• [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Myślała o mężczyznie, którego obejmowała. Wspominała
    cudowne chwile, które przeżyła w jego ramionach. To była
    magia. Inaczej nie mogła tego określić. Zakochała się. Mocną,
    dojrzałą, trudną miłością. Pełna lęków, ale i nadziei myślała o
    tym, co będzie dalej. Gdy on skończy swoje zlecenia. I co
    wtedy? Zostawi ją? Będzie wracał? Zabierze ją? Myśli
    galopowały tak, jak przesuwający się koło nich krajobraz, gdy
    czarna honda pokonywała kolejne zakręty na drodze.
    Nie mogę teraz o tym myśleć, bo oszaleję. Pomyślę o tym
    jutro...
    Tak, czasami trzeba było zastosować metodę Scarlett 0'Hary.
    Gdy dojeżdżali do majestatycznych murów zamku, już
    wiedziała, gdzie są. Czocha. Była tu wiele razy ze swoimi
    uczniami. Lubiła to miejsce, pamiętała je także z często
    oglądanego starego filmu  Gdzie jest generał?". Potem
    widziała jeszcze wielokrotnie ten średniowieczny zamek w
    różnych innych ekranizacjach.  Wiedzmin",  Tajemnica
    twierdzy szyfrów". Lubiła oglądać
    znajome miejsca na ekranie telewizora, w innej scenerii,
    oprawie, fascynowało ją to. Chciałaby kiedyś zobaczyć, jak
    powstają takie sceny, pewnie od drugiej strony nie wyglądało
    to tak atrakcyjnie, a może wręcz przeciwnie?
    - Chodzmy. - Jarek zapakował rzeczy z kufrów do plecaka,
    aparat powiesił na pasku na szyi i wyciągnął rękę w stronę
    Moniki. - Zamyśliłaś się.
    - Wspominałam. Wiele razy tu byłam, uwielbiam to miejsce.
    - Ja też.
    - Może kiedyś się tu mijaliśmy?
    - Jestem starszy od ciebie, więc jako dzieci chyba raczej nie...
    chociaż może... - Przesunął okulary przeciwsłoneczne na
    czubek głowy i ruszył w stronę wejścia.
    Najpierw zwiedzali komnaty w środku wraz z wieloma
    tajemnymi przejściami, drzwiami umieszczonymi w ścianach
    albo w bibliotecznych półkach.
    - Zawsze mnie to fascynowało.
    - Mnie też. Moglibyśmy przyjechać tu na nocne zwiedzanie,
    byłoby ciekawiej.
    - Podobno nocą w tej bibliotece słychać płacz zamurowanego
    w kominku niemowlęcia - szepnęła Monika Jarkowi do ucha,
    stając na palcach. - W XVIII wieku na zamku panował niejaki
    Joachim, który wyjechał na wojnę. Gdy wrócił, okazało się, że
    jego młoda małżonka spodziewa się dziecka.
    - Nie było to oczywiście niepokalane poczęcie. - Jarek
    wpatrywał się w kominek.
    - Nie. Zezłoszczony małżonek zaczekał i gdy dziecko się
    urodziło, zabrał je nieszczęsnej kobiecie i kazał zamurować je
    w kominku. A ją samą wrzucił do studni...
    - Niewiernych żon - dokończył Jarek.
    - Znasz tę legendę? - Monika spojrzała na niego oburzona.
    Jarek pochylił się i szepnął jej do ucha:
    - Znam wszystkie legendy związane z tym zamkiem. Ale tak
    ładnie pachniesz, że było mi miło, gdy szeptałaś te rewelacje.
    Wyprostował się i popatrzył na nią z góry. Zrobiła
    naburmuszoną minę, a on... leciutko, niedostrzegalnie niemal,
    uśmiechnął się.
    Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Z radością. Z miłością.
    Wiedziała, że wszystkie te uczucia ma wypisane na twarzy, ale
    nie zamierzała niczego ukrywać.
    - Uśmiechnąłeś się. -Nie.
    - Widziałam.
    - Nieprawda.
    - Drgnął ci kącik ust, a za chwilę drugi. To był uśmiech.
    - A to był pocałunek. - Podniósł ją do góry, tak że nie dotykała
    stopami podłoża, i pocałował mocno i głęboko. Po chwili
    postawił na posadzce i przytrzymał, bo chyba miała problem z
    utrzymaniem równowagi.
    - Niewątpliwie. - Jej oczy błyszczały. - Zaraz nas stąd
    wyrzucą, dajemy zły przykład dzieciom.
    - Więc uciekajmy. - Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę
    bibliotecznych półek. Nacisnął tam jakąś dzwignię, regał
    otworzył się z cichym skrzypnięciem i po chwili znalezli się w
    mniejszej sali pełnej książek.
    - Skąd znasz te tajne przejścia?
    - Byłem tu wiele razy. Mam dobrą pamięć wzrokową.
    Gdy wyszli na zewnątrz, było już bardzo ciepło. Zdjęli kurtki i
    usiedli na murku, aby czegoś się napić i odpocząć.
    - To co, zastanowiłaś się? - Jarek patrzył na nią znad
    metalowego kubka z kawą.
    Zamrugała, nieco zdezorientowana.
    - Ale nad czym?
    - Chciałem cię namalować. Pamiętasz? Pamiętała. Chociaż
    wydawało się jej, że od ich
    pierwszej wspólnej wycieczki do Grodna minęły miesiące, o
    ile nie lata. W krótkim czasie mnóstwo się zmieniło w jej
    życiu, doznała tak wielu emocji, nieoczekiwanych zwrotów
    losu, że miała wrażenie, iż Jarek jest w jej życiu od zawsze. Nie
    za bardzo pamiętała czas  przed Jarkiem". Bo czy w ogóle było
    co pamiętać?
    - Oczywiście, że pamiętam. Ale nie wiem...
    - Czego nie wiesz? Jesteś piękna. Pokręciła głową. Jakoś nie
    potrafiła przyjąć
    do wiadomości tych słów. Wypowiadanych tak prosto, ot, bez
    żadnej intencji, podtekstu. Dlate-
    go wiedziała, że są szczere, że nie mają wywołać określonej
    reakcji, że płyną prosto z jego głowy. Szczere. I prawdziwe.
    - Pojedziemy na łąkę. Jest piękne słońce. Naszkicuję tylko. A
    resztę dokończymy w domu. Co ty na to? - Patrzył na nią jak
    zawsze poważny, a jednak jakiś rozluzniony. Swobodny. Przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl