiej
    bryzy. Pociągnęła nosem, by zapamiętać ten zapach na zawsze.
     Masz tu okruszki.  Ujął jej podbródek i kciukiem wytarł kącik ust.
    Lekki jak piórko dotyk wywołał w niej dreszcz podniecenia. Bezwiedny,
    cichy jęk wyrwał się z jej ust, ale w ciszy zabrzmiał ogłuszająco.
     Nie jestem świętym.  Z pociemniałymi oczami wodził palcem po jej
    ustach.  Jeśli nie przestaniesz wydawać takich dzwięków, zrobię coś, czego
    możesz żałować.
    W odpowiedzi wyciągnęła do niego ręce. Może się trochę wstawiła? To
    była jej ostatnia myśl, zanim jego głowa zasłoniła słońce.
    Pocałunek smakował szampanem.
     Och, jak przyjemnie...  Przywarła do tych namiętnych ust, pragnąc
    więcej, o wiele więcej.
     To twoja zasługa, Karo  szepnął, a potem przesunął wargami po jej
    brodzie i połaskotał ucho.
    Upajała się dotykiem jego twardego torsu. Rękami pieściła plecy, potem
    zsunęła je w dół na jego pośladki.
     Tego właśnie chciałaś na lunch, prawda?  Końcem języka polizał jej
    ucho.
    Zcisnęła go za pośladek.
     Nie jestem pewna. Pozostałe bułeczki wydawały się bardziej chrupiące.
    Jęknął i przekręcił się, unieruchamiając ją w swoich ramionach.
    Uśmiechnęła się do niego, dalej wolno gładząc jego plecy.
     Jesteś piękna.  Matt patrzył na nią z góry, zauważając jej zaróżowione
    policzki, obrzmiałe usta, błyszczące, zielone oczy. Pragnął jej tak bardzo i od
    tak dawna, że ledwie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. O Boże, nadal pamiętał
    jej ciemne sutki pod białą koszulką, gdy wpadła do wody! Ten obraz stale go
    prześladował.
     Co my robimy, Matt?
    Niepewności w jej pytaniu zaprzeczały błądzące gorączkowo dłonie. Nie
    mógł logicznie myśleć. Jeśli ona nadal będzie to robić, wszystko się skończy,
    zanim się zaczęło. Odepchnął ją lekko, ale nadal trzymał w talii.
     Mnie wydaje się to całkiem oczywiste, kochanie.
     Nie chcę, aby to był tylko seks.  Jej ręce znieruchomiały.
     A co chcesz, by to było?  Przesunął palcem w dół jej policzka.
    Wpatrywała mu się prosto w oczy.
     Nie wiem, czego chcę.  Przesunęła palcami po blond włosach,
    lśniących w słońcu jak złoty jedwab.  Nie chcę być twoim kolejnym podbojem.
    Potem rozstanie będzie zbyt trudne.
    Poczuł nagłą gorycz. Opuścił rękę.
     A kto powiedział, że będziesz musiała odejść? Usiadła i poprawiła
    bluzkÄ™.
     Obydwoje wiemy, że to prowadzi donikąd. Nasza umowa wygasa za
    niecałe cztery miesiące. Gdy osiągniesz swój cel, szczęśliwie wrócisz do
    poprzedniego stylu życia. Nie jestem zwolenniczką niezobowiązującego seksu, a
    więc ciągnijmy tę farsę zgodnie z umową.  Podniosła głos o kilka tonów; jego
    dzwięk przeszywał go na wskroś.
     Zawsze wracamy do tej cholernej umowy, prawda? Czy pieniÄ…dze sÄ… dla
    ciebie aż tak ważne?  Mówił bardzo cicho. Zanim się odwróciła, zobaczył w jej
    oczach Å‚zy.
     Tak, bardzo  powiedziała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl